Rozdział drugi

3.8K 115 9
                                    

Wpatrywałam się dłuższą chwilę w jego piękne zielone tęczówki.
-Co piszesz?- obok mnie przysiadł się brunet poznany po pierwszej lekcji.
-Nic ciekawego panie bez imienny- powiedziałam szybko zamykając zeszyt.
-Stefan/Alice- przedstawiliśmy się sobie równocześnie.
-Co to za koleś przy pianinie?- zapytałam.
-Elajah- powiedział cicho.
-Dziwnie się na ciebie patrzy- zauważyłam.
-Bo jestem duchem.
-Że co?
-Według niego powiniem smarzyć się w piekle. Nie musisz szeptać. I tak cię słyszy
-Żartujesz?
-Tak- uśmiechnął się chłopak. Ni z tąd ni z owąd zadzwonił dzwonek. Wychodząc z sali zauważyłam Allana otoczonego przez wianuszek plastików. Przewróciłam tylko oczami i udałam się do szafki.
Po skończonych lekcjach postanowiłam pójść na spacer do lasu nie daleko mojego domu. Kiedy tak chodziłam czały czas czułam jakby ktoś mnie obserwował. Dyskretnie rozglądałam się na boki, by upewnić się czy jestem tutaj sama.
-To prawda. Obserwuje cię odkąd wyszłaś ze szkoły. Pachniesz smakowicie- zza drzew usłyszałam niski męski głos.
-Kto tu jest?- zatrzymałam się spanikowana.
-Ja- przede mną w niesamowicie szybkim tempie zjawił się mężczyzna około lat 30.

-Nie będziesz krzyczeć ani się bać

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Nie będziesz krzyczeć ani się bać. Nawet się nie ruszysz- powiedział mężczyzna wygryzając się w moją szyję.
-Klaus!!- za nami pojawił się facet, który siedział dziś na zajęciach przy pianinie.
-Jak miło cię widzieć bracie- powiedział Klaus.-Nie będziesz nic pamiętać- znów spojrzał mi głęboko w oczy.
-Coś chyba nie działa. Nadal pamiętam co mi zrobiłeś- powiedziałam cicho.
-Jest odporna na perswazję- westchnął czarnowłosy. Po chwili poczułam jak coś rozcina mi brzuch. Spojrzałam w dół. W moim ciele tkwił nóż kuchenny. Wokół rany zaczęła pojawiać się krew. Podniosłam głowę. Klaus również miał krew na koszulce.
-Co się dzieję?- zapytali oboje.
-Współodczuwanie?- mruknęłam wyciągając nóż. Rana niesamowicie szybko się zagoiła.-Jesteś nieśmiertelny?
-Oboje jesteśmy- powiedział Elajah.
-Nie o ciebie pytam. Nieśmiertelne wampiry.
-To nie jest dobre miejsce na taką rozmowę- zasugerował Klaus.
-Zapraszamy do nas- powiedział Elajah. Dziesięć minut później znajdowałam się w chyba najpiękniejszej rezydencji w Mystic Falls.
-Ładnie tu-powiedziałam.
-Siadajmy- Klaus wskazał na znajdujące się w salonie kanapy i fotele.
-Co wiesz na temat nieśmiertelności?- zapytał Elajah.
-Tyle tylko, że każdy wampir ma swojego "ochroniarza". Oboje nie mają o tym pojęcia dopóki się nie poznają. Kiedy ktoś rani jednego, ten drugi również czuje ten ból. Jeżeli człowiek, który chroni nieśmiertelnego żyje nie ma możliwości by zabić wampira. Można go jedynie wysuszyć, albo zasztyletować. To, że nie mają o sobie pojęcia gwarantuje im pełne bezpieczeństwo.
-Czyli za każdym razem kiedy ktoś rani mojego brata ty to czujesz?- dopytywał Elajah.
-Nie tylko. Czuję też ból każdej krzywdzonej przez niego ofiary. Człowiek czy nie. Wszystko jedno.
-Ale jak?- wymamrotał Klaus.
-To kara- powiedziałan krótko.
-Za co?- zapytał chyba starszy z braci.
-Za to, że wyłączałeś człowieczeństwo- odparłam spokojnie. Na twarzy obu z nich malowało się to samo pytanie.
-Jak mnie zabić? Nie da się. Mogę tylko umrzeć ze starości- wręczyłam ich.
-Ile masz lat?- zapytał Klaus.
-W tym ciele? Dziewiętnaście- powiedziałam przyglądając się im.
-W tym ciele?- powtórzył Elajah.
-Istnieje coś takiego jak reinkarnacja- przewróciłam oczami.
-Pamiętasz swoje pierwsze wcielenie?- zagadywał Elajah.
-Jak siostrę bliźniaczkę twojego brata. Nie bardzo- odpowiedziałam.
-Żyjemy już ponad tysiąc lat, a nadal zapominamy o dobrym wychowaniu. Klaus- wstał i podał mi dłoń.
-Alice- również podniosłam się i uścisnęłam rękę. To samo zrobił Elajah. Spojrzałam na zegar stojący w pomieszczeniu wskazywał siedemnastą.
-Powinnam wracać już do domu- powiedziałam i pozbierałam swoje rzeczy.
-Odwiozę cię- w salonie pojawił się jeszcze jeden chłopak.
-Poznaj naszego najmłodszego brata. Alice to jest Kol. Kol to Alice- Klaus przedstawił nas sobie
-Jedziemy?- zapytał nowo poznany po wymienioniu uprzejmości.
-Sama trafię- powiedziałam i ruszyłam do wyjścia. Przed drzwiami czekał Stefan. Zdziwiło mnie to. Przyłożył mi tylko palec do ust bym się nie odezwała. Kiedy odeszliśmy spory kawałek zapytał:
-Współodczuwanie?
-Jak widać. Nie mam ochoty o tym rozmawiać. Wybacz- rzekłam i weszłam na swoje podwórko. Odstawiłam plecak do pokoju, pobiegłam do kuchni i odgrzałam sobie obiad. Po posiłku odrobiłam lekcje, a że zostało mi jeszcze trochę czasu zanim położę się spać wzięłam do ręki gitarę. Przesunęłam dłonią po strunach. Złapałam odpowiedni chwyt i zaczęłam grać

______________________________________
Dziękuję za przeczytanie. Postaram się by następne rozdziały były już dłuższe.
Autorka

Wciąż wierzę | The Vampires DiaresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz