ROZDZIAŁ 18

131 10 29
                                    

Ochlapałam twarz wodą.
Kim się stałam? Nie wiem. Bezradna odpowiedź bezradnej narkomanki. Żałuję każdej swojej decyzji. Każdej. Wytarłam twarz w miękki ręcznik. Musiałam upodobnić się do mrocznego i pełnego tajemnic Gotham.

Usłyszałam zgrzyt klucza w zamku. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Jokera.
— A gdzie Harley? — zdziwiłam się. Zawsze wracali razem.
Nie odpowiedział, tylko wszedł do swojego pokoju i zamknął za sobą drzwi. Podeszłam do nich i zapukałam. Cisza. Pociągnęłam za klamkę — były zamknięte od środka. Obróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni. Na szafce leżała drogocenna szkatułka. Wzięłam ją do ręki i bezceremonialnie cisnęłam nią w szybę od drzwi. Rozbiła się w drobny mak.

— Mad! Opanuj się — mruknął Joker.
Z triumfem weszłam do jego pokoju przez rozbitą szybę.
— Gdzie Harley? — zapytałam.
— Batman ją porwał — odpowiedział bez emocji.
Znowu on! Chyba będę obwiniać go przez całe życie. Batman zmienił mi brata, a teraz porwał przyjaciółkę.
Spojrzałam na Jokera. Widać było jego smutek. Może źle go oceniłam? Może źle postrzegam każdego? Może nawet siebie?

— Co chcesz zrobić? — spytałam.
— Odszukać ich.
Skinęłam głową, ale nadal stałam w jednym miejscu. Joker spojrzał na mnie zdziwiony:
— Tak?
— Chcesz się upić już teraz czy później?
— Mad!
— No co? Zwykłe pytanie. — Zrobiłam niewinną minę. — Aha. I przydałaby ci się nowa szyba. — Wskazałam na drzwi.
— Spadaj!
Chyba trochę poprawiłam mu humor.

Około północy Joker był już nieźle wstawiony i spał. Wstałam z łóżka, szybko się ubrałam i cicho wymknęłam z domu. Może jednak mój brat mnie nie nienawidzi skoro mogę z nim mieszkać? Postanowiłam zrobić coś dla niego. Odnajdę Harls. A później dostanę za to na dupę!
Po godzinie byłam już w centrum Gotham. Czas zacząć show.

— Batman! Gdzie jesteś? Ratujesz małe biedne sierotki, hum? — wydarłam się. — A mnie uratujesz? — Umilkłam i nasłuchiwałam.
W oddali zobaczyłam sklep jubilerski. Podbiegłam tam, podniosłam leżący pod moimi nogami kamień i wybiłam nim szybę. Dźwięk alarmu przeciął ciszę nocna. Chyba zacznę zawodowo wybijać szyby, pomyślałam w tamtym momencie.

— Pora na emeryturę — powiedziałam, gdy koło mnie świsnęła czarna peleryna. Spojrzałam na swój nadgarstek, udając, że znajduje się na nim zegarek.
— Masz pięć minut spóźnienia — odparłam.
— Co tu robisz? — zapytał Batman.
— Szukam szczęścia. Pozory mylą, Batsy. Nie mam najfajniejszego życia.
— Gdzie jest Joker?
— Cholera! Ja tu o sobie, a wszystko sprowadza się do mojego brata. Ile można?!

— Chciałabyś porozmawiać o sobie? — zdziwił się Batman.
— Tak. Tylko nie wyskakuj mi z numerem do jakiegoś psychologa! — ostrzegłam.
— Możesz porozmawiać ze mną.
Roześmiałam się. Już to widzę. Batsy wbija do mnie do domu, siadamy przy herbatce i ciasteczkach, ja opowiadam o sobie, a Nietoperek notuje coś w zeszycie.

— Nie osłabiaj mnie — powiedziałam.
— Czasami zapominam, że jesteś jeszcze dzieckiem.
— Nie jestem! Mam... — nie wiem dokładnie— Mam... ponad dwadzieścia cztery lata.
Zapadła cisza, podczas której zbieraliśmy myśli.

— Moje życie jest do bani — powiedziałam i zaczęłam powoli iść do tyłu. — Ciągle ćpanie, balowanie, zabijanie na rozkaz Jokera. Szkoda, że się urodziłam.
— Nie mów tak — powiedział Batman i ruszył w moją stronę.
Ja cofałam się, on szedł do przodu. To był nasz dziwny taniec.

— Nigdy mnie nie zrozumiesz. — Uśmiechnęłam się smutno.
— Rozumiem. Patrzę na ciebie i widzę, że nie jesteś zła. Mogę ci pomóc.
Moje plecy dotknęły muru. Ślepy zaułek. Batman stał kilka centymetrów ode mnie. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
— Co teraz zrobisz? — wyszeptałam.
Mężczyzna pokonał dzielącą nas odległość i złączył nasze usta.

Wow, zaleciało fanfiction'em! Chciałam go odepchnąć, ale wpadłam na diabelny pomysł. Uniosłam ręce do jego twarzy i palcami dotknęłam maski. Kilka sekund dzieliło mnie od zerwania jej i poznania prawdziwej tożsamości Batmana. Nagle silne ręce złapały mnie za nadgarstki.
— Co teraz zrobisz? — powtórzył moje pytanie.
— Nienawidzę cię — powiedziałam.
— Ja ciebie też.
Zaśmiałam się. Mimo całej powagi sytuacji — zaśmiała się. Anormalność na pierwszym miejscu, nieprawdaż?

— Zadzwonisz na GCPD i powiesz, gdzie jesteś — rozkazał.
Nie chciało mi się nawet z nim sprzeczać. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer alarmowy. Odgłos łączenia. Kobiecy głos:
— GCPD. W czym mogę pomóc?

Przewróciłam oczyma. W kupnie nowego samochodu może pani pomóc.
— Batman znowu zebrał żniwo — powiedziałam. — Albo inaczej: złapał Mad.
— To ta od Jokera?
Prychnęłam.
— Tak, ta sama. Jesteśmy na Crouch End. — Rozłączyłam się.
Dostałam na dupę szybciej niż się spodziewałam.

×+×+×+×
Witam! 😀
Za mną rozdziały, konkurs literacki. Teraz zmierzam do końca tego fanfiction, początku nowych, dwóch konkursów z języka polskiego i narodowego czytania.

Ale wiecie co? Lubię to.

Dziękuję wszystkim, którzy się do tego przyczynili:

Dziękuję wszystkim, którzy się do tego przyczynili:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Kocham,
xoxoMadness

MadnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz