X dzień 3 cz.5

4.4K 508 372
                                    

Musiał zabrać go od ojca, z tego cholernego sklepu i z głupiego miasta, które liczyło zaledwie 1.208 osób, zwyczajnie musiał zabrać go gdzieś daleko. Nieważne czy do jego domu, czy do uniwersytetu w stanie Oregon, albo do cholernego baru, który znajdywał się dwa miasta dalej. Nie obchodziło go gdzie, jak daleko.

Musiał zabrać go gdziekolwiek.

Dzień 3

Niedziela, 18 grudnia

11:37

- Dlaczego mój tata mnie nienawidzi? - Pytanie, które padło z ust Lance'a, było zaskakująco proste. Każdy, kto znał ten problem braku akceptacji, mógłby równie łatwo odpowiedzieć. A Keith był właśnie kimś, kto nawet czuł, że rzucenie odpowiedzi nie byłoby czymś trudnym.

Jednak czy chciał to zrobić? Nie, oczywiście, że nie. Nie całkiem.

Część Keith'a czuła, że Jaime naprawdę nienawidził swojego syna. Nienawiść to jednak bardzo silne słowo. Nienawiść była siłą napędzającą wojny na świecie, morderstwa czy też wszelką dyskryminację. I chociaż pan Sanchez był całkowicie lekceważący i okropny, mógł żywić wiele uczuć do swojego syna, jednak zdecydowanie było to coś innego niż nienawiść.

- Nie sądzę by cię nienawidził. - Keith odezwał się cicho, przyglądając się ziemi pod jego stopami. - Nawet, jeśli jest dupkiem, kocha cię na swój sposób.

- Taa, pewnie. - Lance przewrócił oczami, mrucząc sarkastycznie, tak jakby usłyszał właśnie najgorszą bzdurę na świecie. Oczywiście, zdanie chłopaka mogło nią być, lecz i tak Koreańczyk wolał wierzyć w to, że jego słowa jednak są prawdą.

W końcu w głębi serca miał wrażenie, że Jaime Sanchez naprawdę nie uważał, że jego syn jest bezwartościowy. Ich relacje były bardziej skomplikowane. Jaime kochał syna, bardzo szczerze i głęboko, a również przez to, chciał go wspierać, nawet, jeśli tego nie okazywał.

Jednocześnie był też staromodny, zdezorientowany i początkujący w tym temacie, był za bardzo w tyle by móc zrozumieć jego biseksualność. Nie wiedział jak może sobie poradzić z takim dzieckiem, jednak kochał go, dlatego szukał jakiejkolwiek pomocy. W końcu nikt nie stworzył podręcznika, który mógłby nauczyć rodzica jak powinien zareagować na wieść o innej orientacji swojego dziecka. Jednak Keith był niemal pewien, iż mężczyzna przeczytałby wszystkie, jeśli takie by istniały. Reakcja mężczyzny wyglądała tak, a nie inaczej, gdyż kompletnie nie wiedział, co robić, sam był równie zagubiony. Nawet nie miał szansy by nauczyć się akceptacji, w końcu wyrastał w tradycyjnym domu, w którym religia była stawiana na pierwszym miejscu, a spojrzenie na wszystko zawsze jest jedynie czarno-białe.

Lecz i tak nic nie mogło usprawiedliwić słów Jaime'go, nawet najmniejszego i najcichszego szepnięcia. To, co uczynił, było obrzydliwie złe, niezależnie od jego intencji czy całej arogancji.

Keith za to chciał chronić Lance'a, chciał obronić go przed całym złem i goryczą, która zalewała serce chłopaka z kolejnym usłyszanym słowem.

Chciał go ratować, pozbyć się wszystkich jego problemów. Leczy był na tyle mądry, by wiedzieć, że to kompletnie niemożliwe. W końcu świat to okrutne miejsce i właśnie tak malowała się cała ta szara rzeczywistość.

Nigdy nie możesz chronić kogoś przez cały czas, nieważne ile czasu chciałbyś poświęcić ukochanej osobie. Dlaczego? Bo nawet, gdy wszystko będzie wydawało się skończone, pod koniec dnia i tak wrócą do ciebie twoje problemy, a tamtej osobie pojawią się kolejne. To okrutne, jednak tak działa życie, jest niekończącym się błędnym kołem.

DIRTY LAUNDRY I TŁUMACZENIE IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz