Rozdział 19

9.4K 541 86
                                    

- Proszę nie złość się już Axel.

Zamarłem w miejscu.........


#Axel

  Czas w tym momencie się dla mnie zatrzymał. Nie mogłem w ogóle przyjąć do świadomości tego co przed chwilą się zdarzyło.Słoneczko się odezwało. Jej głos jest cichutki, bardzo delikatny. Przynoszący ukojenie i spokój mojej duszy jak i ciału, coś niesamowitego. Stałem cały czas w tym samym miejscu, z nią w ramionach i nie wiedziałem jak zareagować, co powiedzieć. Byłem tak szczęśliwy, uradowany, a z drugiej strony zaskoczony i zszokowany. Poczułem jak Martuś zaczyna delikatnie wiercić się w moim uścisku, tak jakby próbowała się uwolnić. Dopiero po chwili zorientowałem się, że z tego wszystkiego za mocną ją trzymałem i to przez to tak się wierciła.

  Poluzowałem mój uścisk i żwawym krokiem podszedłem do łóżka i ułożyłem ją na nim. Odszedłem na chwilę, aby zamknąć drzwi i w ten sposób zapewnić nam upragnioną prywatność i spokój. Kiedy się odwróciłem stanąłem jak wryty i teraz to już naprawdę nie wiedziałem jakie emocje we mnie się kumulowały, takiego widoku się nie spodziewałem. Myszka siedziała na naszym wielkim łóżku, otulona ze wszystkich stron kołdrą, a z jej oczek, strumykami lały się łzy. 

  Jak najszybciej podszedłem do łóżka. Nie wiedziałem co się stało, czy to przez to że ją mocniej trzymałem? Chciałem wziąć myszkę na ręce, ale kiedy tylko wyciągnąłem do niej ręce ta cofnęła się. Co się stało, przecież było już tak dobrze.

- Myszko, co się stało, nie bój się mnie - ponownie wyciągnąłem ręce, lecz skutek był taki sam jak poprzednio - Martuś o co chodzi - przestała płakać i teraz widziałem jak walczyła ze sobą, nie mogę ją zmuszać do wykonania czegoś, czego ona sama nie chcę, więc cierpliwie czekałem na jej reakcję.

-  Jesteś na mnie zły prawda? - cichutki głos przerwał moje oczekiwanie. Od razu odetchnąłem z wielką ulgą. Jednak po chwili dotarł do mnie sens wypowiedzianych przez nią słów. Dlaczego ona w ogóle o czymś takim pomyślała?

-  Co... oczywiście, że nie jestem, dlaczego tak w ogóle pomyślałaś misiu? - co ja znowu narobiłem źle, zawsze kiedy wydaje mi się, że jest dobrze jest zupełnie na odwrót.

-  No bo... jak się odezwałam......to wyglądałeś jakbyś się naprawdę zezłościł......i jak później myślałam, że wyjdziesz......ale jednak tego nie zrobiłeś.....i.i.i później już nie wyglądałeś na złego....ale myślałam że dalej jesteś zły....- mówiła, bardzo szybko, bardzo cicho i od razu na pierwszy rzut oka można było dostrzec, że jest bardzo zestresowana. Ciężko jej było złożyć zdanie, a fakt że nie mówiła przez trzy lata nie wnosi nic dobrego.

  Nie tracąc więcej czasu zsunąłem z niej kołdrę i mocno przytuliłem w tym samym czasie sadzając ją sobie okratkiem na kolanach. Jeszcze cieplej zrobiło mi się na sercu kiedy wtuliła się we mnie i objęła ramionami. Była taka malutka i drobna, za każdym razem kiedy miałem ją w ramionach, lub ją przytulałem bałem się, że mogę ją połamać.

-  Nigdy nie byłem i nie będę na ciebie zły, naprawdę. I nawet nie wiesz jak się cieszę że nareszcie się odezwałaś kochanie - jej głowa leżała na moim ramieniu a wielkie patrzały były wlepione we mnie. Kiedy wypowiedziałem ostatnie zdanie jej twarzyczkę opanowały dwa różowiutkie rumieńce. Uśmiechnąłem się szeroko na ten widok, a ona jeszcze bardziej z zawstydzenia wtuliła twarz w moją szyję. Zaśmiałem się radośnie i pocałowałem ją w czółko.

 Jej niewinność i słodycz mnie rozbrajała. Zresztą coś mi się wydaje że nie tylko mnie. Kiedy pomyślę, że wszystkie niesparowane wilki zaczęły by latać za nią z jęzorem na wierzchu i namiotem w spodniach krew mnie zalewa.  Chyba kurwa po moim trupie, jeżeli na coś takiego pozwolę.

-  Axel....yyy....coś się stało? - no nie i kurcze znowu odleciałem. Mam tylko nadzieję, że przypadkiem nie zawarczałem, haha to mogło by być śmieszne. Co ja gadam wtedy to dopiero musiał bym się tłumaczyć.

-  Nie nic skarbie, a teraz chodź trzeba coś zjeść - i właśnie to słowo "zjeść" jest chyba takim zakazanym słowem w jej słowniku. Zaraz jak to powiedziałem wyrwała mi się i z powrotem zniknęła pod kołdrą. Oj trzeba będzie ten nawyk zmienić jak najszybciej - O nie kochanie tak się nie będziemy bawić - nie czekając tym razem na odzew z jej strony odkopałem ją z tej prowizorycznej osłony i jednym ruchem wziąłem na ręce. Od razu po oderwaniu od łóżka Marta zareagowała głośnym piskiem i próbą wyrwania się, lecz co tu dużo ukrywać jestem o wiele, wiele, wiele, wiele razy silniejszy od niej - Przykro mi skarbie ze mną w tej kwestii nie wygrasz. - Odpuściła wyrywanie, lecz w zamian za to założyła ręce na piersi i z obrażoną miną pozwoliła mi się dalej nieść. W tym momencie jedyne na co miałem ochotę to na roześmianie się. Otworzyłem drzwi i zacząłem podążać w stronę kuchni na naszym piętrze. Teraz cieszę się, że kazałem ją tu wybudować, przynajmniej na razie nie muszę martwić się o jej bezpieczeństwo, a tak było by w głównej jadalni.

  Maleństwo najwidoczniej zainteresowało się gdzie podążamy, gdyż jej "obrażona strona" zniknęła w mgnieniu oka. Kuchnia była przestronna biało-granatowa miała całe potrzebne wyposażenie, plus jakieś gadżety, które tak naprawdę nie wiem czemu służą. Posadziłem ją na wyspie kuchennej i oddaliłem się do lodówki, aby zobaczyć co w niej się znajduję i czy z tych składników będę w stanie, z moimi umiejętnościami coś ugotować. Na całe moje szczęście znajdowały się tam wszystkie produkty potrzebne do zrobienia omletu z serem i pomidorem.

  Kiedy już wszystko było mniej więcej zrobione, a patelnia rozgrzewała się, powróciłem wzrokiem do miejsca gdzie siedziała Marta. Tak dokładnie siedziała, bo już gdzieś zniknęła. Zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu i zobaczyłem ją jak stąpa po wysokich blatach kuchennych zmierzając w kierunku wielkiego okna. Gdyby się teraz przypadkiem potknęła lub pośliznęła zszywanie głowy było by nieuniknione. Zanim jednak zdążyłem zareagować myszka siedział już po turecku, wyglądając przez wielkie okno. Czując na plecach mój wzrok odwróciła się na moment uśmiechnęła i z powrotem wróciła do obserwowania, natomiast ja do smażenia.

 Kiedy już wszystko było gotowe i nałożone na talerz, podszedłem do niej z zamiarem jej nakarmienia, ach to będzie trudne. Kiedy podszedłem do okna i przez nie wyjrzałem zauważyłem małe dzieci bawiące się na podwórku, na ustach słoneczka widniał delikatny uśmiech. Tak dzieci potrafią zawsze rozweselić.

  Miałem już nałożony na widelec kawałek omleta i przygotowywałem się do podania go jej, lecz w tym przeszkodził mi jej zdenerwowany głos.

-  A..a..axel? - Wyjrzałem kolejny raz przez okno i zobaczyłem coś co miałem nadzieje, że jeszcze przez chwilę nie ujrzy światła dziennego. Dzieci dla zabawy zaczęły przemieniać się w małe wilczki i ganiać za sobą. No to kurcze mamy problem. Odwróciłem się w jej stronę i wdziałem szok i strach na jej twarzy.

- Axe...axel o c.. - więcej nie zdołała powiedzieć gdyż włożyłem jej do budzi kawałem omleta. Okej no to mamy bardzo duży problem..............

===================================================

Witam wszystkich, mamy kolejny rozdział.

W zeszłym tygodniu nie było rozdziału ze względu na to że wattpad odmówił mi kompletnie posłuszeństwa, ale już jestem

Dziękuję za ponad 40 tys. odsłon!!!!!!

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał.

Rozdział 1152 słów.

                     Do zobaczenia!!!


Droga przez mękiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz