Rozdział piąty

2.1K 91 6
                                    

-Jeremy!!!- zawołałem gdy tylko usłyszałem kolejny trzask drzwiami.
-Czego?!- młody Gilbert błyskawicznie pojawił się w kuchni. -Co się stało?
-Granat z werbeną wybuchł jej w dłoniach- wysyczałem skupiony by wynajmując kawałki plastiku z jej rąk zadać dziewczynie jak najmniej bólu.
-Zabierz mi to cholerstwo z przed oczu- warknęła dziewczyna wskazując głową na otwartą szufladę po jej lewej stronie. Kiedy wyjąłem ostatni odłamek Alice syknęła z bólu. Wziąłem ją na ręce jak pannę młodą i zaniosłem do łazienki. Tam zmyłem krew z dłoni i je delikatnie osuszyłem ręcznikiem. Potem ostrożnie założyłem opatrunki.
-Musisz bardziej na siebie uważać- poradziłem zbliżając się do niej.
-Powiedz swojemu współlokatorowi, żeby pochował swoje niebezpieczne zabawki- odparła spokojnie Alice spoglądając na mnie. Nie odrywając od dziewczyny wzroku musnąłem jej usta swoimi.
-Co robisz?- zapytała cicho.
-To co mówi mi serce- powiedziałem.
-Pójdę już do siebie- rzekła i wyszła z pomieszczenia. Posprzatałem bałagan pozostały po dzisiejszym, nieprzyjemnym zdarzeniu. Potem poszedłem zapytać Alice czy niczego nie potrzebuje. Dziewczyna smacznie spała. Przykryłem ją kocem leżącym na łóżku i zauważyłem, że na policzkach ma zasuszone łzy. Nie chcąc zostawiać jej samej położyłem się obok delikatnie głaszcząc ją po włosach. Zasnąłem razem z nią.
*Alice*
Obudziło mnie czyjeś ciche pochrapywanie oraz ciężar na moim brzuchu. Podniosłam głowę zobaczyłam Damona, który jak gdyby nigdy nic leżał w moim łóżku. Na dodatek zwyczajnie sobie spał. Odwróciłam się do niego, a potem pod wpływem chwili nieudolnie, zabandażowaną ręką zmierzwiłam mu włosy. Nie mogłam przestać się wpatryać w mężczyznę.
-To jest przerażające- mruknął zasypany.
-To jest romantyczne- odparłam.
-To ja chyba nie wiem co to romantyzm- powiedział otwierając oczy. Kiedy spojrzał na mnie jego mina momentalnie posmutniała.
-Co się stało?
-Mogę zapytać ciebie o to samo. Dlaczego płakałaś?- zapytał.
-Splot różnych wydarzeń w krótkim czasie i do tego hormony ciążowe- uśmiechnęłam się próbując zasmaskować kolejną falę smutku.
-Co się dzieje?- zapytał jeszcze raz.
-Wszystko. Zamiast wypytywać po prostu mnie przytul- poprosiłam. Mężczyzna bez wachania zbliżył się do mnie i objął swoimi silnymi ramionami. Po policzkach znów spłynęły mi łzy. Damon słysząc jak cichutko pociągam nosem zaczął nami kołysać, by mnie uspokoić. Siedzieliśmy tak kilka kolejnych godzin, aż do momentu kiedy w reszcie nie miałam już siły na płacz. Ponownie zasnęłam.
*Damon*
Gdy Alice znów zasnęła poszedłem sprawdzić co robi mój brat. Usatysfakcjonował mnie fakt iż nie spał. Stefan siedział na łóżku trzymając w rękach gitarę.
-Czego chcesz?- zapytał zanim wszedłem.
-Porozmawiać.
-Nie mam na to ochoty- zamknął mi drzwi przed nosem. Stwierdziłem, że na siłę nic nie zrobię. Zszedłem do piwnicy by coś "zejść"
-Macie coś normalnego do jedzenia?- obok pojawił się Matt. Widocznie musiał odwiedzić swojego młodszego kolegę.
-Obawiam się, że nie- odparłem i udałem się do swojej sypialni.
Następnego ranka wstałem wcześniej, by pojechać po jakieś zakupy i przy okazji wpaść do rodzinki pierwotnych. Drzwi otworzył mi Kol.
-Przyszedłem do Klausa- nie bawiąc sią w żadne powitania wszedłem do rezydencji.
-Tu jestem- zawołała hybryda. Podążając za głosem dotarłem do pomieszczenia pełnego obrazów na sztalugach.-To moja pracownia. Co cię do mnie sprowadza?
-Alice. A raczej istotne sprawy z nią związane- odparłem rozglądając się.
-Do rzeczy- ponaglił mnie machając pędzlem po płutnie.
-Jest w złym stanie psychicznym.Przepłakała wczoraj pół nocy.
-A jak jej ręce?- zapytał.
-Skąd wiesz?
-Czułem to. Jak doprowadziliście jej dłonie do takiego stanu?
-Granat z werbeną. Sytuacja opanowana. Pewnie nie ma już śladu po ranach- powiedziałem.
-Tylko to chciałeś mi przekazać?
-Chciałem zaproponować wam odwiedziny u niej. Myślę, że ona tego potrzebuję.
-Skorzystamy w najbliższym czasie. Jestem teraz zajęty. Trafisz do drzwi?
-Tak- odpowiedziałem i wyszedłem. Po upływie dwóch kwadransów znalazłem się w domu. Przekraczając jego próg zobaczyłem Alice w piżamie opatuloną szczelnie kocem. Siedziała w salonie i patrzyła na tlący się w kominku ogień. Odstawiłem dzisiejsze zakupy do kuchni i spocząłem obok niej. Dziewczyna bez słowa oparła głowę na moim ramieniu.
-Nie zostawiłeś mnie wczoraj. Dziękuję- powiedziała cichutko.
-Jak będziesz czegoś potrzebować to mów- uśmiechnąłem się do siebie. W tym samym momencie zaburczało jej w brzuchu.
-Możesz mi zrobić kanapkę i herbatę?
-Oczywiście- chwilę potem postawiłem przed nią pełny talerz i kubek.-Jak nie zjesz to zostanie dla Jeremy'ego.
-Chciałeś porozmawiać wczoraj- w salonie zjawił się Stefan. Spojrzałem na Alice. Siedziała napięta jak struna i trzymała w rękach kubek z herbatą. Zacząłem się wachać czy warto zacząć przy niej tą rozmowę.
*Alice*
Damon zanim cokolwiek powiedział głęboko się nad czymś zastanawiał. Postanowiłam go wyręczyć w trudnym zadaniu.
-Gdzie byłeś przez ostatnie dni?
-To tu, to tam- odparł wynikająco.
-Przeginasz ostatnio- odezwał się starszy Salvatore.
-No i co z tego- brunet wzruszył ramionami.
-Chcesz udawać bohatera to proszę bardzo. Tylko pamiętaj, że jesteś w klasie maturalnej, a za nie całe dziewięć miesięcy zostaniesz ojcem- chciałam go uświadomić o odpowiedzialności jaką na nim spoczywa.
-Liceum zdawałem już nie raz. A w rodzinkę nie będę się bawił. Musisz radzić sobie sama- Damona aż zmroziło.
Stefan rozpłynął się w powietrzu, a ja wypuściłam z rąk na szczęście pusty kubek po herbacie.
-Zostawił nas- wyszeptałam kładąc rękę na dolnej parti brzucha.
-Mój brat to palant bez uczuć- powiedział jakby sam do siebie.
*Damon*
-Witajcie- w otwartych drzwiach rezydencji zjawiła się istota z piekła rodem.
___________________________________________
Witajcie w kolejnym rozdziale tej opowieści. Jeśli ci się podobało zostaw gwiazdkę. Jak myślicie kto pojawił się w domu Salvatorów?
Autorka.

Wciąż wierzę | The Vampires DiaresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz