Prolog

7.7K 569 468
                                    

Dzień 0 14:14, dwa tygodnie z hakiem do świąt 

Grupowy chat; Lance jest bardziej zboczony niż Shiro 

Członkowie: Firelord, choke Me Daddy, President Taquito, Pidgeon, Hunky Munky, princess fukboi killer

14: 14 President Taquito (Lance Sanchez)
ludZIE POTRZEBUJĘ POMOCY

 14:19 Pidgeon (Pidge Holt)
Czego chcesz, Lance? 

14:19 President Taquito (Lance Sanchez)
Potrzebuję przeogromnej pomocy, nie wiem co mam robić 

14:20 Firelord (Keith Gyeong)
To może najpierw wyduś to w końcu z siebie, Boże.  

14:21 President Taquito (Lance Sanchez)
Cholera, mój telefon zaraz padnie. Gdzie jesteście? 

14:22 Firelord (Keith Gyeong)
Biblioteka, drugie piętro. 

----

Keith po napisaniu wiadomości na grupie, od razu zablokował swój telefon i odłożył go na blat ławki, przy której aktualnie siedział.
Przeciągnął się znacznie, po czym widocznie poirytowany westchnął ciężko, wręcz niemal teatralnie i spojrzał na swoich przyjaciół.

- Lance niedługo tu przyjdzie. - mruknął zmęczonym głosem, jakby już mając dość obecności Latynosa, choć ten jeszcze nie zdążył dotrzeć do sali.

Shiro słysząc ciemnowłosego chłopaka, podniósł wzrok znad swojego laptopa.
Gładko zsunął opuszki palców z klawiatury i przesunął nimi po obolałym karku.
Chyba już wszyscy w tym pomieszczeniu mieli dość ogromu nauki, a jedynie Sanchez jak zwykle obijał się w najlepsze.
A teraz w dodatku musiał kłopotać ich w najmniej odpowiednim momencie.

- Żeby się pouczyć czy ma zamiar oglądać Naruto, tak jak ostatnim razem?

Brunet wzdrygnął się niemal teatralnie i prychnął na samą myśl, iż starszy chłopak mógł mieć zupełną rację, co do ukrytych zamiarów Latynosa. W końcu Lance uwielbiał Naruto, jak żadne inne wyprodukowane anime, a te wydawało się być według Keitha niemożliwie głupie.
Nie rozumiał przez to, dlaczego Sanchez aż tak uwielbiał marnować swój czas właśnie w ten sposób, irytując przy tym Koreańczyka. W końcu nie był już w stanie zliczyć ile razy był zmuszany do oglądania z nim tych durnych kreskówek, w dodatku z japońskimi napisami i zbyt ogromną porcją niepotrzebnego wrzasku, z którego nic nie rozumiał. 

- Potrzebuje pomocy czy coś w tym stylu. - wzruszył ramionami, przekazując innym tylko tyle, ile sam wiedział. Po jego słowach salę wypełniło męczeńskie westchnięcie Pidge, która odsunęła się od swojego laptopa i zsunęła okulary z nosa, by przetrzeć twarz dłońmi z politowaniem, ale i równą irytacją. W końcu wiedziała, co ją czeka po przyjściu Lance.  

- Założę się, że zapomniał swojego szkolnego identyfikatora. Znowu. Pewnie będzie chciał mnie prosić bym przeszukała szkolną sieć i podała mu potrzebne informacje, by nie miał kłopotów. 

- Pidge, ale nie jest to... No wiesz, nielegalne? - pytanie zawisło w powietrzu, a na twarzy dziewczyny pojawił się szatański uśmieszek.
- Jedynie jeśli cię przyłapią, słonko. - mrugnęła do przyjaciela, jak zwykle pewna siebie i swoich umiejętności.

- Swoją drogą. Lance jest cholernie... irytująco niejasny w całej tej sprawie! - Keith spróbował zmienić temat, uwalniając dziewczynę od zaskoczonych spojrzeń przyjaciół.
Nie minęło jednak kilka minut, a kroki Lance niosły się po całym korytarzu oraz samej bibliotece, gdy wbiegł do niej niemal jak poparzony. Ciemnowłosy przyglądał się histerycznemu biegowi chłopaka, który wymijał stoliki, regały zapełnione lekturami oraz samych czytających czy wypożyczających. Popchnął przy tym nieszczęsną dziewczynę, której o dziwo nie zaczepił, jak to miał w zwyczaju.

DIRTY LAUNDRY I TŁUMACZENIE IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz