Rozdział 23

8.5K 444 54
                                    

#Marta

Te dzieciaki są prześwietne, wszędzie jest ich pełno, mają sto pomysłów na sekundę, biegają, krzyczą, piszczą, bawią się i po prostu korzystają z dzieciństwa tak jak należy. Kiedy tak patrze na nich przypomina mi się moje dzieciństwo, które nie było niestety chodź w małym stopniu podobne do ich. Fakt faktem moja siostra to co innego, jednak czy tak strasznie żałuję tego dzieciństwa? Gdyby się nad tym zastanowić to trochę na pewno, ale patrząc na to z innej strony, kiedy byłam mała myślałam, że każdy tak ma dopiero z czasem, jak zaczęłam rosnąć zaczęłam zauważać, że moich przyjaciół rodzice traktują zupełnie inaczej niż moi mnie. Więc jak teraz się nad tym zastanawiam i wiem, iż to głupio zabrzmi, ale cieszę się, że jako dziecko no trzeba to przyznać byłam dość głupia i ślepa na to co działo się dookoła mnie, jednak gdybym to zauważyła to i tak nie mogła bym nic zrobić więc wiele nie straciłam.

Nagle wszystkie rozmowy ucichły, dzieci znieruchomiały i odwróciły się w stronę drzwi. Podążając za nimi wzrokiem po chwili już wiedziałam czyj widok ich tak zamurował. W drzwiach stał Axel. Myślałam, że po tym jak go zostawiłam będzie na mnie zły lecz jego wygląd nic z tego nie potwierdzał.  Wyglądał wręcz przekomicznie, wysoki, postawny chłopak zginający się w pół, aby zmieścić się w małych drzwiczkach od domku. Skanował swoim wzrokiem całe pomieszczenie, które zatrzymał dopiero na mnie. W jego kawowych oczach można było dostrzec małe tańczące iskierki szczęścia, troski i ulgi. Wcześniej nie przyglądałam mu się bardzo dokładnie, jestem dość nieśmiałą i strachliwą osobą więc wolałam nie robić nic co przypadkiem mogło by mu się  nie spodobać lub go zdenerwować. Jednak coraz częściej łapie się na tym, że w jego towarzystwie czuje się bardzo swobodnie i nie wstydzę się...można powiedzieć być sobą. Chociaż nie powiem, cały czas czuje się przy nim dziwnie speszona, mniejsza i jeszcze bardziej nieśmiała niż jestem.

Wracając do chłopaka miał około stu dziewięćdziesięciu centymetrów wzrostu, był bardzo dobrze zbudowany, wąskie biodra, szerokie i barczyste ramiona, ogólnie cała jego budowa wskazywała na to, że albo dostał tak świetne geny i nie musiał nic robić, albo pół swojego dotychczasowego życia spędził na siłowni, lub ewentualnie to zasługa tego, że jest w połowie wilkiem. Dalej nie mogę w to uwierzyć, że coś takiego istnieje i wątpię czy kiedykolwiek stanie się to dla mnie normalne. Wracając, idąc cały czas wzrokiem do góry rzuca się w oczy mocno zarysowana szczęka i wyraźnie zaznaczone kości policzkowe. Prosty nos, pełne usta i te cudowne kawowe oczy, włosy natomiast były w kolorze bardzo ciemnego brązu jednak patrząc pod światło gdzie nie gdzie przypominają kolor bordo pomieszanego z brązem. Co tu się dłużej oszukiwać istny ideał.

Z moich obserwacji i zamyślenia wyrwał mnie jego cichy śmiech i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że cały czas skanowałam go wzrokiem. Od razu na moich policzkach zagościły czerwone rumieńce, a ja spuściłam od razu głowę z zażenowania. Kurcze jak mogłam się nie połapać, że on cały czas podczas mojego działania patrzył na mnie.

Usłyszałam, że dalej śmiejąc się wszedł do środka zaczął kierować się w moją stronę. Jego śmiech jednak przerwało dość głośne warczenie, któremu zaraz odpowiedziało drugie, głośniejsze i bardziej władcze. Zaciekawiona od razu uniosłam głowę i zobaczyłam, że wszystkie dzieciaki, bez wyjątku były teraz w wilczej postaci, stały tak ułożone, że całą mnie zasłaniały i wszystkie na raz warczały na Axela, który nie był im dłużny i także odwarkiwał. A za każdym razem kiedy chciał postawić krok w moją stronę na jego nogi rzucały się warczące małe kulki. Patrząc na tę scenę z boku starałam się tylko nie zaśmiać, a było to bardzo trudne.

Jeszce przez chwilę patrzyłam na tą scenkę, ale w końcu podniosłam się z ziemi i ruszyłam w ich stronę. Naprzeciw alfy stał ten łobuz który dzisiaj we mnie wpadł i sądzę, że to on jest tutaj takim podżegaczem. Nikt w dalszym ciągu nie zorientował się,że do nich podeszłam więc wykorzystując to po cichu podeszłam do tego "zbuntowanego" wilczka i wzięłam go na ręce, czemu towarzyszył z jego strony pisk zaskoczenia. Wszyscy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki popatrzyli się na mnie, jedynie Axel zaczął jeszcze bardziej warczeć. Pogłaskałam szybko wilczka po głowie, odłożyłam go na ziemię, podeszłam do Alfy i nie wiem co mnie podkusiło, ale się do niego przytuliłam i chyba to pomogło gdyż w jednej sekundzie przestał warczeć, jego mięśnie się rozluźniły, a on sam przytulił mnie do siebie dodatkowo podnosząc tak, że nie miałam wyjścia i musiałam opleść go nogami w pasie. Jakim cudem on był taki cieplutki, nie wiem może jak był mały połknął jakiś piecyk i teraz go od środka grzeje. Wiem, że to raczej mało prawdopodobne, ale nie umiem tego wyjaśnić. Nie powstrzymując się dłużej wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.

Droga przez mękiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz