Rozdział dwudziesty ósmy

786 35 7
                                    

-Klaus, wejdź- zaprosiłam wampira do pokoju.
-Nie sądziłem, że do tego dojdzie...
-Do tego, że będziesz musiał oddać swoją ukochaną siostrę innemu mężczyznie? I przy okazji dać jej wolność?- ostatnio moje stosunki z bratem nie przybierały przyjemnych obrotów.
-Może odłóżmy na bok nasze spory, choć na chwilę. Mam coś dla ciebie. Tato!- zawołał. Zza rogu wyłonił się ktoś, kogo myślałam, że będzie mi go tak brakowało w tym dniu.
-Nie wierzę- wyszeptałam.
-Miałbym przepuścić okazję by odprowadzić cię do ołtarza?- zapytał z uśmiechem.
-Tato- powiedziałam cicho i rzuciłam się mu w ramiona.
-Tylko mi tu nie płacz- poprosił.
-Zaraz zaczynamy!- do pokoju wparowała Rebecka, moja świadkowa.-Kim pan jest?
-Moim ojcem- odpowiedziałam.
-Aha- nie bardzo przejęła się tym faktem i natychmiast zamknęła drzwi do pomieszczenia. -Stefan idzie- wyjaśniła. Z pudełka leżącego na stoliku wyjęłam naszyjnik, który dostałam we śnie.
-Pomożesz mi go założyć?- spytałam tatę.
-My pójdziemy sprawdzić czy wszystko już gotowe- zarządził Klaus i prawie siłą wypchnął Rebeckę z pokoju.
-Boisz się? W końcu to decyzja na następne siedemdziesiąt lat- spytał.
-Odczuwam lekki stres, ale wiem, że dobrze robię- odparłam.
-Jesteś taka odważna... Zupełnie jak wtedy gdy walczyłaś o wolność naszej sfory- przypomniał mi.

-Sama na nich wszystkich. Nic trudnego. I nie obyłoby się bez pomocy nieocenionego przyjaciela- powiedziałam.
-Idziemy?- podał mi swoje ramię.
-Nie pozwól mi się potknąć- poprosiłam. Mężczyzna skinął głową. Chwyciłam do ręki jeszcze skromny bukiecik z polnych kwiatów. Przed wejściem do ogrodu czekała na nas Hope z koszyczkiem płatków białych róż. Kiedy Mała nas zobaczyła skinęła głową, muzyka zaczęła grać. Podeszliśmy do dziewczynki, a ta rozsypując płatki doprowadziła nas do ołtarza. Przez ten krótki odcinek swój wzrok skupiłam na Stefanie. Ten stał obok urzędnika oraz brata. Wpartywał się we mnie intensywnie, a ja w jego oczach zobaczyłam wzruszanie. Mi również pojawiła się łza w oku. W końcu tata podał moją dłoń szatynowi, poklepał do po ramieniu i powiedział.
-Życzę ci cierpliwości i wytrwałości na nowej drodze życia z moją córką.
-Tato- skarciłam go z uśmiechem.
Po złożeniu przysięgi małżeńskiej, wypowiedzeniu słów własnych wyznań, ogłoszeniu mnie oraz Stefana mężem i żoną przyszedł czas na skromną uroczystość. Zjedliśmy posiłek i przyszedł czas na pierwszy taniec. Damon usiadł przy, wystawionym na czas wesela, fortepianie i zaczął grać melodię do której tańczyłam ze Stefanem po raz pierwszy, na balu maturalnym. Chłopak prowadził mnie tak samo jak wtedy. Patrzyliśmy sobie w oczy i nic nie mówiliśmy. Nie potrzeba nam było słów. Gdy melodia ucichła Stefan złożył na moich ustach pocałunek, pełen uczucia, miłości, radości, szacunku i szczęścia. Kątem oka widziałam tylko, jak gdzie nie gdzie błyskają się flesze. W kolejnej piosence zostałam odbita przez Klausa.
-Dziękuję- odezwałam się.
-A za co?- zapytał udając, że nie wie.
-Za sprowadzenie taty. Nawet nie wiesz jak mi go brakowało.
-W takim razie wykorzystaj ten czas, który wam został. Czar pryśnie wraz z zajściem słońca- wyjaśnił i zaprowadził mnie do mężczyzny, z którym przetańczyłam kilka utworów wspominając czasu gdy byłam dzieckiem i nastolatką. Wtem rozbrzmiał dźwięk uderzającego sztućca o kieliszek, co oznaczało, że świadkowi zebrało się na przemówienie. Damon i Rebecka stali na delikatnym podwyższeniu. Niebieskooki miał przed sobą kieliszek w ręku
-Dobry wieczór państwu. Po lewej widzę mężczyzn w świetnie srkojonych garniturach, po prawej mężczyzn, którzy mają znakomicie dobranye krawaty, a w całym ogrodzie widzę kobiety, których wdzięk zapiera dech w piersiach- jak zwykle musiał zdradzić swoje poczucie humoru.-Proszę państwa, to jest wyjątkowy dzień, wyjątkowa uroczystość, a my wszyscy mamy ogromny zaszczyt ją celebrować. Zebraliśmy się by razem z Parą Młodą uczcić przypieczętowanie ich miłości. Tak dziś obserwując mojego brata i jego żonę, zauważyłem iż oni bardzo mało do siebie mówią. A to świadczy o tym jak dobrze się rozumieją i jak wielkie jest ich uczucie. Teraz znalazłem dowód na to, że miłości nie potrzebne są żadne słowa, bo to jak jest ona silną świadczą gesty. Jeszcze zanim miałem porwać mojego brata na wieczór kawalerski zobaczyłem ich razem gdy spacerowali w lesie. Szli trzymając się za ręce. W końcu zatrzymali się i stanęli na wprost siebie. Stefan ujął twarz Alice w dłonie. Patrzył na nią, a ona na niego. Trwało to niesamowicie długo i dopiero wtedy ją pocałował, tuląc do siebie. Nie mogłem im przeszkodzić i odeszłem wracając z niczym. Kiedy przyglądałem się jak moja, wtedy, przyszła szwagierka organizowała swój ślub zapytałem dlaczego wszystko ma być takie skromne, bez żadnych falbanek i fajerwerków? Odpowiedziała mi, że to nie potrzebne, bo zdobić Stefana i ją będzie miłość. Wiecie co? Właśnie to uczucie sprawia, że dzisiejsza noc jaśnieje, a ich otacza coś nienamacalnego, ale tak bardzo odczuwalnego. Kochani- zwrócił się do mnie i Stefana. Przy okazji wszyscy zebrani na nas spojrzeli, a mi ciekły łzy po policzkach. Szybko je starłam.- Chcę życzyć wam wszystkiego co najlepsze, szczęście i miłości, grzecznej rodzinki, ale i przede wszystkim byście nie wyobrażali sobie świata poza sobą, ani teraz, ani jutro, ani za dwadzieścia lat- Damon skończył swoje przemówienie, a mi łzy spływały po policzkach jednym ciurkiem. Stefan subtelnie je scałował, przy cmoknął mnie w usta. Ze wsząd dobiegały mnie oklaski. Nagle za mną pojawił się Finn trzymając w ręku czyjeś serce. Natychmiast obok stanęło moje rodzeństwo, a Damon i Stefan zasłonili mnie sobą.
-Spokojnie- zaśmiał się. -Chciałem tylko złożyć Młodej Parze gratulacje i zobaczyć ile dla mojej małej siostyczki znaczy słowo "matka"? Bo już więcej swojej ukochanej mamusi nie zobaczy- wampir zniknął z szyderczym uśmiechem pozostawiając po sobię tylko serce ociekające krwią. Dalej zobaczyłam kobietę leżącą na ziemi. Siłą przepchnęłam się przez chłopaków i pobiegłam do niej. Moja mama leżała na ziemi z dziurą w piersi. Upadłam na kolana, zaczęłam krzyczeć i szlochać na przemian, nie wierząc w to co się dzieję.
____________________________________________
Boom! Matko i córko! Co tu się dzieję? Ale tak to jest gdy autorka nie trzyma w ryzach swojej wyobraźni. Czy wy też macie ochotę zaczaić się w środku nocy pod oknem Finna i przebić go kołkiem z białego dębu? Rozwaliło mnie to przemówienie Damona... Powiedzcie mi jak go tu nie kochać???

 Powiedzcie mi jak go tu nie kochać???

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


No jak?

No jak?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

No jak?

Czekam na wasze komentarze i opinie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Czekam na wasze komentarze i opinie.
Autorka

Ps. Nie zabijajcie mnie

Wciąż wierzę | The Vampires DiaresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz