VI Dzień 3 cz. 1

4.8K 526 360
                                    

Niedziela, 18 grudnia

1:06 

- Przesuń się

Keith mruknął jedynie w poduszkę ciche "Nie" i znów ułożył się wygodnie, ignorując latynosa. Lance w odpowiedzi spojrzał na niego z zawiedzeniem i wydał z siebie zbyt głęboki i nadmiernie dramatyczny pomruk. 

- Dlaczego nie możesz być dla mnie miły?
- Ponieważ. - Keith zaczął bez wyrazu, wtulając się w poduszkę. - Zajmujesz całe łóżko. 
- Właśnie, że nie. To właśnie ja poprosiłem cię o lekkie przesunięcie się. 
Keith w końcu odsunął się z rezygnacją, przenosząc się ze strony materaca Lance'a, mając cichą nadzieję, że te dwa dodatkowe centymetry go zadowolą. Przez ten gwałtowny ruch wpadł jednak w przestrzeń między łóżkiem, a ścianą, a nie było to miłe doświadczenie.

- Lepiej?

- Nie, nie całkiem. - Odpowiedział mu rozczarowany głos Lance'a. Keith nie mógł tego znieść. Było okropnie gorąco, spał na maleńkim materacu, a jego nieszczęsnym towarzyszem niedoli był sam Lance Sanchez, który kokosił się po całym łóżku. W tej chwili brakowało mu kanapy. Tęsknił za nią. 

W końcu koreańczyk z irytacją uwolnił się z niewygodnej pozycji i przeszedł nad ciałem przyjaciela, aby dotrzeć do szafy. W tym czasie Lance wciąż narzekał, choć miał już łóżko całe dla siebie, chyba najwidoczniej nie zauważył tej małej zmiany.

Brunet odwrócił lampkę nocną i włączył ją, a po chwili jaskrawe światło zalało cały ich pokój, tworząc na ścianach cienie, które poruszały się z każdym ich ruchem.

- Co robisz? - Lance na moment przestał marudzić i zapytał, gdy chłopak w końcu dotarł do szafy i na wpół ślepo odszukał koc i pościel.

- Nie widzisz? Przygotowuję sobie posłanie na podłodze.

- Dlaczego?  

Grymas tworzący się na twarzy Keith'a powinien był doskonale wyrażać jasną odpowiedź, jednak Lance był na tyle głupi, by kompletnie nie rozumieć tego jednoznacznego gestu. 

- Ponieważ jesteś najgorszą osobą, z jaką mogłem dzielić łóżko. - Mruknął układając koc na podłodze, a zaraz potem znalazły się na nim poduszki, które odszukał w kacie pokoju. - I jest tu cholernie gorąco.

- Fakt, mój pokój jest najgorętszym pomieszczeniem w całym domu.

- Taaa, co ty nie powiesz. - Keith wymamrotał niezadowolony. Próbował ułożyć się wygodnie, jednak nic to nie dało, wiercił się bezskutecznie, gdyż nie mógł wybrać żadnej dogodnej pozycji i tak nim się obejrzał, zegar wybił już w pół do pierwszej. Po kolejnym wierceniu się w posłaniu, poddał się i wreszcie opadł na plecy, spoglądając na sufit. 

Gwiazdy. Na suficie Lance'a znajdowały się gwiazdy. 

Może to było jego wyczerpanie, może panujące gorąco... Keith nie był pewnie, jednak coś, ten cholerny blask maleńkich gwiazdek... To sprawiało, że czuł iż jego serce jest całkowicie puste. On nigdy nie miał gwiazdek, tak jak inne dzieci, nigdy nie miał stałego miejsca, aby móc je gdzieś umieścić. A Lance? On mieszkał w tym domu od dziecka. Miał miejsce, gdzie mógł umieścić swoje gwiazdy. Właśnie tam, na suficie, który rozbłysnął nad jego głową. 

Keith próbował zamknąć oczy, by nie nie musieć patrzeć na te głupie rzeczy i nawet przez chwilę pomyślał o tym, że sen może uwolnić go od niemiłego uczucia. 

- Nie mogę zasnąć. - Słysząc ów słowa, Keith gotów był zabić tego dzieciaka. Spojrzał w kierunku Lance'a, który znów włączył lampkę. 

DIRTY LAUNDRY I TŁUMACZENIE IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz