ROZDZIAŁ 14 cz. II

297 24 158
                                    

Poniższy tekst to owoc współpracy z 1peach2orange.❤ Cytując Pomarańczkę:
Hahahahahaha, to ja, witam, dobry wieczór. Po stoczonej walce z depresją, brakiem chęci do życia oraz tysiącem myśli na temat upozorowania własnej śmierci, powracam w pięknym stylu.

×+×+w poprzedniej części×+×+
Kolejne uzależnienie, które mnie dosięgnęło: oglądanie serialu dokumentalnego o Gotham. Zakochana w jednej z postaci, udałam się na plan filmowy po mojego pączusia. Jak się okazało, mój ukochany prawdopodobnie jest gejem!

Nie wiedząc, co robić, zgarnęłam Jerome'a (albo Camerona) w stylu panny młodej i udałam się w tylko sobie wiadomym kierunku...

×+×+×+×
Jerome to jednak małe chucherko. Niosłam go kilka kilometrów, ale nie czułam zmęczenia. Co prawda, w pewnej chwili musiałam użyć chloroformu i szarej taśmy, ale bezwładne ciało jest nadal lżejsze niż te, które gryzie, kopie i wierzga.

Przemierzałam, więc kolejne kilometry w akompaniamencie wybuchających bomb i krzyków niewinnych ofiar, których dźwięki działały niczym miód na moje uszy. Dla zabawy zrobiłam mały pokaz moich umiejętności, a mam ich znacznie więcej.

Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie powinnam sprawdzić stanu żywotności Jerome'a, jednak szybko zdałam sobie sprawę z tego, że jest to idealny moment, aby w spokoju podotykać jego krągłych pośladków. Oho, nie myliłam się — widać, że ktoś tu robi przysiady.

Tuż na finiszu mojej podróży spotkałam również kilku paparazzi, którzy wciąż robili nam kolejne zdjęcia i pytali, czy jestem nową dziewczyną Camerona. Swoją drogą, to czułam się zaszczycona. Jako jedyna wiedziałam o słodkiej tajemnicy Jerome'a, jaką była jego prawdziwa tożsamość!

— Nie jestem jego dziewczyną — sprostowałam. — Jestem jego przyszłą żoną!
— Czy pan Cameron może udzielić nam więcej szczegółów na ten temat?  — krzyczeli, wskazując na (mam nadzieję, że tylko) nieprzytomne ciało. Mogę przysiąc, że w jednej chwili między nami zapadła niezręczna cisza.

Wiecie, nie każdy musi szczycić się wybitną inteligencją, ale jakim idiotą trzeba być, żeby zadawać pytania komuś, kto nie jest w stanie na nie odpowiedzieć?

Jednak nie to trapiło mnie najbardziej. Wiedziałam, że po kilku godzinach ciężkiej przeprawy w imię miłości mojego skarbeńka, mogłam wyglądać nieco mniej świeżo. Okay, istniało duże prawdopodobieństwo, że moje spocone pachy wcale nie wydzielały zapachu truskawek i waty cukrowej!

Miałam dwa wyjścia z tej sytuacji — udawać, że nic się nie stało, bo jestem przecież silną, niezależną i pewną siebie kobietą, która nie boi się krytyki lub zabić natrętnych paparazzi, ukraść im aparaty, skasować dowody zbrodni, ich organy sprzedać na czarnym rynku, a po wszystkim po prostu się umyć.

Druga opcja wydawała się bezpieczniejsza. Nie chciałam zasłynąć zdjęciem spoconych pach, narażając się na internetowe szyderstwa pod tytułem: Taka ładna, a nie stać jej na mydło. Jestem siostrą Jokera. Stać mnie na wszystko!

— Panowie — zaczęłam — przykro mi, ale moja reputacja jest w tej chwili najważniejsza.

Mimo, że byli raczej nieszkodliwymi idiotami, byłam zmuszona do tego, by ich zastrzelić, a aparaty roztrzaskać o ziemię. Sprzedaż organów odpuściłam z oczywistego powodu — nie miałam na to czasu.

Fakt, ostatnio zdecydowanie brak mi finezji i polotu w dokonywanych morderstwach, nad czym muszę popracować. Nie chciałam, by Jerome musiał wstydzić się za to, że jego dziewczyna cierpi na brak jakiejkolwiek kreatywności. Przecież już wkrótce mieliśmy stać się królewską parą Gotham!

Dotarłam w końcu do celu mojej podróży. Stojąc przed drzwiami domu, spojrzałam na mojego pączusia i uśmiechnęłam się szeroko. Wyglądał słodko. Kto by pomyślał, że jest jednym z najokrutniejszych przestępców, jacy stąpali po tej ziemi? Nie mogłam uwierzyć w to, że jest już tylko i wyłącznie mój.

— Co to ma być? — Usłyszałam poirytowany głos brata, gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi.
— Również cieszę się, że cię widzę.
— Nie udawaj głupiej — warknął. — Co to ma być? — Wskazał na rudowłosego.
— To mój narzeczony — odpowiedziałam dumnie, na co zielonowłosy spojrzał na mnie z politowaniem. — Jesteśmy zakochani i weźmiemy ślub, czy tego chcesz czy nie. — Tupnęłam nogą, niczym rozkapryszona sześciolatka, której ktoś zabrał cukierka.

— Skończ wygłupy i odstaw tego pana na swoje miejsce. — Założył ręce na piersiach.
— Puddin, co się dzieje? — pisnęła Harley, uwieszając się na ramieniu Jokera. — O, a co to za śliczny, mały chłopiec?
— Mój narzeczony — powtórzyłam dumnie.
— Och, to cudownie! — Ucałowała mnie, zostawiając ślady czerwonej szminki na całej mojej twarzy.

Nieważne, przecież i tak miałam się umyć. Mimo, że byłam piękna i idealna (a jakże!) to zapach potu i brudu robił się nie do zniesienia.
— Kiedy ślub?! Kiedy ślub?!

— Ale jaki ślub? Czyją stronę bierzesz, Harley? — poirytowanie Jokera sięgnęło zenitu.
— Stronę prawdziwej miłości, Puddin. Och, zapomniałeś? Nasze uczucie też nie było łatwe — zaświergotała słodko.
— Nie wytrzymam. Przysięgam, że nie wytrzymam. Jeszcze dziś odstawisz tego pana tam, skąd go wzięłaś.
— Ale... — Poczułam, jak słone łzy napłynęły do moich oczu. 

— Misiaczku, nie bądź dla niej taki surowy — wtrąciła blondynka. — Mad nie jest już małym dzieckiem.
— Ty masz Harley, a ja? Podczas, gdy wy bawicie się w najlepsze, ja siedzę sama w domu, oglądając kolejne odcinki brazylijskich telenoweli.

Ile razy mogę oglądać powtórki, gdzie Don Pedro zdradza Juanitę z jej najlepszą przyjaciółką?! To nie jest dobre dla mojego zdrowia psychicznego.

— Też chciałabym mieć kogoś. — Pociągnęłam nosem, widząc, że została mi jedynie opcja pod tytułem na litość. — Miałam nadzieję, że choć raz mnie zrozumiesz. — Spuściłam głowę.

— Dobra — warknął Joker. — Ale jeden numer i oboje wylatujecie stąd na kopach. A ty — wskazał na blondynkę — masz ich pilnować, bo w przeciwnym razie nie będę miał skrupułów, aby pozbyć się i ciebie.
— Puddin, jesteś cudowny! Zawsze wiedziałam, że gdzieś w głębi masz dobre serduszko.
— Udam, że tego nie słyszałem — wymamrotał.

Dumnie wkroczyłam do swojego pokoju. Rzuciłam bezwładne ciało na łóżko. Po kilku minutach obserwacji uznałam, że Jerome jest jeszcze bardziej słodszy, gdy jest nieprzytomny. Otrząsnęłam się z transu i wybiegłam z pokoju. Po kilku minutach wróciłam z puszystymi kajdankami, nożami i czapką policjanta.

Wskoczyłam na łóżko.
— Kochanie. — Pogłaskałam policzek rudowłosego. — Skarbeńku, przyszły mężu, czas wstawać.
— Miałem okropny sen — mruknął. — Śniło mi się, że porwała mnie jakaś szurnięta fanka, która ubzdurała sobie, że... To ty! — krzyknął.

— Widzę, że cieszysz się na mój widok. — Przytuliłam go mocniej. — Nie martw się, przed nami jeszcze tylko cała wieczność! Zastanawiałeś się nad kolorem, który ma dominować na naszym ślubie? Myślałam nad czerwonym, biorąc pod uwagę fakt, że...

— Chwila, chwila, chwila. Jaki ślub? Jaki czerwony? Kim ty jesteś?
— Na imię mi Mad. — Uśmiechnęłam się szeroko. — Jerome, dlaczego jesteś taki wystraszony?
— A mam być spokojny w jednym pomieszczeniu z imbecylem moralnym?! — zironizował chłopak.

— Ale Joker nie będzie nam przeszkadzał... Aha, to o mnie chodziło. Ja imbecylem moralnym? — Pokręciłam głową. — Nie. Wolę określenie psychopatka, urodzony kryminalista albo masochistka, ale wrażliwa masochistka. — Złapałam się teatralnie za serce.

Ciąg dalszy nastąpi...

×+×+×+×
Hej. 😁
Po długim czasie - jest rozdział! Mamy nadzieję, że spodobała Wam się ta część i będziecie czekać (już nie tak długo 😂) na trzecią, a zarazem ostatnią część o szalonej miłości Mad do biednego rudzielca.
We wstępnie szczere słowa 1peach2orange. 👌

Pozdrawiam,
xoxoMadness 💖

MadnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz