#24

354 54 41
                                    

Michael przekroczył próg własnego mieszkania z dwójką zupełnie cichych dzieci u boku. W samochodzie wyjaśnił im na spokojnie, że Luke bardzo źle się czuje, potrzebuje odpoczynku i nie powinni być głośno. Jak na razie słuchają, ale Mike wcale nie łudził się, że pozostanie tak przez długi czas.

Rzucił swój komplet kluczy na szafkę, myśląc o tym, że niedługo powinien dorobić drugi dla Hemmingsa, któremu nie miał zamiaru pozwolić się nigdzie ruszać. Zaczął zdejmować swoje buty i kurtkę. Przyglądał się, jak Chim pomaga Florence zdjąć jej własne obuwie, a potem jak dziewczynka czeka, aż to on zdejmie swoje. Widział jak piękna była ich relacja i w sumie w głębi duszy cieszył się z tego, bo czuł, że oni jeszcze kiedyś bardzo się pokochają i będą cudowną parą, a on nie będzie obawiał się oddać córki w ręce tego młodzieńca. Czuł też pewnego rodzaju ulgę, że Ren nie czuje się 'zmuszona' do bycia homoseksualną, skoro została wychowana przez geja. Nikt nie mógł mu zarzucić, że w jakikolwiek zły sposób wpłynął na córkę, skoro ona potrafi podejmować takie decyzje.

Aż sam miał ochotę uderzyć się w twarz za takie myślenie. Ren miała dopiero cztery lata, sama zapewne nie wiedziała nawet co to jest orientacja seksualna, więc nic nie było przesądzone! Ale przynajmniej miała Jimina, który raczej nie pozwoli jej być homo...

Czasami czuł też, być może bezpodstawnie, że Ren kiedyś zrozumie, że dwóch mężczyzn nie jest zdrową i normalną rodziną i możliwe, że odsunie się od ojca, będzie się nim brzydić. Obawiał się tego najbardziej i byłby w stanie zrobić wszystko, żeby jego maleństwo tak nie postąpiło, ale zaraz myślał o tym, że zawsze wychowywał Ren na człowieka tolerancyjnego i wyrozumiałego. Nie oceniającego, a próbującego zrozumieć i pomóc. Sam starał się taki być.

Bił się z własnymi myślami, bo może właśnie w tym tkwił problem....

Może powinien porozmawiać z Luke'em dlaczego tak bardzo chce tego dziecka, postarać się zrozumieć, dopasować. Pomóc.

Ale przecież on też miał swoje zdanie i życie! Nie mógł jego całego podporządkować Hemmingsowi. Powinni jakoś się dogadać i ewentualnie pójść na kompromis. Ale była też Florence. Blondyn mógł traktować ją jak własną córkę, co z resztą robił, więc czarnowłosy nie do końca rozumiał, czego mu jeszcze brakowało. 

-Wujaszku - usłyszał z dołu, więc posłał maluchowi słodki uśmieszek. Rudowłosy stał pod ścianą, trzymając  przyjaciółkę za rączkę. Mike naprawdę nie wiedział, kiedy zdążył pokochać tego szkraba calutkim sercem, ale był taki uroczy i kochany, że nie można było inaczej!

-Słucham smyku - ukucnął naprzeciw dzieci i oparł dłonie na własnych kolanach. Chim uśmiechnął się nieśmiało i zerknął w bok.

-Bo... czy... moglibyśmy zadzwonić do... mamusi? - jego pytanie było tak niepewne, że Michael rozczulił się jeszcze bardziej. jejku, te dzieciaki totalnie go zmiękczały. - Proszę...

Wstał i wyjął z kieszeni swój telefon, zapraszając dzieci do salonu.

-Oczywiście, że możemy. Siadajcie - szybko usadowili się na miękkiej kanapie, a Mike wybrał numer mamy Chima.

Dzieci uśmiechnęły się szeroko, szczególnie chłopiec. Michael mógł sobie wyobrazić jak bardzo stęsknił się za Rose, której nie widział przez parę dni. Położył telefon na stoliku, uprzednio włączając tryb głośnomówiący. Do ich uszu doleciał jeden przeciągły dźwięk, na który Chim zaśmiał się jeszcze szerzej, następnie drugi, trzeci i kolejny, aż mogli usłyszeć trzy krótkie, oznaczające, że rudowłosa nie odebrała połączenia.

Chłopiec spojrzał na niego swoimi ciemnymi oczkami, które przepełnione były smutkiem.

-Zadzwonimy jeszcze raz - uśmiechnął się pokrzepiająco i ponownie wybrał numer pani Park. Druga próba skończyła się tak samo, a w małych skośnych oczkach zaczęły pojawiać się łzy.

 Zaszklone oczka szybko zamknęły się i ponownie otworzyły, zaczęły wypływać z nich małe, słone kropelki. 

-Jimin-ah - szepnęła brunetka i objęła chłopca swoimi ramionami. - Nie pacz.

Michael odstawił telefon na bok i także zbliżył się do czterolatków, biorąc oboje w swoje silne ramiona. Dzieci wtuliły się w niego ufnie, rudowłosy moczył mu, już wystarczająco pomiętą koszulkę, łzami.

-Chłopie daj spokój - mruknął cicho. - Mamusia pewnie nie ma czasu, ale niedługo oddzwoni! Trzeba tylko poczekać.

Chłopiec nie szlochał, tylko z jego oczu ciekły malutkie oznaki słabości i tęsknoty, ale nie było czemu się dziwić. On miał tylko cztery latka, a swojej mamy nie widział już od dłuższego czasu. To normalne, takie są dzieci. Oddane i ufne.

-Mym - pokręcił główką i uśmiechnął się przez łzy. - Czeba pocekać...

-Wiecie co? - zagadnął do dzieci, musiał ich jakoś pocieszyć. - Myślę, że Luke'owi wystarczy odpoczynku jak na dziś.

Wstał ze swojego miejsca, ciągnąc maluchy za sobą i delikatnie otworzył drzwi od swojej sypialni. Ich sypialni. Położył palec na ustach i po cichutku weszli do pomieszczenia. Powoli ułożyli się na obszernym łóżku, otaczając Luke'a z każdej strony. Mikey z jego prawej, Ren i Chim z lewej.

Michael złapał dłoń śpiącego mężczyzny i zaczął powoli gładzić jej wierzch. Po chwili pochylił się i złożył na jego rozchylonych ustach czuły pocałunek, na co zyskał przeciągłe 'fuu' z lewej strony łóżka. Ren zakryła twarzyczkę małymi łapkami, wszystko obserwując przez rozłożone palce.

-Małe zazdrośniki - westchnął złośliwie. Ułożył blond głowę na swojej klatce piersiowej i zaczął przeczesywać jego kosmyki swoimi palcami. Ren praktycznie leżała na Hemmingsie, który niczego nieświadomy nadal śnił. Jimin wtulał się w bok blondynki.

Może i było trochę ciasno, ale za to przyjemnie i ciepło, a to liczyło się bardziej. 

Luke co jakiś czas mruczał przez sen i wiercił się niespokojnie, ale chyba śniło mu się coś przyjemnego, bo co chwilę na jego twarzy pojawiał się mały uśmieszek, z czego Mike był strasznie zadowolony, bo młodszy mógł odpocząć chociaż podczas snu, nie męczyły go żadne koszmary.

Michael głaskał go uspokajająco po głowie, myśląc co mógłby zrobić, żeby było dobrze. Żeby oni wszyscy byli szczęśliwi. Razem. Żeby każdy czuł się potrzebny, kochany, szczęśliwy. Ale czy to w ogóle było możliwe? 

A kiedy Luke przebudził się w środku nocy, z duszącymi go łzami i wciąż przytulającymi go ludźmi, czuł się tak źle, a mimo to nikt nic nie zauważył.


co tam u was słychać? jak w szkole i wgl? mam nadzieje, że dobrze

do następnego meow

Collar Full »Muke« ✔Where stories live. Discover now