ROZDZIAŁ 8

625 46 27
                                        

Czyli nie powiesz nam, gdzie jest twój sejf?zapytał Joker.
A czy wyglądam ci na głupiego? — odpowiedział pytaniem na pytanie Brian.
No, trochę wyglądał. Spojrzałam mu prosto w świńskie oczka.
* — Nigdy nie zgadną, że to sejf numer 15 w Yellowtown. A nawet jeśli tak, to nie domyślą się, że hasłem jest moja data urodzin.*
Ludzie — data urodzin? Jesteście mało oryginalni.

Szkoda — powiedziałam na głos. — W ramach podziękowań wysłalibyśmy ci kwiaty. A kiedy masz urodziny?
Drugiego kwietnia — odpowiedział Brian.
Bingo! Hasło do sejfu to 0204.
* — Niezła ta mała — pomyślał Brian. — Przygląda mi się i zagląda w oczy. Chyba się zakochała.*
Nie mogłam tego dłużej słuchać.

Joker, idziemy — zwróciłam się do brata.
Wstaliśmy od stołu. Sięgnęłam po swoją szklankę z whisky i oblałam Briana.
— Ej! — Mężczyzna zerwał się z miejsca.
Po moim trupie. — Zaśmiałam się.
Joker wycelował w niego i zastrzelił go.

Zerwałam się z łóżka. Gdzie ja jestem?
W Arkham Asylum.
Co to było? Wspomnienia. One są takie nudne!

Podeszłam do drzwi i zapukałam w nie:
— Halo?! Już wstałam i chciałabym wziąść prysznic! — krzyknęłam.
Strażnicy otworzyli drzwi. Razem z nimi udałam się do pomieszczenia obok. Weszłam do kabiny, a strażnicy ustawili się pod drzwiami.

Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i umalowałam (Harleen załatwiła mi trochę kosmetyków). Wróciłam do mojego pokoju, gdzie usiadłam na łóżko i czekałam.

×+×+×+×
Usłyszałam strzały, strzały, krzyki i strzały i znowu krzyki. Potem wszystko ucichło. Odczekałam pięć minut i podeszłam do drzwi.

Nacisnęłam klamkę i wyszłam na korytarz. Zobaczyłam kilku leżących pracowników szpitala.
— Halo?! Ktoś tu jeszcze żyje? — spytałam.

Cisza.

Poszłam do końca korytarza i skręciłam w prawo. Zobaczyłam światło zza przerwy w drzwiach. Powoli podeszłam do nich. Im bliżej się znajdowałam, tym wyraźniej słyszałam głosy. Niestety, dobrze mi znane.

— Co chcesz teraz zrobić? Chcesz mnie zabić Mr J? — To głos Harleen.
— Co? Zabić cię? Nie! Ja cię skrzywdzę. Bardzo. Bardzo. Bardzo. — Głos Jokera.

Wyjrzałam przez przerwę w drzwiach. Harleen leżała przypięta pasami do stołu, a Joker zbliżał się do niej z kablami prądu.

Gdy usłyszałam stłumiony krzyk Harleen, odwróciłam się i usiadłam przy drzwiach. Zakryłam uszy, ale wspomnienia ożyły:
Co zamierzasz zrobić? — spytałam.
Jeszcze bardziej upodobnić cię do mnie, siostrzyczko. — Joker roześmiał się.

Poczułam ból w głowie, jakby prąd znowu przepłynął mi przez mózg.
— Przepraszam, że musiałaś tyle czekać, siostrzyczko. — Usłyszałam.
Otworzyłam oczy, które wcześniej zamknęłam i zobaczyłam Jokera.

— Wracamy do domu.
— A Harleen? — spytałam i wstałam z podłogi.
— Nie będzie nam już potrzebna.
— Co? Wykorzystałeś ją, potraktowałeś prądem, a teraz zostawisz?
 
No w sumie to do niego podobne. Ale ja ją naprawdę polubiłam! Jestem taka samotna.
— Zmarnowałeś jej życie — powiedziałam i udałam się do wyjścia.
Dokładnie tak samo jak moje.

×+×+×+×
Hej,
Jak myślicie, co wydarzy się dalej?

xoxoMadness

MadnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz