Rozdział dziewiąty

1.5K 72 4
                                    

-Nawet nie próbuj- usłyszałem głos matki Alice.
-Mam pani zdanie w głębokim poważaniu- mruknąłem.
-Naprawdę chcesz się zniżyć do jego poziomu? Być takim czymś?- pytała ostatkami sił.
-Ja już nim jestem.
-W takim razie udowodnij mi, że możesz być inny- poprosiła. W tym momencie odsunąłem się od mężczyzny, a Stefan uważnie mnie obserwował.
-Mamo, mamo, mamo- usłyszeliśmy lament Alice.-Dajcie jej krwi!!!
Schyliłem się rozrywając swój nadgarstek. Chwilę potem kobieta straciła przytomność.
-Co się dzieje?- zapytała dziewczyna.
-Nie zdążyliśmy- powiedział powoli Stefan.
-To wszystko twoja wina-wysyczała podnosząc się i podchodząc do stojącego obok nas ojca Allana.
*Alice*
Takej żądzy mordu jeszcze nigdy nie czułam. Miałam ochotę rozszarpać go na strzępy.
-Alice- jak przez mgłę przebijał się do mnie głos Stefana.- On nie jest tego wart. Tylko mu ulżysz zabijając go. Potem ty będziesz się gryzła. Jemu tylko zafundujesz to, że zapomni co zrobił, jak zniszczył twojej matce życie. Nie będzie musiał walczyć z poczuciem winy- w słowach bruneta odnalazłam sens. Dlaczego nie miałabym patrzeć jak ten potwór cierpi, jak boi się swojego cienia?
-Zabierzmy ją z tąd- poprosiłam odwracając się w kierunku nieprzytomnej kobiety. Damon wziął moją matkę na ręce i poszedł do wyjścia. Ja stałam w miejscu nie wiedząc co ze sobą zrobić. 
-Idź do niego. Zabiorę rzeczy twojej mamy, brata i jestem z powrotem w domu- powiedział Stefan przytulając mnie. 
-Nie cierpi. Ma się bać własnego cienia i umrzeć w samotności- to ostatnie słowa jakie padły w tym domu z moich ust.

*pół godziny później*

-Jak się trzymasz?- zapytała Elena kładąc mi rękę na ramieniu.
-Nie najlepiej- odparłam siedząc obok nadal nie przytomnej mamy.
-Prześpij się. Obudzę cię gdy coś się zmieni- poradziła.
-Nie jestem zmęczona, poza tym nie chcę jej zostawiać.
-Nie zostawisz.
Błądziłam po ciemnym lesie szukając wyjścia. W około panowała przerażająca i nie przerwana cisza.

 W około panowała przerażająca i nie przerwana cisza

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nagle przede mną rozbłysła smuga światła.
-Miranda- usłyszałam głos, którego tak dawno nie słyszłam, którego tak bardzo mi brakowało.
-Tom- wyszeptałam i wtem zobaczyłam do.
-Zostawiłem cię. Przepraszam- powiedział z niewymownym smutkiem na twarzy.
-Teraz to bez znaczenia. Jesteś tu- uśmiechnęłam się.
-Obiecałem ci coś- przypomniał.
-Jeszcze spełnisz to przyrzeczenie- zapewniłam go obejmując twarz mężczyzny dłońmi.
-Zawsze byłem i będę obok ciebie, mimo wszystko- powiedział całując mnie w skroń.
-Kocham cię- wyszeptałam.
-Ja ciebie też- odwzajemnił wyznanie.
-Szkoda tylko, że nie miałam odwagi by wcześniej ci to powiedzieć.
-Nigdy nie jest za późno. Chciałbym, żebyś mi coś obiecała- poprosił.
-Dla ciebie wszystko.
-Będziesz żyć. Walczyć o kolejny dzień. Ułożysz sobie przyszłość z ukochanym. Nawet nie miałbym nic przeciwko gdyby to był Stefan. Wychowasz swoje dzieci. Będziesz szczęśliwa. Obiecaj mi to.
-Obiecuję- powiedziałam powoli.
-Kocham cię- złączył nasze usta w pocałunku. Kiedy odsunął się ode mnie spojrzałam mu w oczy. Oczy pełne szczęścia i miłości. Oczy, które zaraz po tym wypełniła pustka.
W oddali zobaczyłam dwie postacie. Problem tkwił w tym, że nie potrafiłam ich rozpoznać. Natomiast, wiedziałam jedno. To oni go zabili.
W tym momencie poczułam ogromny chłód, który wyrwał mnie ze snu. Po raz kolejny obudziłam się w ramionach Stefana.
-Znów koszmar?- zapytał gdy osuszeni siedziałam na moim łóżku oparta o jego ramię.
-Po części- przyznałam.- Powróciły wspomnienia z poprzedniego życia.
-Było aż takie straszne- dopytywał.
-Nie, było cudowne. Strasznie to się skończyło- powiedziałam.
-A co takiego tam robiłaś?
-Mieszkałam w Atlancie, studiowałam medycynę i spotykałam się z przystojnym sanitariuszem, który najpierw zniknął na cztery miesiące, a potem znalazłam go na jakimś parkingu. Martwego. Miał skręcony kark- opowiedziałam po krótce swój żywot. Z dołu dobiegał do nas śmiech kilku osób.
-Co tam się dzieję?- zapytałam.
-Damon oblewa powrót swojego przyjaciela- powiedział.
-Chodźmy się przywitać- zaproponowałam entuzjastycznie. Kiedy zeszliśmy na parter w salonie znajdował się Damon, Jeremy, Allan, Matt, Elena, Bonnie, Caroline, moja mama i jakiś nie znany mi mężczyzna. -Ocknęłaś się- zauważyłam patrząc na mamę.
-Nawet zdążyłam się "na jeść"- powiedziała. Dopiero po chwili zrozumiałam sens słów " na jeść".
-Jeszcze tak opanowanej młodej wampirzycy nie widziałem- odezwał się nieznajomy podchodząc do mnie.-Jestem Enzo.
-Alice- przedstawiłam się i wyciągnęłam dłoń w jego stronę. Gdy ją uścisnął przeszło mnie jakieś dziwne przeczucie.
-Wszystko w porządku?- zapytał nowo poznany.
-Tak- odparłam wyrwana z letargu.
-Dziewczyny- Caroline zwróciła na siebie uwagę wszystkich.-Jutro idziemy po sukienki na bal maturalny- oświadczyła. Elena i Bonnie ochoczo przystały na propozycję. Ja natomiast wróciłam do swojego pokoju. Chwilę później zjawiła się w nim moja mama. -Nie chcesz iść z przyjaciółkami na zakupy?
-Po pierwsze. To nie są moje przyjaciółki. A po drugie to nie mam na to ochoty.
-W takim razie w czym masz zamiar pokazać się na studniówce i to jeszcze w rezydencji Michaelsonów?
-Sama sobie uszyję sukienkę- powiedziałam. Resztę wieczoru spędziłam na rysowaniu prototypu mojej sukienki. Skoro bal miał odbyć się w willi mojego nadprzyrodzonego rodzeństwa nie mogłam pokazać się tam w byle czym. Koniec końców wymyśliłam szkarłatną suknię do ziemi. Bez ramion, dopasowana w górze i rozkloszowana do pasa w dół. Sukienka miała mieć też delikatnie mieniącą się koronkę.
-Co tam kreślisz?- w wejściu do pokoju stanął Stefan.
-Opracowuję strój na moją ostatnią imprezę w liceum.
-Zakładam, że nie masz partnera do tańca- stwierdził.
-Nie- potwierdziłam.
-W takim razie, czy uczynisz mi ten zaszczyt i pójdziesz ze mną na bal maturalny?- zapytał.
-Z miłą chęcią- zgodziłam się i złożyłam krótki pocałunek na policzku chłopaka.-Zostaniesz ze mną? Nie chcę znów śnić koszmarów- zwróciłam się do niego z prośbą.
-Od dziś będę bronił twoich spokojnych snów- zaoferował.
-Nie mam nic przeciwko- uśmiechnęłam się. Brunet położył się obok i objął mnie ręką. Tak przytuleni do siebie zasnęliśmy.
_____________________________________
Witajcie w kolejnym rozdziale tej opowieści. Właściwie to jednym z dłuższych rozdziałów. Czy ktoś z was kojarzy kim jest Tom? I kim są dwie tajemnicze postacie?
Jeśli ci się spodobało zostaw gwiazdkę lub komentarz.
Autorka.

Wciąż wierzę | The Vampires DiaresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz