9th

1.1K 109 10
                                        

Od trzech dni nie było żadnego znaku. Jughead nie otrzymał jakiejkolwiek wiadomości. Powoli zaczynał panikować, bo również różowa klamerka zniknęła ze sznurka, który był przekaźnikiem wiadomości. To brzmiało tak absurdalnie! Nastolatek, wkrótce dorosły mężczyzna, panikował z powodu zaginionej różowej klamerki do prania! Jug wariował, a brak Archiego tylko to wzmagał. Odkąd rudowłosy wrócił do Riverdale, nikt nie zajmował myśli Juga. Potrzebował jakiejś odskoczni, która sprawiłaby, że w końcu ruszyłby dalej przez życie i wykombinował jakiś pomysł na przywrócenie tajemniczych rozmów. 

Jones miał wrażenie, że zawinił w całej sytuacji. Naruszył prywatność kogoś, kto pragnął pozostać anonimowy. Nie mógł sobie wybaczyć, że posłuchał Andrewsa i poszedł zapukać do drzwi sąsiadów. Od tamtej pory nie otrzymał więcej pięknych cytatów od tajemniczej osoby. 

- Thomas, zaczynam wariować... - Jughead zwrócił się do kota. - Niedługo stanę się kłębkiem nerwów. Co ja do cholery powinienem zrobić? - spytał futrzaka patrząc jak ten pokłada się na jego laptopie. - Masz rację! - uniósł palec w górze. - Powinienem o tym napisać. Pisanie zawsze pomagało mi w wyładowaniu swoich emocji. - dodał siadając przy biurku. - Możesz zleźć z mojego laptopa. Thomas... - Juggie próbował zepchnąć czarnego kocura, ale ten szedł w zaparte i nie zamierzał ustąpić. - Thomas, aport. - rzucił mu zabawkę, ale ten nawet nie drgnął. - Sam się o to prosiłeś. 

Jughead wstał, po czym złapał kota. Ten zaczął go drapać i głośno miauczeć. Kocur zdecydowanie nie lubił, jak ktoś go przestawiał. Czarnowłosy wyniósł Thomasa na korytarz, po czym zamknął drzwi. To spotkało się z ogromną dezaprobatą Toma, który od razu zaczął zostawiać swoje ślady w drewnianej powłoce. Za to Jug włączył komputer i otworzył plik tekstowy. Jego palce stukały w klawisze, tworząc przy tym charakterystyczny i lubiany przez niego dźwięk, a tekst powiększał się z minuty na minutę. 

Dawno nie czuł się tak cudownie. Jakby blokada zniknęła za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Opisywał wszystko: to jak dotarł do Lester, o liścikach na podartych kartkach papieru, tajemnicy, a przede wszystkim o swoich uczuciach. Tak bardzo brakowało mu dotyku klawiszy klawiatury. I tak przez ostatnią godzinę napisał cztery strony tekstu. 

Wyłączył zmęczony laptopa, po czym położył głowę na biurku. Poczuł ogromną ulgę. Coś, co go trzymało przez tyle czasu w ciasnej klatce, nagle odeszło w zapomnienie. Jego serce ponownie biło niezwykle szybko, a palce bolały od długiego korzystania z klawiatury. Oczy piekły tak samo mocno, jak ostatnio, gdy pisał po nocach nowe rozdziały swojej książki. Z głębokim westchnieniem usiadł wygodniej na krześle, po czym przeciągnął się leniwie. Zbliżało się południe, a to oznaczało obiad. Był już bardzo głodny. 

Jug był niezwykle zdziwiony, gdy spostrzegł siedzącego kota pod drzwiami. Potem zauważył, że powłoka drewna miała sporo śladów od jego pazurów. Gdy tylko wyszedł z pokoju, Thomas wszedł do środka i położył się w tym samym miejscu, z którego go czarnowłosy wyrzucił.

- Dziwny kocur - wzruszył ramionami nastolatek. 

Chłopak zbiegł po schodach dokładnie omijając przedostatni, trzeszczący stopień. Ciocia przygotowywała frytki ze świeżych ziemniaków, więc brzuch Jugheada od razu wydał z siebie głośny odgłos burczenia. 

- Wytrzymasz jeszcze kwadrans? - zaśmiała się ciotka Irmina. 

- Postaram się - odpowiedział również śmiechem chłopak. Dla frytek mógł się poświęcić.

Usiadł na jednym z krzeseł przy stole w kuchni, po czym sięgnął po winogrono. W środku panował ogromny upał, bo ciocia przygotowywała posiłek. Przydałaby się w tym domu klimatyzacja.

Last word | Jughead Jones Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz