Ze snu znudziły mnie promienie słońca przenikające się do pokoju przez ledwo zasłonięte zasłony. Przy uchu słyszałam równomierny oddech Stefana, co oznaczało, że chłopak jeszcze spał. Zegarek na stoliku wskazywał dopiero szóstą nad ranem, więc mieliśmy jeszcze sporo czasu zanim trzeba będzie szykować się do szkoły. Myśląc o tym dotarło do mnie, że opuściłam kolejny tydzień nauki. Wiedząc, iż i tak tego teraz nie nadrobię sięgnęłam po notatnik i dłudopis. Postanowiłam zająć się tym co idzie mi najlepiej, czyli pisaniem. Dziesięć minut później brunet leżący obok zaczął się wiercić co oznaczało, że już nie spał.
-Dzień dobry- powiedziałam wesoło.
-Zobaczymy czy taki będzie- odparł otwierając oczy. -Śniadanie?
-Faktycznie, zjadłabym coś- stwierdziłam.
-Panckesy z syropem klonowym, sok pomarańczowy i szklanka czerwonej cieczy, odpowiada?- zapytał.
-Lepszego śniadania bym nie mogła wymyślić- pokiwałam głową. Następne pół godziny spędziłam w łazience starając się doprowadzić do normalnego stanu. Włosy zaplotłam w warkocza, makijażem zakryłam zmęczenie i worki pod oczami, czerwone ślady na nadgarstkach zamaskowałam bansoletkami i bandamką. Do tego założyłam biały T-shirt, jasne jeansy, czerwoną koszulę w kratę przewiązałam sobie w pasie i czarne sandałki włożyłam na nogi. Zeszłam do kuchni, gdzie Stefan, też już ubrany, kładł talerze na stół.
-Pięknie pachnie- pochwaliłam.
-Nie mów hop póki nie przeskoczysz. Najpierw spróbuj- odsunął dla mnie krzesło. Usiadłam, wzięłam do reki sztućce i skosztowałam. Chłopak zrobił to samo, ale nie zaczął jeść, oczekiwał na werdykt.
-Mmm... Niebo w gębie- powiedziałam. Zielonooki uśmiechnął się promiennie. Dołączył do nas też Damon.
-Wybaczcie, że przerywam sielankę- mruknął. Zmierzyłam go wzrokiem. Ubrany był w te same ciuchy co wczoraj, a twarz bladą i podkrążone oczy.
-Elena nie dała ci pospać?- zapytał wesoło Stefan, za co dostał kopniaka w kolano ode mnie.
-Nie, nie spałem całą noc.
-Koszmary?- spytałam.
-Nie, twój brat- powiedział nie wyraźnie.
-Co znowu zrobił?- przewróciłam oczami.
-Urządził sobie króliczy maraton z pewną pierwotną blondynką- brunet siedzący przede mną zaczął się krztusić ze śmiechu, a mi oczy o mało nie wyleciały z orbit. Allan i Rebecka?
-Sam mu przydzieliłeś ten pokój- rzekł Stefan.
-Nie sądziłem, że z niego taki poskramiacz kobiet- skomentował. Wstałam, podeszłam do Damona i poklepałam go w ramię.
-Na razie to tylko Rebecka, na balu maturalnym był z Eleną. Jak mieszkałam w starym domu to miał co noc inną- nie pocieszyłam go. -Pogadam z nim- dodałam.
-Gotowi do szkoły?- do kuchni weszła moja mama. Nie odezwałam się, tylko wróciłam do stołu i dokończyłam śniadanie. Potem razem z chłopakiem opuściliśmy pomieszczenie. Pobiegłam tylko po plecak i spacerkiem poszliśmy do szkoły. Po przetrwaniu chemii, matematyki i fizyki nadszedł czas na zajęcia artystyczne.
-Alice Willson- nauczycielka wyczytała moje nazwisko. Wstałam z miejsca i podeszłam do biurka. Kobieta wskazała wolną pierwszą ławkę.
-W czym mogę pomóc?- spytałam.
-Szukam kogoś do pomocy w tworzeniu przedstawienia na zakończenie roku szkolnego. Takiego asystenta. Pan Saltzam udostępnił mi film, który nagraliście na zaliczenie projektu. Jestem pod wrażeniem profesjonalizmu jaki jest w nim zawarty.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się.
-Czy przystałabyś na tą propozycję?- zapytała.
-Myślę, że w innych okolicznościach nie miałabym z tym problemu, ale teraz, nie jestem w stanie przewidzieć czy będę jutro w szkole- wachałam się.-A ma pani już jakąś koncepcję na tę sztukę?
-Chciałabym pokazać tą samą historię w dwóch różnych perspektywach...
-Niech zagadnę. Inspiracja z Najdłuższej Podróży Nicolasa Sparksa.
-Poniekąd. Jedna perspektywa w 1864 i czasy dzisiejsze.
-Ale dlaczego akurat 1864?- dopytałam.
-Tak mnie jakoś natknęło- odparła.
-Jestem w stanie zgodzić się na pani ofertę, ale nie gwarantuje, iż wywiążę się z niej na sto procent- powiedziałam.
-Oczywiście, nie ma problemu. Chodzi ogólnie o to, byś nie pozwoliła mi zwariować.
-Ma pani to jak w banku- zapewniłam.
-Zadanie numer jeden. Napiszesz plan przedstawienia?
-Tak jest- odparłam. Zadowolona wrociłam do swojej ławki.
-W coś ty się wpakowała?- zapytał Stefan.
-W to co słyszałeś- sięgnęłam po zeszyt i otworzyłam go na pustych stronach. Kilka minut później miałam zapisane obie kartki, punktami z wydarzeniami, które mogłyby znaleść się w przedstawieniu. Zaniosłam notatnik nauczucielce i usiadłam przy pianinie. Naciskając kolejne klawisze tworzyłam melodię idealną do tekstów, które pisałam w domu. Nie wiedząc, czy uda mi się zapamiętać wszystkie nuty i dźwięki, włączyłam sobie dyktafon i nagrałam krótki fragment melodii.
-Komponujesz?- usłyszałam na sobą głos Elijah.
-Tak jakoś wyszło samo z siebie- oderwałam ręce od instrumentu. Podeszła do nas nauczycielka.
-Widziałam, że na ciebię zawsze można liczyć- pochwaliła mnie. -Przyniosę na jutro prototyp scenariusza, przyjdź do mnie po lekcjach- zadzwonił dzwonek. Resztę dnia unikałam mojej matki jak ognia. Wieczorem w piżamie dopracowywałam tekst piosenki. W końcu raczył obok mnie pojawić się Stefan. Wyglądał bynajmniej dziwnie.
-Co tak patrzysz?- spytałam odkładając brudnopis.
-Zastanawiam się nad czymś. Chodź coś ci pokażę- poprosił. Posłusznie zrobiłam co powiedział. Znaleźliśmy się w salonie. Chłopak podszedł do stojącego z boku tronu i wyjął z niego kołek.
-Co robisz?- zadałam pytanie.
-Jednak nie chcę was w moim życiu- w wampirzym tempie zbliżył się do mnie, zacisnął pięść na mojej szyji i wbił kołek prosto w serce. Jedyne co zdążyłam zrobić to wyobrazić sobię jak jego ciało płonie.
*Elena*
Ze snu wyrwał mnie wrzask jakby kogoś obdzierano ze skóry. Czym prędzej wyskoczyłam na korytarz. Tam zobaczyłam Stefana całego w płomieniach i Damona umierającego z bólu. Źródło całego zamieszania znajdowało się u Alice. Niestety nie mogąc jej normalnie obudzić, przywaliłam jej z liścia w twarz. Dziewczyna o mało nie spadła z łóżka. Nie mogła nabrać oddechu, dusiła się. Usiadłam przed nią i zmusiłam by na mnie patrzyła. Pokazywałam jej jak nabrać powietrza. Kilka chwil później usłyszałyśmy wołanie Damona.
-Stefan!- darł się. Błyskawicznie znalazłyśmy się obok nich. Brunet leżał nieprzytomny, cały czarny, a raczej poparzony.
-Ratuj go!- wycharczał czarnowłosy.
-Nie wiem jak- powiedziała dziewczyna.
____________________________________________
Boom, cyk, cyk i rata, rata. I jak wam się podoba?
Czytasz=komentujesz
Dobrej nocy/dnia w zależności kiedy to czytacie
Autorka
CZYTASZ
Wciąż wierzę | The Vampires Diares
FanfictionW tej opowieści poznajecie historię nieśmiertelnej, nastoletniej Alice. Jej życie przewaca się o 180 stopni gdy poznaje braci Salvatore i rodzeństwo Mikaelson'ów. Pozostaje tylko jedno pytanie. Jak długo potrwaj jej życie? Na potrzeby tego opowiadan...