ROZDZIAŁ 68

156 4 0
                                    

Wstałam i zaczęłam się ubierać. Trochę mnie to zdziwiło. Co on jeszcze wykombinował. Podniosłam sukienkę i wpadłam na pomysł. Podeszłam z nią do mojego męża, zmysłowym krokiem.

- To co Towarzyszu. Może następna lekcje zakładania sukienki?- uśmiechnęłam się kusząco.

- A z przyjemnością.

Pocałował mnie namiętnie. Po kilku pocałunkach miałam na sobie czerwoną tkaninę.

- No,- oglądnęłam się.- dała bym jakieś pięć minus.

- Czemu minus?- zdziwił się, łapiąc mnie za rękę.

- Bo to jest jedna z prostszych do zakładania sukienek.

- Prosta do zakładania?!- zdziwił się.- Męczyłem się z nią dobre dziesięć minut. Zasługuję co najmniej na sześć na szynach.

- Jutro dam ci sukienkę na sześć. I zobaczymy jak sobie poradzisz. Ale na najwyższą ocenę musi ci to zająć tyle co dzisiaj.

- Według mnie sześć jest za wiedzę ponad programową. Osobiście wolę cię rozbierać.

- Tak, ale w tym masz już wprawę.

- A jaką ocenę dasz mi za to.- zatrzymaliśmy się

Dopiero teraz zauważyłam, że w ogóle szliśmy. Byliśmy po za altanką. Dymitr przyłożył do ust palce i gwizdnął przeciągle. Zza krzaków wyszedł... czarny rumak.

- WOW. Dobra wygrałeś kowboju. Tylko gdzie kapelusz i gwiazda szeryfa.

Dymitr podszedł ze mną do konia i zgrabny ruchem na niego wsiadł. Ja w tym czasie patrzyłam z niedowierzaniem na zwierzę. On lekko tracił mnie nosem, domagając się pieszczot. Pogłaskałam go po chrapach.

- Hej mały. Jak się masz?

Rumak zarżał, jakby zrozumiał i chciał odpowiedzieć "dobrze, tylko czemu on na mnie siedzi?". Uśmiechnęłam się na tą myśl.

- Hej towarzyszu. A on ma jakieś imię?- spojrzałam na Dymitra i zaczęłam się śmiać. Na głowie miał kowbojski kapelusz

- A jakie chciała byś żeby miał?

- Znając ciebie nazwałbyś go Roza.- zaśmiałam się. Obiektowi naszej rozmowy chyba to się nie spodobało.

- Nie ty jesteś jedyna. Nazywa się Gwiazdka.

Teraz nie umiałam powstrzymać śmiechu.

- Uwaga wielki szeryf Bielikow jedzie na swoim dzielnym rumaku Gwiazdce.

- Hej, miałem w tedy dziesięć lat.- Bronił się oburzony. Podprowadził konia bliżej i podał mi rękę. Otrząsnęłam się z szoku, w który wprawiło mnie ostatnie zdanie.

Skorzystałam z pomocy i po chwili patrzyłam na świat z wysokości trzech metrów. Pierwszy raz siedziałam na koniu. Przytuliłam się mocno do ukochanego. On w tym czasie spiął Gwiazdkę i ruszyliśmy stępem po plaży.

- Więc to twój koń?- dopytywałam.

- Tak. Byłem przy jej narodzinach. Kiedyś pracowałem w stajni w Nowosybirsku. Jako wypłaty miałem zniżki na lekcje jazdy konnej. I kiedyś dali mi tą klaczkę. Pokochała mnie od razu.

- Musisz przyznać towarzyszu. Kobiety mają do ciebie słabość.

Gwiazdka zarżała na potwierdzenie moich słów.

- Może i tak, ale ja mam słabość tylko do was dwóch.

Przytuliłam go mocniej.

- Może trochę zaszalejemy dziewczyny.

Rose i Dymitr: Droga GwiazdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz