Rozdział 24

7.7K 414 20
                                    

#Marta

Chciałam odejść kawałek i bardziej rozejrzeć się po tym miejscu. Lecz on złapał mnie za rękę i przystawił palec do ust w taki sposób, że informował mnie, abym nic nie mówiła. Nie wiedziałam o co mu chodzi, lecz on z uśmiechem wskazał w jedno miejsce. Popatrzyłam tam jednak na początku nic nie zauważyłam. Po chwili jednak zobaczyłam między drzewami i wysoką trawą ruch. Przyglądnęłam się bardziej i po chwili nie mogłam uwierzyć w to co widzę....

 Na niewielką polanę całym stadem wyszły pegazy. Ale jak, przecież te stworzenia występowały jedynie w baśniach i dobranockach. Jednak w sumie co się dziwić, wilkołaki podobno też istnieją wyłącznie w bajkach, tylko w takim razie dlaczego stoję właśnie koło jednego z reprezentantów tego gatunku.  Na polanie na moje oko znajdowało się już około pięćdziesiąt pegazów, a to nie były jeszcze wszystkie. Na razie nie zwróciły na nas uwagi wiec w spokoju mogłam się im przyjrzeć.

Już jako mała dziewczynka uwielbiałam konie. Babcia mówiła mi, że jej tata także jeździł konno i bez tych pięknych stworzeń podobno nie wyobrażał sobie życia. Tę pasję odziedziczyłam prawdo podobnie po nim z czego jestem niezmiernie szczęśliwa. Nigdy nie miałam okazji profesjonalnie uczyć się jeździectwa, ale kiedy tylko znalazłam chwilę czasu i udało i się niezauważonej wymsknąć z domu biegłam do domu moich sąsiadów, których dom znajdował się na końcu małego lasku. Było to starsze małżeństwo, które posiadało dwa piękne ogiery jeden maści karej z dwiema skarpetkami, drugi natomiast siwy z jednym rybim oczkiem. Zawsze jakoś wolałam tego karego, mimo że był bardziej uparty i zawzięty lepiej się dogadywaliśmy. Na początku tylko je czyściłam, czy po nich sprzątałam. Dopiero po jakimś czasie, kiedy już się z nimi lepiej poznałam, spróbowałam swoich sił w siodle. Na początku nie było łatwo lecz z pomocą pana Scotta, z czasem zaczęło mi to nawet wychodzi. To są jedne z moich nielicznych, dobrych wspomnień do których z wielką przyjemnością wracam. Co z tego, że nie raz całowałam piasek lub miałam takie zakwasy, że nie mogłam ręki podnieść, ale kochałam to i zresztą dalej kocham i bardzo mi tego brakuje.

Moje cudowne rozmyślenia, przerwał dotyk Axela na moim ranieniu i jego ciche powarkiwanie. Zanim zdążyłam zorientować się co się dzieje znalazłam się za jego plecami, które bardzo skutecznie uniemożliwiały mi zobaczenie co tak zaniepokoiło chłopaka. Zaczęłam rozglądać się dookoła, bo może przynajmniej w taki sposób, chodź w małym stopniu zorientuje się o co chodzi. Pegazy które chwilę temu w ogóle nie zwracały na nas uwagi teraz poruszały się bardzo niespokojnie i widać, że naszą obecnością nie są zadowolone. Ogiery starały zasłonić i oddzielić od nas jak najbardziej klacze i źrebięta, bały się nas i uważały za zagrożenie co z mojej i Axela jak mniemam perspektywy wydaje się dość dziwne, bo to zdecydowanie my jesteśmy w tej gorszej sytuacji. Lekko wychyliłam się zza Axela i rzuciłam okiem na to to dzieje się z przodu. Kasztanowaty ogier, o co najmniej metrze dziewięćdziesiąt w kłębie, co chwila stawał dęba i rzucał się w naszą stronę. Skrzydła miał rozpostarte i nastroszone, a jego oczy zrobiły się neonowo zielone, widać że nasza obecność nieźle go zezłościła i zdenerwowała, dodatkowo jak mniemam trafiliśmy na głównego i najważniejszego ogiera tego haremu. Axel co chwila powarkiwał na niego przy tym machając rękami i starając się go odgonić, jednak on chyba nie miał nigdy z końmi czy z pegazami do czynienia i nie wie, że w ten sposób może go tylko zachęcić do zaatakowania. Złapałam go delikatnie za ramiona, aby dać mu do zrozumienia,że nic tym nie wskóra. Chłopak popatrzył się na mnie, a z jego oczu mogłam wyczytać powagę, ale także lekki niepokój.Uśmiechnęłam się do niego słabo i powolnym krokiem ruszyłam w kierunku ogiera. Kiedy Axel zobaczył co chcę zrobić szybko złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.

- Zwariowałaś, co ty chciałaś zrobić. Chcesz aby to coś cię zabiło?! - okej akurat, aż takiego wybuchu się nie spodziewałam, zresztą zwierzęta też nie przez to zaczęły jeszcze bardziej panikować i się rzucać.

- Po pierwsze nie "coś" tylko pegaz i ogier, po drugie nie krzycz bo jeszcze bardziej je denerwujesz, a po trzecie nic by mi takiego nie robił - moja wypowiedź widać, że dość mocno zdziwiła Axela, zresztą mnie tak samo. Od kiedy ja niby nie boje powiedzieć tego co mam namyśli? A no tak od kiedy go zaczęłam lepiej poznawać. W tym chłopaku jest coś takiego, że nie boje się przy nim, aż tak bardzo otwierać i być sobą. Trochę mnie to dziwi, ale na razie zostawmy to na później, aktualnie muszę postarać się załagodzić jakoś sytuację ze zwierzętami oraz opanować rumieńce, które jak mniemam pojawiły się na moich policzkach i nieudolnie co potwierdził śmiech Axela próbowałam je ukryć. Zaczęłam wykręcać się z jego uścisku, a kiedy jakimś cudem mi się to udało, dość szybkim tempem przemieściłam się w pobliże tego macho ogiera, który cały czas strzelał barany.

Kątem oka widziałam jak Axi próbuje do mnie podejść lecz drogę zatorowały mu przebiegające na drugą stronę dwie młode klaczki. Ja nie zwracając na nich dłużej uwagi wolnym krokiem zaczęła podchodzić do tego dzikusa. W pewnym momencie mnie zauważył i o dziwo przestał wierzgać, tylko zaczął mi się intensywnie przyglądać. Jego oczy wróciły do swojego ciemniejszego koloru, a skrzydła zaczęły się składać. Delikatnie wyciągnęłam w jego stronę dłoń, a ten kwiknął i pędem ruszył prosto na mnie. Usłyszałam krzyk Axela, jednak ja dalej stałam w jednym miejscu, naprzeciw rozpędzonego wierzchowca........



==============================================================================

Powrót z zaświatów normalnie. Witam tych którzy w ogóle jeszcze tu są i znoszą moją nieobecność.

Bardzo krótkie wytłumaczenie od 20 kwietnia do 11 maja siedziałam w szpitalu bez internetu. Dlatego choć bym chciała nie dałam rady was nawet o tym poinformować.

 Tak wiem obiecałam także maraton i cały czas o nim pamiętam, dodatkowo mogę powiedzieć wam że w jego trakcie bardzo, ale to bardzo dużo się wyjaśni. Później z powrotem w ich ich historii będzie pod górkę, ale to wszystko zobaczycie.

 Rozdział szczerze taki sobie, ale pisany ma szybko, ponieważ chciałam pokazać, że jestem i wracam.

Rozdział 997 słów.

Do zobaczenia!!!!







Droga przez mękiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz