#13

449 69 24
                                    

Kiedy jeszcze przed paroma sekundami Michael mógłby przysiąc, że czas specjalnie na złość jemu, zwolnił, tak teraz musiał przyznać, że świat mu sprzyjał, a wszystko przyspieszyło. W jednej chwili jego oczy spotkały się z niebieskimi tęczówkami Luke'a, a później wszystko potoczyło się samo. Ich stopy w szaleńczym tempie pokonały odległość między ich spragnionymi dotyku ciałami. Mike uniósł swoje dłonie i ułożył je na czerwonych i zziębniętych policzkach blondyna. Spojrzał mu w oczy i błyskawicznie połączył ich usta. 

Obaj naprawdę chcieliby powiedzieć, że ten pocałunek był idealny i w pewien sposób magiczny, ale nie mogli tego zrobić, bo taki nie był. Ich usta natarły na siebie zbyt szybko i zbyt mocno, zęby uderzyły o siebie, wydając nieprzyjemny dla ucha odgłos, a sine usta Hemmingsa były raczej niemrawe. Jednak mimo wszystko było dobrze, najlepiej. Czuli, że robią to co powinni, z osobą, z którą powinni, a to chyba najważniejsze - czuli się właściwie. Mimo tej całej otoczki deszczu, łez, śliny i nieporadnych ruchów, nie mogliby wyobrazić sobie tego lepiej. Bo życie to nie film, w nim nie ma ideałów, więc nie powinniśmy takowych szukać, bo nigdy nie znajdziemy. 

Michael wciąż kurczowo trzymał twarz młodszego w objęciach za to blondyn przeniósł swoje dłonie na kark mężczyzny i bardziej go do siebie docisnął.

Ruchy ich warg były aż nadto chaotyczne i nieregularne. Po niesamowicie krótkiej, w ich odczuciu, chwili oderwali się od siebie, a wtedy Luke przytknął swoje rozpalone czoło do tego Michaela i przymknął powieki. Czarnowłosy zauważył, jak wzrok drugiego błądzi po wszystkim, ale skrupulatnie unika właśnie jego osoby, ale nie to go zmartwiło. Był to fakt, że jego oczy zasnuła szara mgiełka, były takie niewyraźne...

-Wracajmy do domu - postanowił przerwać ich małą chwilę. Zdrowie Luke'a było ważniejsze, najważniejsze. Jednym zwinnym ruchem, bez czekania na jakąkolwiek reakcję ze strony zamroczonego chłopaka, wziął go na ręce i od nowa zaczął swój bieg. Tym razem robił to odrobinę wolniej. Miał na rękach mały skarb, którego musiał strzec i pilnować.

-Jestem ciężki - wymamrotał chłopak w jego koszulkę, ale nie wykazywał żadnych chęci ucieczki, co było na rękę starszego. Nie chciał dodatkowo użerać się z półprzytomnym chłopakiem.

-A ja silny - odpowiedział krótko i wniósł go do wieżowca. Tym razem skierował się do windy. Zdawał sobie sprawę, że z blondynem w ramionach nie da rady pokonać całych schodów. 

Zaczekał na windę i zaraz wszedł do niej z przemoczonym chłopakiem. Sam z resztą nie prezentował się lepiej. Jego szara cera niekorzystnie odbijała się w lustrze przez brzydkie, żółte światło. Odwrócił wzrok od pokrytych szkłem ścian i znów począł przyglądać się piękności w swoich ramionach.

Nie nacieszył się długo tym widokiem, bo już zaraz zabrzmiał cichy dzwoneczek, oznajmujący o tym, że są już na odpowiednim piętrze, a drzwi się otwarły. Wyszedł z blondynem z windy i stanął przed drzwiami swojego mieszkania. Przez parę sekund głowił się, jakby tu otworzyć drzwi, ale w końcu zdał sobie sprawę, że w tym całym pośpiechu ich nie zakluczył. Sprzedał sobie mentalnego liścia, wyciągnął delikatnie dłoń spod kolan blondyna i to nią otworzył drzwi. Poszedł z chłopakiem do salonu i położył go na jasnej kanapie. Sam wrócił tylko po to, aby zamknąć drzwi na klucz, a później udał się do miejsca spoczynku Luke'a.

Tym razem tylko delikatnie złapał go za rękę i pociągnął do góry. Już nie miał siły, aby go dźwigać. 

-Chodź Lu, jesteś cały mokry - mruknął do chłopaka i zaczął prowadzić go w stronę łazienki. Powoli weszli do pomieszczenia, a Mike zamknął za nimi drzwi. Złapał na dół koszulki młodszego.

-Co robisz? - zapytał lekko zdezorientowany.

-Musisz wziąć gorący prysznic. Może dzięki temu się nie rozchorujesz - wyjaśnił powoli i ściągnął jego górne odzienie.

-Więc... dlaczego nadal tu jesteś? - jakby nadal nie rozumiejąc złapał dłonie czarnowłosego.

-Ja też potrzebuję rozgrzania - posłał mu mały uśmiech, na który niebieskooki wściekle się zarumienił i odwrócił wzrok.

-Ale że... tak razem?

Starszy nie odpowiedział, tylko zdjął wszystkie swoje przemoknięte ubrania i rzucił je w kąt. Stał przed młodszym całkiem nagi, ale jakimś dziwnym trafem nie krępował się ani trochę. Widział, jak bardzo wyższy się trząsł z zimna. Pokręcił głową na jego dziecinne zachowanie i sam zajął się dalszym ściąganiem jego odzienia. Kiedy Luke został w samych bokserkach, Michael przybliżył się do niego i włożył swoje palce za ich gumkę od tyłu. Spojrzał w niepewne oczy i pociągnął materiał w dół. Nie spuszczał wzroku z twarzy chłopaka przed sobą, mając nadzieję, że to chodź w pewnym sensie go rozluźni. Bezskutecznie.

Ułożył swoje dłonie na jego torsie i popchnął go w tył. Luke zrobił parę kroków, aż jego ciało natknęło się na zimne szkło prysznica, które w porównaniu do jego ciała wydawało się być ciepłe. Przełknął ślinę i bez komentarzy wszedł do niego, a zaraz za nim Michael, który zamknął drzwiczki. 

Skrępowany blondyn odwrócił się tyłem i oparł ręce na zimnych kafelkach. Obaj syknęli cicho, czując na skórze ciepłą wodę, która przyjemne normowała temperaturę ciała. Michael wiedział, że nie należy ich podgrzewać od razu, więc stopniowo podwyższał temperaturę cieczy do takiego stopnia, że lustra i szyby w łazience zaparowały. 

Kiedy temperatura wody już została ustalona na stałe, ułożył swoje dłonie na plecach blondyna, który nadal stał do niego tyłem i mógł z zadowoleniem stwierdzić, że jego ciałem już nie wstrząsają dreszcze. Zrobił krok do przodu tak, że jego klata piersiowa miejscami stykała się z plecami drugiego mężczyzny, który spiął się na ten dość odważny ruch.  

Michael nachylił się nad ciałem młodszego i złożył delikatny, prawie nieodczuwalny pocałunek na jego karku. Mógł dostrzec, że ten jednak to poczuł, ze względu na dreszcze pokrywające jego ramiona i kark. Luke odchylił głowę i ułożył ją na ramieniu starszego mężczyzny, tym samym okazując mu swoje zaufanie. W pewnym sensie tym małym gestem powierzył mu siebie. 

Czarnowłosy objął go delikatnie w pasie i kontynuował składnie motylich muśnięć warg na skórze pleców, karku i szyi chłopca przed nim.

Ta chwila była dla nich tak intymna, że sami się temu dziwili. Ledwo co się znali, a już potrafili tak bardzo się do siebie przywiązać i pałać do siebie uczuciem, które, mimo że młode i jeszcze malutkie, było silniejsze niż ktokolwiek mógł się spodziewać.

co ta karolinka>

oszalała chyba. codziennie rozdział 1k +

eh nie przyzwyczajajcie się, to tylko dlatego, że wielbię to i nie potrafię się powstrzymać od pisania, a wspólne kąpiele/prysznice są słodziaśne

kocham

Do następnego meow

Collar Full »Muke« ✔Where stories live. Discover now