Rozdział 20

8.3K 484 30
                                    

Rozdział dedykowany: @królewna123 i @LittleSwettPandicorn doczekałyście się :)


#Marta

  Nie mogę w to uwierzyć, tyle czasu. Tyle czasu trwałam w milczeniu, aż trzy lata i teraz nagle z dnia na dzień...nie wróć tak naprawdę z minuty na minutę to się zmieniło. Wstyd się przyznać, ale okazało się, że w ogóle nie pamiętałam swojego głosu. Zapamiętałam go jako, bardzo wysoki i piskliwy, teraz był bardziej dojrzały i mniej nie przyjemny dla ucha. Widziałam, po minie chłopaka, że był w ie małym szoku i naprawdę myślałam, że będzie na mnie krzyczał czy coś w tym stylu. Rodzice zawsze krzyczeli na mnie jak coś powiadałam, czy chciałam się o coś spytać. Dlatego myślałam, że z nim będzie tak samo. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu i zarazem szczęściu stało się dokładnie na odwrót.

  A wracając do kwestii rodziców. Ach......patrząc na moją sytuację i położenie w jakim się znalazła, to według wszystkich książek które czytałam i mają podobny wątek powinnam zacząć obmyślać plan ucieczki. Ale.... ja tego nie chcę. Nie chce wracać do tamtego piekła w którym każdego dnia zastanawiałam się tylko czy przetrwam, bez zbędnych kłótni, siniaków czy ran. Co nie oznacza, że nie chcę dowiedzieć się co ja tutaj w ogóle robię i jak się tu znalazłam. A co najważniejsze dlaczego ten obcy mi chłopak już stał się dla mnie bardzo ważny i dlaczego tak szybko zaczynam mu ufać i powoli się przed nim otwierać.  Muszę być bardziej ostrożna, już nie raz zdarzyło się, że komuś pochopnie zaufałam i po chwili tego okropnie żałowałam.

  I jeszcze jedna sprawa nie daje mi spokoju czyli ludzie w tym domu. Tak naprawdę, wszyscy tutaj zachowują się dziwacznie. Nie patrzą na nas, znaczy przynajmniej na mnie i Axela, a na jego widok cali dygotają ze strachu. I jeszcze te dziwaczne zwroty "Alfa", "Luna" o co w tym w ogóle chodzi? Próbowałam poszukać w pamięci z czym kojarzą mi się te dwa słowa i jedyne na co wpadłam to zwierzęta, drapieżniki, a dokładniej wilki. Jednak to bezsensowne, bo niby co to ma wspólnego ze mną, czy z nim. Luna oczywiście oznacza księżyc, noc czy też księżniczkę-boginię księżyca, ale to tak samo nie ułatwiło mi rozszyfrowania tutejszego znaczenia tych zwrotów.

  Aktualnie jestem niesiona gdzieś przez Axa na rękach, a co jest dla mnie najtrudniejsze w tym wszystkim to to ,że próbuję udawać obrażoną, ale sądząc po jego minie i lekkim uśmiechu na ustach, chyba nie za bardzo mi to wychodzi, no cóż co prawda to prawda nigdy nie byłam wybitną aktorką. A próbuje udawać złą, ponieważ znowu nie dał mi, żadnego wyboru tylko zrobił to co chciał. Ja naprawdę nie wiem dlaczego on uwziął się tak bardzo na to jedzenie. Wcześniej kiedy jadłam zazwyczaj raz na dzień lub dwa nic się nie działo, a od kąt tu jestem, każdego dnia jem tyle co normalnie przez tydzień. I naprawdę jest mi ciężko nie jestem do czegoś takiego przyzwyczajona, a on jak na złość nie umie tego zrozumieć.

  Korytarz przez który szliśmy był piękny. Czerwono - burgundowe ściany, czarne wzory przypominające oblatający każdy zakamarek bluszcz, gdzie nie gdzie mający maleńkie drobinki srebrnego pyłu, nadawał jeszcze większej tajemniczości i magi temu miejscu. Po naszej lewej stronie znajdowała się ciemno dębowa barierka z bogato rzeźbionymi nogami. Nie zdołałam zobaczyć co przedstawiają, lecz kiedyś indziej się tym zajmę. Natomiast po prawej co jakiś czas znajdowały się drzwi takiego samego koloru jak barierka. Było ich bardzo dużo a sam korytarz był bardzo długi i szeroki.

  Po jakimś czasie, doszliśmy,a właściwie to on doszedł do przestronnej biało-granatowej kuchni. Podszedł do ciemnego blatu, posadził mnie na nim, a sam odszedł w stronę lodówki. Z racji tego, że jestem osobą która nie potrafi usiedzieć w jednym miejscu postanowiłam zrobić sobie mały spacerek i przemieścić się pod wielkie okno które zajmowało prawie całą jedną ścianę. Szybko przemaszerowałam po idealnie wypolerowanych i wyczyszczonych blatach kuchennych, a widok który zobaczyłam za oknem zaparł mi dech w piersiach.

  Cały dom jak i różne pomniejsze domki znajdujące się na około niego były umiejscowione na wysokim wzgórzu. W oddali można było dostrzec wielki, ciemny, gęsty las. Zaczynał się on już jak mniemam u podnóża wzniesienia i rozciągał tak daleko, że nie potrafiłam dostrzec jego końca, dodatkowo rósł on z każdej strony. Bardziej na wschód mogłam dostrzec krystaliczną rzekę była ona tak samo wielka jak wszystko tutaj. Kiedy oderwałam oczy od tego bajecznego krajobrazu, spoglądnęłam w dół. Byliśmy na dość dużej wysokości, lecz spokojnie mogłam dostrzec wszystko co działo się na dole. I to był jeden z cudowniejszych widoków.

  Na podwórku znajdował się ogromny plac zabaw zjeżdżalnie, huśtawki, hamaki, tory przeszkód, trampoliny, pajęczyny, piłki, materace i wszystko co można sobie wymarzyć, a w tym wszystkim dzieci. Małe słodkie łobuzy obstawiam, gdzieś mniej więcej cztery do siedmiu lat. Jedne zjeżdżały, drugie bawiły się w chowanego co z góry wyglądało przezabawnie. A jeszcze inne goniły się na wzajem co chwilę się przewracając. Naprawdę chodź bym chciała nie mogła bym ukryć uśmiechu który formował się na moich ustach. Kątem oka zobaczyłam, że podchodzi do mnie Axel z pełnym talerzem, kurcze on naprawdę nie odpuści.

  Ponownie skierowałm swój wzrok na dzieci i zobaczyłam coś w co nie mogę uwierzyć własnym oczom. Dwoje chłopczyków wywróciło się jeden za drugiego, lecz nie to było przerażające, tylko po chwili obydwaj zmienili się w małe wilczki, tak dokładnie w małe puchate wilczki i w ten sposób zaczęli za sobą ganiać. Zamrugałam jeszcze raz, przecież to nie może być prawda, coś takiego jest niemożliwe. Otworzyłam oczy z powrotem jednak zobaczyłam dokładnie to samo.

-  A...ax...axel - udało mi się tylko tyle wyjąkać, nie wiem o co chodzi, co to do jasnej cholery ma być. Może to przez to,że tak długo leżałam i po prostu  mi się to zwidziało, jednak sądząc po minie Axela, która wyglądała tak jakby zaczął się denerwować wiedziałam, że to nie są zwidy tylko prawda, to by wyjaśniało te wszystkie zwroty kierowane w jego stronę. Ale dalej nie wiem co ja mam z tym wspólnego. A poza tym nie, nie, nie to nie może być prawdziwe, może tylko robi sobie żarty.

-  A..axel... o c....- tyle tylko zdołałam powiedzieć, gdyż wpakował mi do buzi jak mniemam kawałek jakiegoś omleta. O nie kochany tak się bawić nie będziemy, mam wrażenie, że masz mi wiele do powiedzenia oraz wyjaśnienia..........................


==================================================

Nie bijcie jestem, jestem....

Długa przerwa tak wiem przepraszam, ale już wszystko opanowane.

Ten rozdział to tak naprawdę tylko połowa jednego długiego, miałam dać od razu cały, jednak ze względu na zaistniałą prywatną sytuację, wolę mieć coś napisane w pogotowiu.

 Dzisiaj trochę ze strony Marty, mam nadzieję, że się podoba.

Rozdział 1109 słów.

                             Do zobaczenia!!!!

Droga przez mękiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz