"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze."
Moja własna kontynuacja Akademii Wampirów z bloga:
http://mojaroza.blogspot.com/?m=1
Okład...
Ciężko było nam się od siebie odkleić. W końcu Dymitr mnie puścił, a ja wzięłam ubranie i poszłam przebrać się do łazienki. W ten sposób, nie ryzykowałam, że podczas ubierania, ktoś zaciągnie mnie z powrotem do łóżka. A wiem, że Rosjanin miał na to wielką ochotę. Nie powiem, kusząca wizja, ale i tak długo już zwlekam. A chodzi tu o przygotowania do ślubu. Dnia, na który tak czekałam. Już jutro będę żoną Dymitr. Tak ciężko mi w to uwierzyć, gdy przypominam sobie czasy akademii. Ja żoną mojego siedem lat starszego mentora. Kto by pomyślał?
Właśnie weszłam do komnaty królowej.
- No na reszcie. Ile można czekać. - Lissa przytuliła mnie.
- Witamy panią Bielikow.- nabiał się ze mnie Christian.
- Jakby to ładnie brzmiało z innych ust.- westchnęłam udając zawiedzenie.- Twój głos w ogóle nie nadaje się do przemówień. I mam kilka uwag. Po pierwsze, strażniczkę. Po drugie Hathaway- Bielikow. A po trzecie, to dopiero od jutra. Teraz może łaskawie wyjdziesz i pozwolisz nacieszyć się nam brakiem twojego towarzystwa.
Ozera chciał zaprotestować, ale powstrzymało go spojrzenie Lissy. Bez dalszych pretensji moroj opuścił pokój.
- Jeśli chodzi o moje późne przybycie to wczoraj był atak, a w nocy nie odespaliśmy wszystkich wydarzeń. Dymitr nie chciał mnie wypuścić z łóżka.- powiedziałam, gdy byłam pewna, że jesteśmy same.- No, to co? Jutro będę mężatką. Ale się denerwuje.
- Na nerwy czas będzie później. Teraz musisz założyć sukienkę, bo uszyli ją na podstawie twojej miary, ale trzeba dodać kilka poprawek. Tak będzie pasować na ciebie idealnie.
- No dobra. Pokaż mi to cudo.
Na tych poprawkach spędziłam pięć godzin. Nie wiem jak ja wytrzymałam tyle bez ruchu, kiedy szyli moją suknię. A, no tak, nie wytrzymałam. Ciągłe się wierciłam. Ale dla takiego efektu, było warto.
- Lissa, lepsza nawet nie mogła by mi się przyśnić.
- Wiadomo, w końcu szyją ubrania dla królowej.
Suknia ślubna była długa do ziemi, a z tyłu nawet trochę się po niej ciągnęła. Od pasa rozszerzyła się wśród falbanek. Nie miała ramiączek, a w tali została przywiązana szaro-beżową wstążką, za plecami związana w kokardę.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ale to nie koniec przygotowań. Zostały jeszcze do wybrania trzy sukienki. Na szczęście, te były kupne. Jedna dla mnie na wesele. Nie wiem jak to robią w Rosji, czy gdzieś indziej, ale ja nie zamierzam balować i plątać się w sukni ślubnej. Wybrałam białą sukienkę do kolan, też całą w falbankach i bez ramiączek.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Następna dla druhen. Postanowiłam, że będą krótkie i wygodne do noszenia. I pod żadnym pozorem nie będą czerwone. Dość skojarzeń z różami. Dymitr będzie ich miał jeszcze przez całe życie. Na ślubie i tak będzie sporo tych kwiatów. Sukienki moich druhen będą zielone o kroju bombki bez ramiączek. Takie są bardziej seksi. I oczywiście falbanki.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
No i ostatnie dla dziewczynek rzucających płatki róż przed nami. Kilka będzie z Dworu, do tego trzy z dalszej rodziny Mii i Zoja, siostrzenica Dymitra od Karoliny. Kiedy z ukochanym byliśmy w Bai, ona pojechała na jakąś kolonię. Ale dowiedziała się o odmianie wujka. Nie znała go, ale i tak się ucieszyła. Wracając do sukienek. Pomyślałam, że ładnie by wyglądał pochód panien młodych z takimi małymi, różowymi bezami na przodzie. Każda dziewczynka marzy o byciu księżniczką. Piękne, różowe, falbaniaste sukienki do ziemi. Najbardziej zachwyciła mnie taka, z małymi kwiatkami powyżej pasa. Idealna. Zajęło nam to kolejną godzinę.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Wróciłam do domu, ale Dymitra jeszcze nie było. Może to i dobrze, bo nie wiem czy by mnie puścił, a zaraz zaczyna się mój wieczór panieński. Organizowała go Sydney. Podobno ledwo przekonała Lissę, że jako druhny, to ona Jill i Sonia powinna wszystkim się zająć. Rodziny Dymitra w tedy jeszcze nie było, ale mieli dojechać przed rozpoczęciem zabawy. Szybko przebrałam się i poszłam do parku, gdzie była impreza.