#28

375 59 39
                                    

Michael przygotowywał się mentalnie na poważną rozmowę po przyjemnie spędzonym dniu. Wiedział, że wszystko musieli sobie z Hemmingsem wyjaśnić i dojść do porozumienia, problemu o takiego kalibru nie da się ominąć, przeskoczyć, czy zapomnieć. Oni musieli się z nim zmierzyć.

Jeszcze tylko chwilę spędził pod prysznicem i wyszedł dokładnie wycierając swoje czyste i pachnące ciało. Założył na siebie dresy i jakąś koszulkę i już był gotowy do wyjścia. Luke czekał na niego na ich wspólnym łóżku, będąc umytym i gotowym, on także zdawał sobie sprawę z tego, że ich związek potrzebuje szczerej rozmowy.

Położył się obok niego, a jednak w lekkiej odległości, która bolała ich obu jednakowo. Nie chcieli tworzyć między sobą żadnego dystansu.

-Powiedz mi... czy ty naprawdę tak bardzo koniecznie chcesz powiększyć naszą rodzinę? - Luke delikatnie zadrżał na słowa czarnowłosego. Już samo to, że użył słowa 'rodzina' w zestawieniu z 'nasza' jakby oblało jego bolące serduszko miodem. Poczuł się doceniony. Nigdy by nie pomyślał, że w tak krótkim czasie może zyskać tak wiele cennych rzeczy. Bo trochę ponad rok znajomości z Michaelem wcale nie było jakimś wygórowanym czasem. 

Michael zacisnął pięści na miękkim kocyku i przymknął oczy. Jego serce boleśnie tłukło w klatce piersiowej, kiedy oczekiwał odpowiedzi Luke'a. Nie chciał niszczyć ich relacji, zbyt bardzo zależało mu na tym chłopaku, który sam wprosił się do jego życia, będąc z początku zupełnie nie chcianym.

-Sam nie wiem Mike - westchnął głośno, patrząc partnerowi prosto w oczy. Nie widział w nich zawodu, co niezmiernie go ucieszyło. Nie chciał sprawiać problemu, a Mike sprawiał, że nie czuł tego, a raczej czuł się ważny i potrzebny. - Chcę tego dziecka, a z drugiej strony jest Ren i ona przecież powinna być wystarczająca. - Z wypowiedzeniem tych słów oblało go poczucie winy. Wiedział, że starszy kochał córkę nad życie i zrobiłby dla niej wszystko, a on tak nagle mówił mu, że dla niego to za mało. Że on pragnie czegoś więcej. Ponad to.

Spojrzeli na siebie krótko, obdarzając się nawzajem wsparciem i otuchą. Mike rozumiał sytuację młodszego, ale i on musiał wczuć się w tę jego. On też nie mógł tak z dnia na dzień stwierdzić, ze chce mieć kolejne dziecko. To była odpowiedzialność, a on nie był pewien, czy jest na nią gotowy. Z Ren było zupełnie inaczej, on nie miał wyboru. Tak było i koniec, a on się z tym pogodził.

-Ale dla ciebie nie jest - dokończył za niego Clifford i patrzył, jak młodszy spuszcza w zawstydzeniu głowę. Przybliżył się do niego i złapał jego brodę między swoje palce. Uniósł jego głowę, zmuszając go do spojrzenia w jego oczy. Nie chciał się kłócić, ani sprawiać drugiemu przykrości. Mieli być ze sobą szczerzy, tylko tyle. Zetknął ich usta na krótką chwilę, a potem ponownie się odsunął, uśmiechając się pokrzepiająco.

-Przepraszam - głos Hemmings załamał się w trakcie trwania tego krótkiego, ale jakże znaczącego słówka, które odbiło się echem w czarnowłosej głowie. Mike zagryzł wargę, jakby powstrzymując się od powiedzenia czegoś, czego później mógłby strasznie żałować. 

Mocno złapał dłoń młodszego i pocałował jej wierzch, badając palcami teksturę jego skóry, która była delikatna, ale jednak męska.

-Nie masz za co przepraszać, słońce. Wiem, że kochasz Florence, a to, że chcesz własnego dziecka nie jest niczym złym - uspokajał go, dodając, że wszystko rozumie i jest w porządku. Blondyn miał prawo mieć swoje własne zdanie, marzenia, zachcianki i pragnienia. Nikt nie miał prawa ich jemu odbierać, a zwłaszcza nie jego chłopak, będący tym, który jako jedyny miał szanse w pomóc w ich spełnieniu. A jednak z jakiegoś powodu nie chciał, albo nie mógł.

Collar Full »Muke« ✔Where stories live. Discover now