Mijały kolejne dni, które ciągnęły się w nieskończoność według Jugheada. Mimo idealnej pogody w Lester, chłopak nie mógł znaleźć dla siebie zajęcia. Codziennie rano wstawał, otwierał okno, by zobaczyć nieodczepione klamerki z wiadomościami. Ciągle patrzył w zasłonięte roletą okno i zastanawiał się, czy ta przygoda właśnie się zakończyła? Czy na dobre zniszczył nietypową więź, jaką nawiązał z drugą osobą?
Na szczęście zaczął ponownie pisać. A tym zajmował się znacznie więcej niż zwykle. Siedział przed ekranem laptopa długie godziny, a jego jedynym towarzyszem był Thomas, który rankiem znikał i wracał późnym popołudniem, żeby wieczorami codziennie zasypiać koło Juga. Pisanie pozwalało mu uwolnić się od wszelkich trosk. Jakby pozbywał się całej negatywnej energii, która kumulowała się w nim przez dłuższy czas.
Pewnego sobotniego popołudnia ponownie wodził wzrokiem po klawiaturze swojego komputera. Od czasu pozbycia się blokady napisał ponad pięćdziesiąt stron tekstu. Z jednej strony czuł się szczęśliwy, z drugiej stawał się coraz bardziej apatyczny. Nie miał siły na nic więcej. Ciocia Irmina zapukała do drzwi, po czym weszła z talerzem, na którym znajdował się pokrojony arbuz.
- Nie jesteś głodny, Jughead? - spytała odgarniając kosmyk jego czarnych włosów, który wymknął się spod czapki.
- Jakoś niespecjalnie - odpowiedział nie rzucając nawet krótkiego spojrzenia ciotce.
Pani Lawton westchnęła głośno, po czym dotknęła czoła Juga swoją dłonią. Nastolatek zmarszczył brwi, po czym po raz pierwszy od dłuższego czasu spojrzał na coś innego niż ekran laptopa.
- Sprawdzam, czy nie masz gorączki - powiedziała ciocia, na co on wywrócił oczami. - Dosyć tego, Forsythe, masz szlaban na komputer - dodała zła, a chłopak otworzył buzię szeroko ze zdziwienia. - Od kilku dni jesteś w podłym nastroju i nie ma to nic wspólnego z wyjazdem twojego przyjaciela, bo już wtedy zachowywałeś się dziwnie. Wynocha na dwór, już!
Ciocia Irmina nie żartowała. Wyprowadziła swojego bratanka prosto na dwór, a następnie kazała mu uporządkować schowek na narzędzia ogrodowe, który znajdował się na końcu działki. Jughead był bardzo niezadowolony z takiego obrotu sprawy. Już od dwóch dni myślał, żeby stąd wyjechać. W tym momencie nic go tutaj nie trzymało i równie dobrze mógł się nudzić w Riverdale z przyjaciółmi (a raczej ich namiastką, która została na wakacje w mieście).
Samo porządkowanie schowka zajęło mu dwie godziny. Na dworze panował upał, przez co na jego bluzce z literą "S" odznaczały się spore ślady potu. Jego twarz przypominała kolorystycznie dorodnego pomidora, a stróżki potu odznaczały się na jego szyi. Pierwsze, co zrobił to usiadł na ganku obok Thomasa po czym wyciągnął przed siebie nogi. Zerknął na dom sąsiadów, którzy mieszkali obok. Ich podjazd buł pusty, jakby budynek nadal pozostawał niezamieszkany. Potem spojrzał na niebo, gdzie pojawiło się kilka chmur. Jedna z nich przypominała mu królika w kasku na motocyklu. Był okropnie zmęczony, więc nawet nie zauważył kiedy zmorzył go sen.
Obudził go grzmot. Gdy otworzył oczy słońce znikało za ciemnymi chmurami, a w tle pojawiła sporej wielkości błyskawica. Jughead zaczął liczyć, żeby określić jak daleko jest od niego burza. Tuż przed wejściem do domu ostatni raz spojrzał na dom sąsiadów, gdzie tym razem stał samochód na podjeździe.
Kolejna błyskawica przecięła niebo, więc czarnowłosy jak najszybciej poszedł schować się do domu. Ciocia stała przy oknie w kuchni, a obok niej siedział czarny kocur, którego delikatnie głaskała. Wyglądała na zmartwioną.
- Coś się stało, ciociu? - spytał Jughead również patrząc przez okno.
- Nic, kochanie - odpowiedziała. - Nie lubię burz - dodała, po czym uśmiechnęła się pod nosem. - Na szczęście wujek już przyjechał. Za kwadrans zjemy obiad, idź się umyć, skarbie. Przyda ci się zimny prysznic po takim upalnym dniu.
Jones ruszył po schodach na górę i jak zwykle ominął trzeszczący schodek. Nawet kot go przeskakiwał! Podążał właśnie za nim prosto do łazienki i zapewne zamierzał drapać w drzwi, jeśli chłopak by go nie wpuścił do środka.
Po orzeźwiającym prysznicu czarnowłosy zszedł na obiad, gdzie przywitał się z wujkiem. Zwykle obaj dużo rozmawiali przy wspólnym posiłku. Burza na dobre się rozszalała, bo na całym osiedlu wyłączono prąd na pół godziny. Na szczęście, gdy wszystko się uspokoiło, elektryczność powróciła do domu Lawtonów.
Wujek Andrew namówił chłopaka, żeby zagrali w jakąś grę planszową. Skończyło się na Scrabble. Pan Lawton był mocnym rywalem, dlatego od dwóch godzin obaj siedzieli wymyślając co bardziej skomplikowane słownictwo.
- Uznajmy to za remis - powiedział wuj do chłopaka, gdy obu zabrakło już inwencji twórczej. - Odkąd dzieciaki wyjechały, nie mam nawet z kim grać w planszówki.
- Gdzie tak właściwie są Tyler i Patrick? - spytał czarnowłosy.
- Tydzień temu dostałam od nich kartkę z Londynu - wtrąciła się do rozmowy ciocia. - Nawet nie wiedziałam, że mieli visę, żeby tam lecieć. Teraz zapewne ruszyli gdzieś dalej. Czasem dostajemy od nich maile.
- Nie martwicie się o nich?
- Jasne, że tak, ale gdy byłem w ich wieku, zrobiłem dokładnie to samo. Nie mogłem im tego zabronić - powiedział wujek. - Niech się wyszaleją, póki mają czas. Potem pójdą na studia, będą musieli przez dłuższy czas skupić się na nauce.
- Wracając do maili: ciociu, oddasz mi mojego laptopa? - Jughead posłał swojej ciotce szeroki, proszący uśmiech.
- Już od dawna jest w twoim pokoju - wywróciła oczami kobieta. - Leć się zalogować do wirtualnego świata.
Dwa razy nie musiała mu powtarzać. Jug miał ogromną ochotę na pisanie. Gdy tylko wszedł do środka przytulił swojego laptopa do siebie. Wyglądało to komicznie, ale dzięki temu urządzeniu napisał książkę, która wkrótce miała zostać wydana. Czarnowłosy podszedł do okna, żeby je otworzyć. Chciał wpuścić odrobinę świeżego powietrza po burzy. Zerknął na okno sąsiadów, które pozostawało nadal zasłonięte. Jednak zauważył drastyczną różnicę. Wiadomości od niego zniknęły, a jedna znajdowała się po jego stronie.
Jughead poczuł przez chwilę ulgę, że wszystko wróciło do normy, jednak zdał sobie sprawę, że w środku mógł otrzymać wiadomość w stylu "odczep się, dziwaku". Dlatego szybko odpiął klamerkę z wiadomością, po czym odwinął kartkę.
"This time, don't need another perfect lie
Don't care if critics never jump in line
I'm gonna give all my secrets away "14 DNI
*Tym razem, nie potrzebuję kolejnego perfekcyjnego kłamstwa.
Nie troszczę się o to, że krytycy nie czują tego samego
Zamierzam ujawnić wszystkie moje sekrety.

CZYTASZ
Last word | Jughead Jones
FanfictionJughead Jones po męczącym roku szkolnym opuszcza rodzinne Riverdale, żeby odwiedzić ciotkę w Lester podczas letnich wakacji. Oprócz zmęczenia, jakie odczuwał przez pracowite kilka miesięcy, zauważył u siebie brak chęci i pomysłów do pisania, przez c...