Obudziły mnie ciepłe, otulające twarz promienie słońca. Otworzyłam oczy, rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Minęła chwila zanim przyzwyczaiłam do panującej tu jasności. Niestety nie znajdowałam się w swoim pokoju, a obok mnie leżał mężczyzna. Wokół nas na podłodze były porozrzucane ubrania. Czym prędzej pozbierałam je, ubrałam się i wybiegłam. W końcu nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Upadłam na kolana, spazmatycznie łapiąc kolejne chausty powietrza. Z moich oczu potoczyły się łzy.
-Hej, wszystko w porządku?- klękną przy mnie jakiś mężczyzna. Nawet na niego nie patrząc, niezgrabnie wstałam i odeszłam czym prędzej. Kiedy w końcu znalazłam się z swoim pokoju puściłam trzymane wcześniej emocje i uczucia na wodzy. W rozpaczy, żalu, złości, furii i nienawiści do samej siebie niszczyłam wszystko co wpadło mi w ręce. Wywracałam książki, zarzucałam rzeczy z półek, tłukłam szkło i rozdzierałam poduszki. Po tym wszystkim mój pokój wyglądał jak po przejściu tornada. Zbiegłam do kuchni po worki na śmieci i zaczęłam sprzątać. Tak upłynął mi ostatni dzień wakacji. Następnego dnia w nie najlepszym humorze zbiegłam do kuchni na śniadanie. Usiadłam przy stole, a mama postawiła przede mną talerz pełen kanapek.
-Co siostra? Zgłodniałaś po sprzątaniu wczorajszego bałaganu?- na przeciw mnie usiadł mój koszmar.
-Ja przynajmniej sprzątam po sobie i nie zostawiam w szafach bielizny dziewcząt, którymi się tu zabawiasz- powiedziałam. Mój przyrodni brat spalił buraka.- Spokojnie. Zluzuj majty, bo ci gumka strzeli.
-Alice!!- skarciła mnie mama, a tata wybuchł śmiechem. Zadowolona z siebie dopiłam herbatę i wróciłam do pokoju. Kwadrans później znalazłam się w mojej nowej szkole. Odłożyłam nie potrzebne książki do szafki i udałam się do sali historycznej. Nim zaczęła się lekcja odpłynęłam w swój świat, by nie myśleć o tym co działo się wczoraj rano.
-Panno Wilson?- usłyszałam swoje nazwisko.
-Tak?- spojrzałam na nauczyciela.
-Czy zechciała by się pani z nami podzielić swoimi przemyśleniami?- zapytał.
-Niekoniecznie- odparłam z nie chęcią.
-W takim razie proszę uważać na lekcji- to ostatnie słowa, które do mnie skierował.-W ramach projektu edukacyjnego w tym roku w przydzielonych przeze mnie na następnej lekcji grupach przygotujecie prezentacje na temat wybranej epoki historycznej.
Gdy skończył mówić zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec lekcji. Wyszłam przed budynek szkoły słuchając jak wszystkie dziewczyny podziwiają mojego przyrodniego brata. Kilka kroków dalej znalazłam się w bardziej odludnionym miejscu niż szkolne korytarze i dziedziniec. Usiadłam na trybunach przy boisku do footballu. Moją uwagę przykuł brunet, który patrzył w nie istniejący przed nim punkt.
-Mogę się przesiąść?- zapytałam podchodząc do niego.
-Jasne- powiedział nie patrząc na mnie. Jak powiedziałam tak zrobiłam. Kilka chwil siedzieliśmy w kompletnej ciszy wpatrując się w nicość.
-Co ty robisz?- zapytał chłopak.
-Jestem. A co?
-Jesteś inna- powiedział cicho.
-To nic nowego- uśmiechnęłam się.
-Nie mówię tego w złym sensie. Po prostu wszędzie gdzie się znajduje ktoś cały czas gada i nie słucha. A ty siedzisz i milczysz.
-Zalety bycia introwetykiem. W przeciwieństwie do innych, nie gadam o rzeczach nieistotnych.
-A to jest istotne?- zapytał.
-Myślę, że ma to głębszy sens- powiedziałam. Wtem rozległ się dzwonek na kolejną lekcję.
-Co masz teraz?- wstałam powoli.
-Artystyczne- mruknął.
-A to ciekawe bo ja też. Idziemy?- na wieść, że mamy te same zajęcia zabłyszczały mu oczy. Chłopak podniósł się i razem maszerowaliśmy do szkoły.
-Stefan! Możemy porozmawiać?- gdy tylko weszliśmy do sali na bruneta czekała jakaś blond dziewczyna. Z tego co zdążyłam zauważyć każdy tutaj robił co chciał. Jedni coś rysowali, inni szyli, jeszcze inni śpiewali.
-Na tych zajęciach nie przymusza się nikogo do niczego. Każdy rozwija talent, który posiada- podeszła do mnie nauczycielka.-Wybierz sobie coś, co chcesz robić.
Rozejrzałam się po sali i wypatrzyłam aparat fotograficzny. Podeszłam i wzięłam go do rąk. Po chwili jednak zrezygnowałam z tego zajęcia, usiadłam w wolnej ławce, z plecaka wyjęłam swój notatnik i długopis. Kolejny raz zatopiłam się w swoim świecie, który przy okazji przelewałam na papier. W między czasie ktoś zaczął grać na pianinie moją ukochaną melodię. Zwróciłam głowę w stronę dźwięku. Przy instrumencie siedział czarnowłosy mężczyzna mniej więcej dwadzieścia lat. Nim dobrze mu się przyjrzałam zakończył grę i spojrzał na mnie. I wtedy zobaczyłam.
____________________________________________
Hej, hej. Witajcie w pierwszym rozdziale mojej nowej opowieści.
Dajcie znać jak wam się podoba.
Autorka
CZYTASZ
Wciąż wierzę | The Vampires Diares
FanfictionW tej opowieści poznajecie historię nieśmiertelnej, nastoletniej Alice. Jej życie przewaca się o 180 stopni gdy poznaje braci Salvatore i rodzeństwo Mikaelson'ów. Pozostaje tylko jedno pytanie. Jak długo potrwaj jej życie? Na potrzeby tego opowiadan...