XIX Dzień 9 cz.3

4K 500 781
                                    

OSTRZEŻENIE 

Ten rozdział jest wyjątkowo smutny i zawiera ogromne pokłady okazywanej homofobii, więc jeśli w jakikolwiek sposób mogłoby Cię to dotknąć/urazić lub jeśli masz zbyt słabe nerwy - nie czytaj. Jeśli i tak chcesz w to brnąć, robisz to na swoją odpowiedzialność. 

---------------------

- Ja, ja... - Keith jąkał się, patrząc gdziekolwiek, byle nie na Latynosa, który wbił w niego poważne spojrzenie. Chłopak czuł się nim przytłoczony, jednak i tak w końcu odezwał się, wiedząc, iż i tak nie uniknie odpowiedzi, a zwlekanie w tej chwili jest co najmniej niepotrzebne. Przecież już tyle razy próbował mu wyznać swoje uczucia, rozmawiał o nich ze wszystkimi, tylko nie z osobą, którą one dotyczyły. A raczej był mu winny choć jedną krótką rozmowę i odrobinę wyjaśnień, prawda? Nie może wciąż uciekać. 

- Tak, nazwałem cię sympatią. - Odezwał się w końcu, a cisza, która mu odpowiedziała, była tak okropnie bolesna. Żaden z nich nie odważył odezwać się pierwszy, każdy czekał, jednak jedyny, co zaburzało te okropne milczenie, była melodia, która niosła się z radia grającego w kuchni Rosy. 

- Jak długo? - Słowa Latynosa były beznamiętne, pozbawione wyrazu, zaskoczenia czy jakichkolwiek ludzkich odczuć. Brakowało im emocji, które Keith tak bardzo chciał usłyszeć. 

- Jak długo?! - Oburzył się, podnosząc głos z niedowierzaniem. - Boże, dowiadujesz się, że twój udawany chłopak coś do ciebie czuje i pytasz tylko o to? 
- To chyba normalne. - Latynos szybko mu się odgryzł, a z równą prędkością wszelkie kolory opuszczały jego twarz. - Chyba właśnie o to pyta się, gdy ktoś ci wyznaje, że cię lubi. 

Keith jedynie pokręcił głową, by zaraz odwrócić się i skryć czerwień, która niespodziewanie wpełzła na jego policzki w tym najmniej odpowiednim momencie. Nawet nie wiedział jak powinien reagować, co było oczywistym. W końcu od tak dawna nie dopuszczał do siebie nikogo czy chociażby myśli, iż jego uczucia nie są złe i nie musi się ich obawiać czy wstydzić. 

- Okej, skoro już tak chcesz wiedzieć... - Zaczął niechętnie. - To trwa już od jakiegoś czasu. 

- Od jakiegoś czasu? - Krzyknął, a gdy szatyn skinął głową, jego irytacja jedynie się pogłębiła. - Cholera, musisz być bardziej dokładny. 

- Boże, nie mam pojęcia! Może pięć dni, od początku tej całej podróży. - Chłopak starał się opanować, jednak w tej chwili było to trudne, naprawdę trudne. Zwłaszcza, gdy Lance zamilkł nagle i odsunął się od niego, zachowując się znacznie inaczej niż wtedy, gdy razem podróżowali do Arizony, czy podczas ich wspólnie spędzanego czasu. Miał wrażenie, że z wypowiedzeniem prawdy, właśnie teraz to wszystko prysło. Czar znikł wraz z kłamstwem i milczeniem. 

- Więc... To trwa pięć dni, tak? - Lance dopytał już nieco ostrożniej. Sam szatyn zamilkł w tej chwili, mocno ściskając poły bluzy, które maltretował dłońmi od jakiegoś czasu. To nie było to, czego oczekiwał. Nie to, co planował. Wszystko szło źle. 

- Dziewięć. - Poprawił go, niepewnie spoglądając na Lance, który jedynie zamrugał z niezrozumieniem. - Nasza podróż zaczęła się dziewięć dni temu. 

- Więc... Podkochujesz się we mnie od tego czasu, tak? - Zapytał, przełykając głośno ślinę i coraz szerzej otwierając swe oczy, które zdawały się poszarzeć na samą tę myśl. Keith ledwo znosił ten widok, wszelkie jego reakcje i modlił się w duchu, by ich rozmowa wreszcie się skończyła. 

W końcu słowa, które wypowiedział, brzmiały bardziej jak wyrok, niżeli jak pytanie. W dodatku, wypowiadał je głośno i sucho, tak by i on sam mógł je przetworzyć. Nie miał jednak do niego pretensji. Nie było też jasnego dowodu na to czy odwzajemnia uczucia szatyna, czy też nie. Jednakże, coś podpowiadało Keith'owi, iż jego zauroczenie jest jedynie jednostronne. Poczuł się odrzucony, jakby Lance usprawiedliwiał to ich umową i nie wiedział jak reagować. Latynos był naprawdę trudny do odczytania, zwłaszcza, gdy wiedział, że ktoś go obserwuje. A właśnie tego próbował Keith - rozgryźć go przez obserwację. Przyglądał się drobnym znakom, badał co kryje się w tych błękitnych oczach, szukał czegoś, co mogłoby ukoić jego zmartwienia. Jednak nic się nie działo, Lance wciąż pozostawał tak beznamiętny, przez co obawy szatyna coraz głośniej się odzywały. 

DIRTY LAUNDRY I TŁUMACZENIE IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz