Rozdział trzeci

2.9K 116 2
                                    

Przez następny tydzień nie spotkałam Stefana. Nie żebym na cokolwiek liczyła, ale to była jedyna osoba z którą rozmawiłam. Dziś znów idąc do szkoły czułam, że ktoś mnie obserwuje. Znikąd pojawił się przede mną czarnowłosy mężczyzna z czarnej skórzanej kurtce, białej koszulce i jeansach. Jego niebieskie teczówki przyciągały mnie jak magnes metal.

-Wszystko w porządku?- zapytał z troską

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Wszystko w porządku?- zapytał z troską. -Z resztą co mnie to obchodzi. Właśnie stałaś się moją ofiarą.
-Aha- mruknęłam cicho nie wierząc w to co mówił. Nagle jego oczy zrobiły się czerwone, a wokół nich powystawały żyły. W szerokim uśmiechu pokazał swoje wystające kły. Spojrzał mi głęboko w oczy, ale uprzedziłam go z nim coś powiedział.
-Jestem odporna na perswazję.
-Trudno, będziesz cierpieć- wzruszył ramionami i zbliżył usta do mojej szyji.
-Jeżeli nie chcesz mieć problemów z Klausem, to nie radzę- odsunęłam się odrobinę.
-Znasz go?- zapytał zdziwiony.
-Mojego brata. Owszem, znam.
-W takim razie jesteś wolna- usuną się na bok.-Chwilowo. Nie zrezygnuje z ciebie- powiedział i zniknął. Nie zbyt się martwiąc skierowałam się w kierunku szkoły. Nim jeszcze zdążyłam wejść do budynku zobaczyłam dziewczynę skuloną w bardziej odludnym miejscu. Twarz miała ukrytą w kolanach, więc przypuszczałam, że płakała. Nie zbaczając na nic podeszłam i przcupnęłam obok niej. Dziewczyna nie reagowała na moją obecność, zatem położyłam jej rękę na ramieniu.
-Hej. Wszystko będzie dobrze- powiedziałam starając się ją wesprzeć jakoś.
-Nie będzie- wyszeptała przez łzy.
-Czasem musi być gorzej, żeby mogło być lepiej- przytuliłam ją do siebie.
-Nie mam już nikogo- wyszlochała.-Rodzice, ciocia, brat- wszyscy nie żyją. Odwróciłam się od jedynych przyjaciół, od kogoś, kto był w stanie oddać za mnie życie.
-Hej, hej- podniosłam jej głowę by spojrzała na mnie.-Od dzisiaj masz mnie.
-Nawet się nie znamy, a ty już dajesz mi swoją pomoc- otarła ręką policzki mokre od łez.
-Czasem o to w tym chodzi- wstałam i podałam dziewczynie dłoń by mogła zrobić to samo.
-Jestem Alice- uśmiechnęłam się ciepło.
-Elena- stojąca przede mną brunetka chciała zrobić to samo, ale koślawo jej to wyszło. Wtem zadzwonił dzwonek.
-Chodźmy na lekcje- zaproponowałam i razem weszłyśmy do szkoły.
-Proszę. Kto do nas zawitał wreszcie? Panna Elena Gilbert. Jak miło panią widzieć- tak przywitał nas nauczyciel matematyki, kiedy tylko nas zobaczył.
-Przepraszamy za spóźnienie- rzekłam od niechcenia i pchnęłam Elenę w kierunku pustej ławki. Natomiast ta, od kąd weszłyśmy do sali nie spuszczała wzroku ze Stefana. On z niej z resztą też. Po lekcji udałam się do szawki by odłożyć nie potrzebne książki.
-Kumplujesz się z największą wagarowiczką w szkole?- drogę do następnej sali zagrodził mi przyrodni brat.
-Spadaj na drzewo prostować banany- wyminęłam go.
-Powiem rodzicom z kim się zadajesz- zagroził mi.
-Zachowujesz się jak wrzód na tyłku. Nie masz swojego życia? Zamiast marnować na mnie czas powinieneś poprzytulać się z jakimś szkolnym plastikiem.
-Po prostu się martwię- teatralnie położył rękę na sercu.
-Nie będę tego dłużej słuchać- powiedziałam, ale zanim postawiłam krok Allan chwycił mnie za ramię.
-Uważaj sobie- warknął.
-Grozisz mi?- odważnie podniosłam głowę i wyrwałam mu się.
-Jakiś problem?- między nami stanął Elijah, a obok nas zjawili się Elena, Stefan, Kol, Klaus i jakaś blond lala.
-Ja z nim skończyłam- powiedziałam i odeszłam.
-Musimy porozmawiać- krok w krok szedł za mną Klaus. Wiedząc, że mi nie odpuści weszłam do pustej sali.
-O co chodzi?- zapytałam zdenerwowana.
-Ile wiesz o wampirach?- zadał pytanie Kol.
-Sporo. Jeszcze trochę i będę wiedziała wszystko- wypaliłam znudzona. Wszyscy dziwnie się na mnie spojrzeli.- Niektórzy nawet się nie kryją ze swoją naturą. Czarne włosy, niebieskie teczówki, skórzana kurtka. Nieco się spłoszył, gdy wspomniałam o Klausie.
-Damon- powiedział Stefan, po usłyszeniu rysopisu.-Mój starszy brat.
-Świetnie. Powiedz mu, że nie mam ochoty na zabawę w kotka i myszkę z napaleńcem- wspomniałam i patrząc w podłoge wyszłam z sali. Ledwo przekroczyłam jej próg, a zderzyłam się z czyimś twardym torsem.
-Gdzie tak pędzisz złotko?- usłyszałam głos mężczyzny, którego spotkałam rano.
-Jak najdalej od ciebie- powiedziałam i czułam tylko jak spadam w dół, ale nie dotknęłam głową ziemi.

Obudziły mnie czyjeś głosy.
-Jak oni mogli ją tak zostawić- to chyba Klaus.
-Ważne żeby teraz doszła do siebie. Zobaczymy co będzie dalej- to napewo był Elijah.
-Co się stało?- zapytałam by zwrócić na siebie uwagę.
-W szkole straciłaś przytomność- powiedział "w miarę" spokojnie Klaus.
-Co mi jest?
-Jakby ci to powiedzieć....- zaczął Elijah, ale nie dane było mu skończyć.
_______________________________________
Dziękuję za przeczytanie. Jeśli ci się spodobało zostaw gwiazdkę albo komentarz.
Autorka :*

Wciąż wierzę | The Vampires DiaresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz