Po powrocie na Dwór, od razu poszłam do Lissy. Okazało się, że Tasza zdołała zbiec, przed wykonaniem wyroku. A jeśli chodzi o Iwaszkowa, Dymitr się zgodził, ale pod warunkiem, że będzie to w jego towarzystwie i gdy pracę do pełnego zdrowia. Mam odpoczywać jeszcze 3 tygodnie. Ale chyba, jednak nie wrócę do służby tak szybko jak bym chciała. Już wiem, co dało nam to błogosławieństwo. Sprawdziłam to dziś rano. Tylko jak ja to powiem Dymitrowi? Czy uwierzy mi?
Rozmyślałam tak od samego rana. Mój narzeczony zaraz wróci do domu. Okey, muszę jeszcze raz to przemyśleć. Nie jestem zbyt dobra w delikatnych sprawach, ale postaram się. To dość poważna wiadomość.
Usłyszałam dźwięk klucza w zamku.
- Hej, jak tam dzień.
- Dobrze.- uśmiechnęłam się słabo.
- Co się stało? I nie mów, że nic, bo widzę. Coś cię martwi?
- Muszę ci o czymś powiedzieć. Ale lepiej, żebyś usiadł.- opadł na sofę obok mnie, patrząc mi w oczy i złapał mnie za rękę. - Wiesz, że bardzo Cię kocham. I nie zrobiła bym nic, co mogło by sprawić ci przykrość. Mam być twoją żoną i nie chcę cię stracić. Mój urlop musi trochę się przedłużyć. Przypuszczam, bo nie ma innej możliwości, na czym polega to błogosławieństwo.- teraz najtrudniejsze.- Ja... jestem w ciąży.- wyrzuciłam z siebie.
Patrzyłam w te cudowne brązowe oczy, ale nie wiem co wyrażały. Uwierzył mi? A może zaraz oskarży mnie o zdradę i wyjdzie? On jednak zrobił coś całkiem innego.
Pocałował mnie, tuląc mocno do siebie.
- Roza. Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy. Jesteś jedyną, z którą chcę żyć, a na dodatek możesz dać mi dziecko. Jewa miała rację. Dasz mi więcej niż oczekiwałem. Ja nie... nie wiem co powiedzieć. Kocham Cię. Roza. Chciałbym wykrzyczeć to całemu światu.
-Spokojnie, Towarzyszu.- ulżyło mi.- Z takimi nowinami lepiej zaczekać. To może być niebezpieczne. Dla nas, dla dziecka, no i dla Luny, bo to jej sprawka. Trzeba to wszystko przemyśleć. Jak już wspomniałam, mój urlop musi się przedłużyć. I to o dziewięć miesięcy.
- Wiadomo. Nie pozwolę ci służyć w takim stanie. I oczywiście zostaję z tobą.
- Chyba żartujesz. Nie po to szkoliłeś się na strażnika ,żeby siedzieć w domu.
- Dla ciebie wszystko.
- To dobrze. Zrób coś dla mnie i nie rezygnuj ze służby. Dziękuję.
- Roza, a co jeśli coś się stanie, a mnie nie będzie w pobliżu. Christian ma wielu innych strażników, a ty jesteś sama.
- Kochanie, chyba zapominasz z kim rozmawiasz. Nikt nie ma na koncie tyle strzyg co my, sam mnie uczyłeś walki. Na dodatek umiem obronić się w śnie. Nie tak łatwo pokonać Rose Hathaway. Nie potrzebuję obrony, tylko mam ją zapewnić. Jaka byłaby ze mnie strażniczka królowej, jeśli nie umiałabym zapewnić bezpieczeństwa samej sobie. Ja dam sobie radę. Nie musisz mnie pilnować.
- Tak wiem. Martwię się o ciebie, kochanie.- pocałował mnie.- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. Jestem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie.
Wziął mnie na ręce i zaczął się kręcić, nie przestając się śmiać. Jeszcze nigdy się tak nie zachowywał. Ostatnio miał dużo powodów do radości. Uśmiech wprost nie schodził mu z twarzy. A gdy on jest szczęśliwy, to ja też. Nigdy bym nie pomyślała, że taka rozmowa miała by mieć miejsce. Dzieci dwójki dampirów to coś niemożliwego. Choć z drugiej strony, ja tak już mam. Odkryłam piąty żywioł, znalazłam sposób na odmienienie strzygi, znalazłam siostrę ostatniej członkini rodu Dragomirów, no a teraz jestem w ciąży z innym dampirem. O i zapomniałam wspomnieć, że dwa razy wróciłam z krainy zmarłych. Ale żeby nie było z byt kolorowo, każdemu "niemożliwe" towarzyszy niebezpieczeństwo. Oto mój świat. Może będziesz świadkiem czegoś wielkiego, a może zginiesz. Wchodzisz na własne ryzyko.
CZYTASZ
Rose i Dymitr: Droga Gwiazd
Fiksi Penggemar"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze." Moja własna kontynuacja Akademii Wampirów z bloga: http://mojaroza.blogspot.com/?m=1 Okład...