- Opowiedz mi coś o swoim rodzeństwie. – Keith poprosił po długiej chwili wspólnego milczenia, doszczętnie dziwiąc tym latynosa.
Chłopak zmarszczył lekko brwi i potarł kark dłonią, jakby myśląc o tym, iż najzwyczajniej w świecie mógł się przesłyszeć. Koreańczyk jednak wciąż wpatrywał się w niego widocznie zaciekawiony, po czym wzruszył ramionami i opadł na łóżko, przeciągając się.
Materiał jego koszulki podwinął się nieco, ukazując bladą skórę jego delikatnego ciała.
- Sam rozumiesz, spędzę tu aż dwa tygodnie. Wolę wiedzieć, na co właśnie się skazałem.
Lance pokręcił jedynie głową z niedowierzaniem i usiadł obok niego na łóżku, powolnie rozwiązując buty, po czym zastanowił się przez chwilę.- W sumie, widziałeś się już ze wszystkimi, nie wliczając Sophie. Nie widujemy się.
- Oh? Myślałem, że całe twoje rodzeństwo cię uwielbia. – Nie mógł się powstrzymać przed nutą kpiny wdzierającą się do jego wypowiedzi.
- Więc nic nie wiesz, Mullet. Całe dzieciństwo przekomarzałem się z Danielem, jednak teraz zwyczajnie dojrzał, znalazł żonę i mają syna. A Cleo? Cholera, byłem dla niej straszny, gdy byliśmy dziećmi. Gdy była zaledwie noworodkiem, ugryzłem ją w stopę, bo byłem zazdrosny o uwagę mojej mamy.
Koreańczyk nie mógł się powstrzymać od śmiechu, gdy starał się wyobrazić ów scenę. To zdecydowanie brzmiało jak rzecz, do której był zdolny.
- Jednak nie nienawidzi cię za to. – Mruknął nieco rozbawiony.
- To oczywiste; oboje dorośliśmy i od tamtej głupoty minął szmat czasu. Nie ma powodu, by mnie nienawidzić.
- A Sophia ma? – Zapytał, bawiąc się sznureczkiem swoich dresowych spodni, które nosił przez czas długiej jazdy.
Po tych słowach twarz Lance'a zbladła, a on przygryzł wargę i westchnął ciężko, z widocznym smutkiem.
- Ja nie wiem... - Szepnął, jednak zaraz otrząsnął się i zmarszczył brwi, spoglądając na chłopaka. – Dlaczego o tym mówimy?
- Bo mamy swój moment? – Wzruszył ramionami, wywołując u latynosa pomruk niezadowolenia.
- Nieważne. Ta chwila właśnie skończyła. – Latynos mruknął nieprzyjemnie i wstał z łóżka, sięgając swoją walizkę i tym samym sygnalizując, iż rozmowa naprawdę się zakończyła.
W tej chwili koreańczyk zaczął się zastanawiać czy jego przyjaciel właśnie otwierał się na niego, a raczej czy próbował to zrobić. Oh nie, to złe sformowanie; w końcu Lance był aż za bardzo otwartą osobą. Jednak... Czy naprawdę musiał mówić mu o tych wszystkich rzeczach? Przecież ich cała relacja składała się jedynie z udawania. Ich związek był iluzją, a sam Keith uważał się jedynie za dalekiego znajomego Lance'a, o ile chociaż tym dla siebie byli.
A to oznaczało, że wszelkie sekrety mogli zachować wyłącznie dla siebie, nie mieli obowiązku mówić sobie o czymkolwiek.
W końcu koreańczyk obrócił się na bok, leżąc teraz twarzą ku ścianie.
- Prześpię się chwilę. – Poinformował cicho Lance'owi, który odpowiedział mu jedynie pomrukiem. Tak zapadła pomiędzy nimi cisza, a powieki koreańczyka stawały się coraz to bardziej ciężkie, aż w końcu zasnął spokojnie.
Dzień 1
15:18
Coś trąciło jego szyję, poczuł język przesuwający się po jego skórze i zatrzymujący się dopiero przy linii jego włosów. Niezwykle ciepłe i przyjemne uczucie rozlało się po jego ciele, a sam chłopak powolnie zaczął się przebudzać. Niski jęk wyrwał się z jego ust, gdy wilgotny język ponownie przesunął się po jego ciele.
CZYTASZ
DIRTY LAUNDRY I TŁUMACZENIE I
FanficLance popełnił ogromny błąd, mówiąc swojej matce, iż przyprowadzi chłopaka na święta Bożego Narodzenia. Keith zrobił jeszcze większy błąd, zgadzając się grać udawanego chłopaka Lance'a. " - Przejmę twoje obowiązki w robieniu prania, jeśli zostanies...