III Dzień 1 cz.2

5.3K 514 510
                                    

- Opowiedz mi coś o swoim rodzeństwie. – Keith poprosił po długiej chwili wspólnego milczenia, doszczętnie dziwiąc tym latynosa.

Chłopak zmarszczył lekko brwi i potarł kark dłonią, jakby myśląc o tym, iż najzwyczajniej w świecie mógł się przesłyszeć. Koreańczyk jednak wciąż wpatrywał się w niego widocznie zaciekawiony, po czym wzruszył ramionami i opadł na łóżko, przeciągając się.

Materiał jego koszulki podwinął się nieco, ukazując bladą skórę jego delikatnego ciała.

- Sam rozumiesz, spędzę tu aż dwa tygodnie. Wolę wiedzieć, na co właśnie się skazałem. 


Lance pokręcił jedynie głową z niedowierzaniem i usiadł obok niego na łóżku, powolnie rozwiązując buty, po czym zastanowił się przez chwilę. 

- W sumie, widziałeś się już ze wszystkimi, nie wliczając Sophie. Nie widujemy się.

- Oh? Myślałem, że całe twoje rodzeństwo cię uwielbia. – Nie mógł się powstrzymać przed nutą kpiny wdzierającą się do jego wypowiedzi.

- Więc nic nie wiesz, Mullet. Całe dzieciństwo przekomarzałem się z Danielem, jednak teraz zwyczajnie dojrzał, znalazł żonę i mają syna. A Cleo? Cholera, byłem dla niej straszny, gdy byliśmy dziećmi. Gdy była zaledwie noworodkiem, ugryzłem ją w stopę, bo byłem zazdrosny o uwagę mojej mamy.

Koreańczyk nie mógł się powstrzymać od śmiechu, gdy starał się wyobrazić ów scenę. To zdecydowanie brzmiało jak rzecz, do której był zdolny. 

- Jednak nie nienawidzi cię za to. – Mruknął nieco rozbawiony.

- To oczywiste; oboje dorośliśmy i od tamtej głupoty minął szmat czasu. Nie ma powodu, by mnie nienawidzić.

- A Sophia ma? – Zapytał, bawiąc się sznureczkiem swoich dresowych spodni, które nosił przez czas długiej jazdy.

Po tych słowach twarz Lance'a zbladła, a on przygryzł wargę i westchnął ciężko, z widocznym smutkiem.

- Ja nie wiem... - Szepnął, jednak zaraz otrząsnął się i zmarszczył brwi, spoglądając na chłopaka. – Dlaczego o tym mówimy?

- Bo mamy swój moment? – Wzruszył ramionami, wywołując u latynosa pomruk niezadowolenia.

- Nieważne. Ta chwila właśnie skończyła. – Latynos mruknął nieprzyjemnie i wstał z łóżka, sięgając swoją walizkę i tym samym sygnalizując, iż rozmowa naprawdę się zakończyła.

W tej chwili koreańczyk zaczął się zastanawiać czy jego przyjaciel właśnie otwierał się na niego, a raczej czy próbował to zrobić. Oh nie, to złe sformowanie; w końcu Lance był aż za bardzo otwartą osobą. Jednak... Czy naprawdę musiał mówić mu o tych wszystkich rzeczach? Przecież ich cała relacja składała się jedynie z udawania. Ich związek był iluzją, a sam Keith uważał się jedynie za dalekiego znajomego Lance'a, o ile chociaż tym dla siebie byli.

 A to oznaczało, że wszelkie sekrety mogli zachować wyłącznie dla siebie, nie mieli obowiązku mówić sobie o czymkolwiek.

W końcu koreańczyk obrócił się na bok, leżąc teraz twarzą ku ścianie. 

- Prześpię się chwilę. – Poinformował cicho Lance'owi, który odpowiedział mu jedynie pomrukiem. Tak zapadła pomiędzy nimi cisza, a powieki koreańczyka stawały się coraz to bardziej ciężkie, aż w końcu zasnął spokojnie.

Dzień 1

15:18

Coś trąciło jego szyję, poczuł język przesuwający się po jego skórze i zatrzymujący się dopiero przy linii jego włosów. Niezwykle ciepłe i przyjemne uczucie rozlało się po jego ciele, a sam chłopak powolnie zaczął się przebudzać. Niski jęk wyrwał się z jego ust, gdy wilgotny język ponownie przesunął się po jego ciele.

DIRTY LAUNDRY I TŁUMACZENIE IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz