Mój ukochany położył Lili na tylnym siedzeniu i przykrył kocem. Ale nie pojechaliśmy. Staliśmy na ulicy w swoich myślach. Dymitr chyba już wszystko przemyślał, bo podszedł do mnie i pocałował w czoło. Przytuliłam się do niego.
- To takie przykre.- westchnęłam, powstrzymując łzy.
Nie mogłam teraz płakać. Siostra mnie potrzebowała.
- Wiem Roza.- mu też było ciężko.- Dowiedziałaś się czegoś?
- Mieszkały z chłopakiem jej mamy. Dzisiaj się pokłócili i dlatego wyszły. Jest córką Abe'a. A ty coś wiesz o jej matce?
- Nazywała się Elizabeth Znole. Znalazłem adres chyba jej chłopaka.
- Musimy tam pojechać i zabrać jej rzeczy.- stwierdziłam.
- To jest niedaleko. Pójdę tam, a ty pilnuj jej.- kiwnęłam głową na zgodę.Pochylił się i pocałował mnie namiętnie. Ostatni pocałunek złożył na moim czole.- Uważajcie na siebie. Zaraz wrócę.
Pobiegł.
Wsiadłam do samochodu, koło Lili i położyłam jej małą główkę sobie ja kolanach. Zapięłam prasy i czekałam. Po godzinie wrócił mój ukochany. W rękach miał dwie małe walizki. Włożył je do bagażnika i usiadł za kierownicą. Odjechaliśmy. Przez całą drogę, żadne z nas się nie odezwał. Zatrzymaliśmy się pod domem Abe'a. Kolejna wielka willa. Obudziłam Lili Szła smutno za nami. Zadzwoniliśmy dzwonkiem i po chwili w drzwiach stanął sam gospodarz.
- O witajcie.- powiedział mój ojciec, jak zwykle radosny.
- Hej staruszku. Mam do ciebie pytanie. Pamiętasz nie jaką Elizabeth Znole?
- Hymn... Coś mi świta. A Ela! Była to dobra kobieta.
- Dobrze to ująłeś. Była. Poznaj oto jej córka Lili Znole. To również twoja córka. - popchnęłam do przodu siostrę.
Abe patrzył zszokowany to na małą, to na nas.
- No, tą bezpośredniość ma po tobie.- usłyszałam głos, którego się nie spodziewałam usłyszeć.
- Mama?!- podeszłam do strażniczki i ją przytuliłam.- co tu tu robisz?
- Mieszkam.
***
Dziesięć minut później siedzieliśmy w salonie i wyjaśnialiśmy sobie wszystko, popijając herbatę. Liliana spała w jednym z pokoi. Zaczęli moi rodzice.
- Pamiętasz, że na weselu złapałam jeden z bukietów?- pokiwałam głową. To były kwiaty Mii.- Więc ja z twoim ojcem postanowiliśmy się pobrać.
Za nie mówiłam. Na szczęście Dymitr zachował zimną krew.
- Gratuluję państwu.
- Chwila. A co z księciem Szelskim? Przecież jesteś jego strażniczką.
- Już nie.- wtrącił się mój ojciec. Wyglądał na szczęśliwego. Oboje tak wyglądali.- Teraz to moja strażniczka.- bez skrępowania objął moją mamę ramieniem.
- Wow. No to co mogę powiedzieć? Gratulacje. Cieszę się z waszego szczęścia.- uśmiechnęłam się.
- Naprawdę?!- byli szczerze zdziwieni.
- No tak. Tylko uważać. Wystarczy mi już jedna siostra.
Mama chyba lekko się zawstydziła.
- Jak wolisz może być brat.- Abe siedział nie wzruszony.- A poza tym, my ci do łóżka nie wchodzimy.
- Z tym akurat bym się kłóciła.
I pewnie by tak było, gdyby nie podali obiadu. Obudziliśmy Lilianę, żeby też coś zjadła, ale ona tylko podziabała widelcem w talerzu i wróciła do pokoju spać.
- To teraz wasza kolej.
Dymitr już otwierał usta, ale ja go uprzedziłam.
- Matkę Liliany zabiła strzyga. Mała uciekła, a my ją znaleźliśmy. Wszystkie jej rzeczy są w bagażniku. Teraz pytanie, kto ją będzie wychowywał.
- Poślijcie ją do Akademii.- podsunęła jak zwykle dobra matka Janine Hathaway.
- Żeby miała takie dzieciństwo jak ja?! Nie ma mowy.- oburzyłam się. Nie. Ta dziewczyna zasługuje na coś lepszego.- Jeśli nie chcecie się nią opiekować, my to możemy zrobić.
- Świetny pomysł.- uznał Abe.- No to problem z głowy.
- Żartujesz- powiedziałam jednocześnie ze strażniczką.
Ale z zasadniczą różnicą. Ons nie dowierzała, że on na to pozwoli. A ja nie wierzyłam, że tak szybko się zgodzi.- Przecież to młoda dampirzyca. Kiedyś będzie bronić morojów. Musi się tego nauczyć.
- Będzie, albo nie będzie.- staruszek podważył jej słowa. Oj po cienkim lodzie stąpa. W sumie to oboje stąpają. Przecież to Abe Mazur.- To zależy od niej. A znajdź mi lepszego nauczyciela niż strażnik Bielikow. Przecież to on nauczył naszą córkę tak walczyć. Jest najlepsza na całym Dworze.
- Miała do tego talent.- zaprzeczył mój mąż.- Nigdy nie spotkałem nikogo tak zdolnego, na takim poziomie wiedzy.- nie chciałam robić awantury, więc uznałam to za komplement.
- Talent zapewne ma po mamusi.- mój ojciec popatrzył na swoją nową strażniczkę szczenięcym wzrokiem, od czego ta zmiękła.
Zrobiło mi się niedobrze. Nigdy do tego nie przywyknę. Podczas nieuwagi moroja, Dymitr ścisnął moją dłoń i popatrzył na mnie tak samo. Czułam, że się rozpływam.- A uparta niczym tatuś.- odwdzięczyła mu się moja matka.
- Czyli, że się zgadzacie?- nie wierzyłam, że tak łatwo poszło.
- Tak.- powiedzieli jednocześnie i wróciliśmy do jedzenia.
W tym momencie zeszła mała i uznała, że jednak coś zje. Talerz wciąż na nią czekał. Usiadła między mną a Dymitrem.
- Lili.- odezwałam się w końcu.- Po obiedzie pojedziesz z nami do domu, chyba, że chcesz bliżej poznać tatę.
- A ile mogła bym tu zostać?- spytała. Popatrzyłam na ojca.
- Ile tylko chcesz skarbie.- odezwał się.
Uzgodniliśmy, że dziewczynka przyjedzie tu na tydzień, ale to za tydzień. Najpierw zamieszka z nami. Teraz potrzebuje wsparcia, a czułam, że nam bardziej ufa. W końcu to my ją uratowaliśmy i będziemy się nią opiekować.
Po obiedzie rozmawialiśmy o różnych sprawach. Lili ani na chwilę nie chciała się ode mnie odkleić. Polubiłam ją. Cierpieniem było patrzeć, jak bardzo jest smutna. Siedzieliśmy tam jeszcze jakiś czas atmosfera trochę się rozluźniła. Przeszliśmy na bardziej neutralne tematy. Przede wszystkim omawialiśmy ślub. Mama poprosiła mnie na druhnę. Lili też, ale mała na razie jest niedostępna. Musiała przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Po trzech godzinach uznaliśmy, że trzeba wracać.
CZYTASZ
Rose i Dymitr: Droga Gwiazd
Fanfiction"Nasz los od zawsze zapisany był w gwiazdach. To one poprowadziły mnie do Ciebie mimo tylu przeciwności, spójrz. Jesteśmy tu. Razem. Ty i ja Roza. Na zawsze." Moja własna kontynuacja Akademii Wampirów z bloga: http://mojaroza.blogspot.com/?m=1 Okład...