-Więc... co chciałabyś robić? - zapytał Luke, kiedy drzwi zamknęły się za Michaelem i Florence. Podrapał się niezręcznie po karku i wrócił do salonu, w którym obecnie przebywała Lauren.
-Nie jestem dzieckiem - mruknęła dziewczyna, a smutek przebijał z jej dużych oczu.
-Uwierz, wolałbym, żebyś nim była - zaśmiał się i postawił sobie za punkt honoru sprawienie, że blondynka się uśmiechnie. Nienawidził, kiedy ktoś był smutny, nawet pomimo tego, że to nie on był sprawcą jej nieszczęścia. - Byłoby łatwiej.
-Po prostu obejrzyjmy jakiś głupi film dla rozluźnienia - zaproponowała, a Luke był jej tak wdzięczny, że nie będą musieli prowadzić tak bezsensownych i krępujących rozmów, bo jakby nie patrzeć Luke nadal był nowym chłopakiem byłego chłopaka brata Lauren, czy jakoś tak... To musiało być niezręczne.
-Wybieraj coś, a ja zrobię popcorn - posłał jej radosny uśmiech i wycofał się do kuchni i wyjął z szafki torebeczkę ziarenek, żeby umieścić je w mikrofalówce. Obserwował przez szybkę obracający się talerz i słuchał małych wybuchów pękających ziarenek. Kiedy wszystko było już gotowe, wysypał popcorn do miski i posolił go odrobinę. Wrócił go salonu i ułożył się obok młodszej. - Co oglądamy?
-Ace Ventura, Zew Natury - powiedziała spokojnie i zaczęła wpatrywać się w ekran, na którym już pojawiały się napisy. Chłopak spojrzał na nią spod uniesionych brwi. Nie spodziewał się czegoś aż tak odmóżdżającego.
-Okay - mruknął tylko i zapchał swoje usta wielką garścią popcornu.
Czas mijał im naprawdę szybko na objadaniu się przekąskami i na śmianiu się. Tak, śmiechu było tak zdecydowanie najwięcej, bo film ten tak bardzo trafił w ich poczucie humoru, że momentami myśleli, iż zaraz umrą ze śmiechu, a ich mięśnie brzucha bolały.
-Czy on właśnie...?
-Tak - potwierdził Luke ze śmiechem, patrząc na twarz dziewczyny.
-O mój... kocham go - wybuchła jeszcze głośniejszym śmiechem niż dotychczas.
Luke w jednej chwili zgiął się w pół, a jego twarz pobladła tak, że spokojnie mógłby stopić się ze śniegiem. Poczuł w dole swojego brzucha tak niesamowity ból, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie doświadczył. Jęknął cicho, zwracając tym uwagę Lauren.
-Luke - szepnęła niepewnie, widząc łzy bólu moczące jego policzki i wykrzywioną w grymasie twarz. Potrafiła stwierdzić, że jest źle. - Dzwonię na karetkę.
Może i była panikarą, ale w niektórych przypadkach się to opłacało. Nie mogła spokojnie przyglądać się wijącemu się w cierpieniu Luke'owi, który pojękiwał co chwilę. Jego oczy były tak mocno zaciśnięte, a jednak słona woda dawała radę nimi wypływać.
Blondyn przechylił się bardziej w przód, aż wreszcie całym swoim ciałem opadł bez siły na kanapę. Skulił się najbardziej jak tylko mógł. Ból niemalże rozrywał go od środka. Nie miał pojęcia czym to mogłoby być spowodowane, ale zdecydowanie chciał, aby przestało.
Jego oczy zaszły mgiełką i chyba na chwilę stracił kontakt z rzeczywistością, bo nie byłby w stanie stwierdzić co mówiła do niego spanikowana blondynka, ani kiedy został wyniesiony z mieszkania przez przybyłych sanitariuszy. Pamiętał jedynie słowa, którymi zwrócił się do Lauren: nie mów nic Michaelowi. Dziewczyna nie wiedziała dlaczego chłopak nie chciał, aby jego partner dowiedział się o jego stanie, ale nie zamierzała go zawieść, bo to nie była w żadnym stopniu jej sprawa i nie zamierzała wtrącać się w czyjeś życie. Nie powie Mike'owi.
W tym samym czasie niczego nieświadomy wcześniej wspomniany odbierał własne dziecko z przedszkola. Stanął przy Rose i z uśmiechem obserwował, jak Jimin pomaga Ren zawiązać buciki, to nic, że dziewczynka sama potrafiła to zrobić, liczył się gest.
-Michael? - zagadnęła kobieta i niepewnie zakręciła kosmyk włosów na swoim palcu.
-Tak? - Mike posłał jej uśmiech, nie odrywając wzroku od dzieci.
-Mógłbyś przez parę dni zająć się Jiminem? Wyjeżdżam w ważnej sprawie i nie za bardzo mam go z kim zostawić... - z rozczuleniem spojrzała w stronę syna.
-Pewnie, nie ma sprawy - jeżeli czarnowłosy miałby byś kompletnie szczery, powiedziałby, że nie za bardzo odpowiada mu to wyjście, ale co miał zrobić... Kobieta sama wychowywała dziecko, a on aż za dobrze wiedział jak to jest.
-Dziękuję - widać było, że trochę jej ulżyło. - Właściwie miałam nadzieję, że się zgodzisz i spakowałam go już.
Uśmiechnęła się nieśmiało i wyciągnęła w jego stronę plecak, najprawdopodobniej zapchany ubrankami i ulubionym pluszakiem Chima.
-Wiesz, jeżeli to problem, to...
-Naprawdę nie ma sprawy - przerwał jej i uśmiechnął się życzliwie, kiedy podbiegła do nich mała dwójka. - Kto się cieszy, że Chim Chim zostaje u nas na parę dni?
Odpowiedziały mu dwa podekscytowane i radosne głosiki, a zaraz potem nie mógł się ruszyć, bo dwa małe ciałka przylgnęły do jego nóg. Pogłaskał maluchy po główkach, a później oddał mamie rudego chłopca plecak. Schylił się odrobinę i za jednym zamachem wziął oboje w swoje silne ramiona, kiedy to zrobił zerwał się do biegu.
-Kto ostatni przy samochodzie ten ziemniak! - krzyknął i zaraz usłyszał za sobą kroki Rose, która szybko wyprzedziła mężczyznę z niemałym ciężarem w ramionach. Stanęła i oparła się nonszalancko o jego auto. - O kurde, jesteśmy ziemniakami.
Dzieci chichotały niesamowicie głośno, a ich policzki były zaczerwienione. Loczki Ren rozwiane były we wszystkie strony, natomiast fryzurka Jimina nienaganna i idealna jak zawsze. Mike sam się zastanawiał jak to w ogóle możliwe.
Do domu dotarli w mniej niż pół godziny. Wypakowali się z samochodu, a maluchy szybko pobiegły w stronę windy i wspólnymi siłami wcisnęły odpowiedni przycisk. Michael w tym czasie zdążył zabrać plecaki dzieci oraz ten od Rose, zamknąć samochód i wolnym krokiem podejść do dzieci. Wsiedli do metalowej puszki i odjechali.
Powoli weszli do mieszkania, w którym zastali głuchą ciszę, pustkę i śpiącą na kanapie dziewczynę. Mike przykrył ją puszystym kocem i poprosił Jimina i Ren, aby zachowali ciszę i poszli do różowego pokoju.
Sam udał się do kuchni i przygotował im jakieś jedzenie. Zaraz wrócił do pokoju córki i zostawił na jej biurku kanapki z nutellą i wyszedł, zostawiając ich we własnym towarzystwie.
Przekroczył próg własnej sypialni, ale nie znalazł w niej osoby, której szukał, a jego ciało ogarnęło bardzo dziwne, złe przeczucie.
powiedzcie, że to nie jest tak złe jak mi się wydaje... jakoś ciężko pisało mi się ten rozdział eh
nie chcę nic mówić, ale to rozdział przełomowy i to on zmienia wszystko xD a taki niepozorny...
a mogę wam powiedzieć ciekawostkę? jak wpiszecie w yt polish kookie ze spacją to wam wyskoczy coś fajnego ;)
do następnego meow
YOU ARE READING
Collar Full »Muke« ✔
Fanfictionmgc x lrh ⚣ 》smut, mpreg《 "Oh show me your love, your love Gimme more but it's not enough" Michael Clifford, będący młodym ojcem, na swojej drodze napotyka Luke'a, który niespodziewanie postanawia zostać w jego życiu na nieco dłuższą chwilę. ful...