#43

395 57 123
                                    

Załamany mężczyzna chwycił rączkę swojej przeszczęśliwej pociechy. Wiedział, że powinien cieszyć się jej szczęściem, ale w tamtym momencie nie potrafił. Nie, kiedy jego własne zostało mu tak brutalnie i bezlitośnie odebrane. Nie, kiedy doskonale wiedział, że Luke wie o jego obecności i staraniach, a nawet nie pofatygował się, aby do niego wyjść i chociażby prosto w twarz powiedzieć, że już nic dla niego nie znaczy i był tylko głupią odskocznią oraz zabawką. Czuł się jak głupi gówniarz, który został oszukany przez swoją pierwszą dziewczynę, będącą z nim tylko z powodu jego odjechanego samochodu lub karnetu zniżkowego do pizzerii.

Właśnie stali przed drzwiami swojego domu w Sydney, który od niedawno dzielili tylko we dwoje. dziewczynka skakała w kółko, nie mogąc się doczekać, kiedy wreszcie zobaczy swojego pupilka, który został pod opieką sąsiadki. Kobieta mówiła, że odstawiła pieska do ich mieszkania, aby dziewczyna mogła przywitać się z nim od razu na miejscu. 

Uchylił drzwi, a oni usłyszeli radosne szczekanie. Piesek rzucił się w ich stronę i od razu dopadł nóżek brunetki, aby się do nich przytulić.

-Tatusiu weźmiemy Jimina do parku? On tak bardzo chce - zielone oczka córki zostały utkwione w zmęczonej twarzy Michaela, a on nie mógł zrobić nic innego, jak tylko przystać na jej prośbę, chwycić różowiutką smycz i smutno uśmiechnąć się do Florence, która już trzymała zwierzaka w swoich małych łapkach.

Ponownie zamknął swoje mieszkanie i całą trójką wpakowali się do windy. Jakie szczęście, że w ich wieżowcu można było trzymać zwierzęta, inaczej musieliby przejmować się także przeprowadzką, a tego Mike mógłby już nie wytrzymać. Został już wyjątkowo mocno obciążony wszystkimi wydarzeniami ostatnich miesięcy, aby myśleć o zmianie otoczenia, która być może pozytywnie wpłynęłaby na jego maleństwo i na jego samego. On miał po prostu tego wszystkiego serdecznie dość.

Park był bardzo blisko, ponieważ wystarczyło tylko przejść przez pasu, a następnie kawałek chodnikiem i już można było rozkoszować się przyjemnym cieniem, jaki dawały drzewa. ren ułożyła Jimina na trawie i zapięła jego smycz, a jej tata rozsiadł się na pobliskiej ławce, uważnie obserwując swoją pociechę.

Doskonale pamiętał, kiedy znalazł w tym miejscu całkowicie przemoczonego Luke'a i jak wtedy po raz pierwszy na poważnie się pocałowali. Bo oczywiście pocałunki podczas wspólnie spędzonej nocy były całkowicie nieważne i bezuczuciowe. Wtedy to jeszcze nie zdążyli się w sobie rozkochać.

Pamiętał to uczucie, kiedy zobaczył go na ławce, a następnie kiedy ich zimne usta spotkały się w bardzo niezdarnym geście. Jego serce paliło tak mocno i uderzało o żebra w zastraszającym tempie.

Chwycił swój telefon i spojrzał na wyświetlacz. Na ekranie pojawiło się zdjęcie Jimina, Luke'a i Ren. Trwających w słodkim uścisku, a serce czarnowłosego ponownie się rozpadło. Życie zabrało mu już tak wiele, a mimo to nadal chciało więcej. Usunął to zdjęcie, zamiast niego ustawił tylko Ren i Jimina z chwili ich pięknego pożegnania na lotnisku. Chciał to wszystko zakończyć.

Następnie wszystko wydarzyło się w przerażająco małych odstępach czasowych.

Głośny, dziecięcy pisk. Odgłos piszczących opon podczas gwałtownego hamowania samochodu. Dźwięk uderzenia. Jego głowa, podnosząca się do góry. Zatrzymane serce. Paniczne spojrzenie, poszukujące małej, roześmianej brunetki. Rzucenie telefonu na ziemię i bieg w stronę ruchliwej ulicy.

Zobaczył ją. Ujrzał swoje najdroższe maleństwo w dużej odległości od jezdni. Pozostała tak daleko, jak zawsze kazał jej tatuś, mimo tego, że chciała podbiec bliżej, znacznie bliżej. Pochwycił ją w swoje silne ramiona i przytrzymał jej trzęsące się ze strachu ciałko.

-T-tatu Ji-Jimin-nie - składała niewyraźnie sylaby, ale szloch wyraźnie jej to utrudniał. Zacisnęła piąstki na jego koszuli i wzięła chrapliwy wdech. Jej spojrzenie było spanikowane i rozbiegane, co łamało jej ojca.- On pobiegł t-tam...

Schował jej twarzyczkę w swoje ramię i podniósł wzrok na ulicę. Ujrzał tylko mokrą, czerwoną plamę i strzępki futra. 

-Widzisz tatusiu? Z taką rodziną to nawet pies nie chce mieszkać.

Słowa dziewczynki wywołały na jego skórze nieprzyjemne dreszcze, a on przytulił ją tylko bardziej. Pragnął zabrać ją z tego miejsca. Oszczędzić ją i ocalić przed tymi wszystkimi okropnościami, które spotykają ją już w tam młodym wieku. Kochał ją nad życie, a mimo to nie mógł zrobić kompletnie nic. To nie było zależne od niego.

Po prostu przeraziły go jej słowa. A może raczej to, jak prawdziwe i szczere się wydawały. Dziewczynka była tak malutka i delikatna, a został jej tylko tatuś, który także zaczynał wątpić w to, jak dobrym rodzicem był.

Usiadł na ławce i tulił brunetkę do siebie, przeczesując jej loczki ręką. Płakali oboje. Z tak różnych, a jednocześnie tak podobnych powodów. Ich serduszka były zranione, a to należące do starszego Clifforda całkowicie wyniszczone i nienadające się do dalszego użytku.

Gdzieś tam po drodze znalazł swój telefon i zaczął obracać go w dłoni.

Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że musiał to wszystko zakończyć. Musi zamknąć w swoim życiu pewien rozdział.  I chciał zrobić to w tamtym momencie.

Czuł ciepłe łzy jedynego dziecka, a wiedza, że nie może im zapobiec bolała go niemiłosiernie. Szalone uczucia zawładnęły nim i jego umysłem. Być może nie myślał racjonalnie.

Chciał dla swojego dziecka jak najlepiej. To ona była priorytetem. To w niej widział swoją przyszłość, szczęście. Była ostatnim, co mu pozostało i musiał sprawić, aby była szczęśliwa. Za wszelką cenę, a jeżeli aby to osiągnąć musiał poświęcić siebie i swoje szczęście, był w stanie to zrobić. Szczerze, on nigdy nie chciał być ojcem, ale kiedy to przyszło tak niespodziewanie, był najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.

Wyrzucił pewnego blondyna ze swojego życia i zamknął za nim drzwi na siedem spustów. Nie dał mu szansy na powrót. Jednak z narządem odpowiadającym za uczucia nie było tak łatwo. Hemmings nie chciał odejść. Nie chciał go opuścić. Nie chciał zaprzepaścić ich miłości, choć już dawno zdążył to zrobić.

Nie zdołał wyrzucić go ze swojego ciężkiego serca, z ledwością pompującego krew. Wszystkie wspomnienia pozostały razem z nim, ryjąc dziury i bruzdy w jego podświadomości, psychice, która i tak leżała już na zimnej ziemi, płacząc i błagając o litość.

Kontakt Lukey zostanie usunięty.

ANULUJ                             USUŃ


KONIEC.


chcieliście dziś, to macie (:

mam nadzieję, że całe opowiadanie było cool i wam się podobało. bo ja kochałam to pisać

to ostatni rozdział, więc mam ostatnią szansę: odżywiajcie się zdrowo, jedzcie owocki, pijcie wodę, kochajcie mnie

jeszcze pomyślimy nad bonusem, ok. możecie składać propozycje, może coś mi się spodoba *choć swój pomysł już oczywiście mam*

meow

Collar Full »Muke« ✔Where stories live. Discover now