#20 Narkotyk

136 23 7
                                    

To wszystko jest chore.

Chanyeol Pov.

- Kevin nie mogę teraz wyjść! Przed chwilą zatrzymał nam się chłopak! Co jeżeli znowu nam się zatrzyma, a Lucky będzie sam? Zejdzie nam, rozumiesz?!- krzyczałem na Kevina mentalnie próbując się uspokoić.

- Chanyeol uspokój się! Nie zejdzie ani nic. Obiecałeś nam, że w końcu spędzimy ze sobą czas. Całą piątką- założył ręce na piersiach i spojrzał na mnie.- Od tygodnia nie widzieliśmy się ani razu. Chyba nie przejmujesz się jakimś pierwszym lepszym chłopakiem, który leży pod opieką doktorka? Bardziej zależy ci na nim niż na nas, Yeol?

- Właśnie, że się przejmuję! Cholernie się przejmuję, bo mało co, a nie zszedłby mi na rękach! I to oczywiste, że bardziej zależy mi na was- uspokoiłem się głęboko oddychając.- Po prostu teraz dla mnie najważniejszą wartością jest ludzkie życie, rozumiesz? Nie mogę pozwolić na to, żeby Baekhyun umarł na moich oczach. On nie może umrzeć, nie na moim dyżurze- powiedziałem poważnie.

- Dobra, ogarniam!- podniósł ręce do góry w geście poddania. Upiłem kawę i usiadłem na krześle w pokoju pielęgniarek. Kevin usiadł obok.- Ty!- spojrzałem na niego pytająco. Na jego twarzy pojawił się dwuznaczny uśmiech.

- O cokolwiek ci chodzi... Nie- znów upiłem kawy.

- Oj Chan... No mów! Jak było?

- O czym mówisz?- odstawiłem papierowy kubeczek na stolik i schowałem ręce do kieszeni kitla.

- Jak to jest całować chłopak?- zaczął temat, a ja kompletnie odpłynąłem. To nie był pocałunek, to było tylko dostarczanie tlenu. To była konieczność, ratowałem mu życie....

Tak naprawdę uznawałem to za pocałunek. Tak naprawdę nie musiałem tego robić, wystarczyło tylko lepiej poszukać ambu. Tak naprawdę to wszystko działo się z mojej winy. Tak naprawdę nie chciałem tego robić i mówić "jak było". Pomagałem mu. Ratowałem mu jego pieprzone życie, którego on zdaje się w ogóle nie szanuje. Ból po stracie najbliższych trzyma go od tylu lat... I do tej pory nie może sobie z tym poradzić.

Tak naprawdę podobało mi się to. Jego malinowe, idealne usta przyciągały mnie każdego dnia coraz bardziej. Wąskie, lekko rozchylone usta, które widziałem przez kilka dni z kolei coraz bardziej przyciągały mnie do spróbowania ich. Chciałem poczuć ich smak i dzisiaj to się stało.

Nawet nie zauważyłem, kiedy dotknąłem palcami swoich ust. Zabrałem dłoń i poprawiłem się na krześle. Odchrząknąłem jeszcze i upiłem zimnej już kawy.

- Wolę jednak No Eul. W ogóle wolę dziewczyny- wyjaśniłem pocierając twarz dłonią.- Muszą wracać do pracy. Zjedzmy jutro całą piątką śniadanie, dobrze?

- Jasne, ale przyjdź!- obaj wstaliśmy. 

Pokiwałem głową i pożegnałem się z Kevinem. Już kilka minut później kręciłem się po sali podając leki, zmieniając kroplówki, opatrunki i sprawdzając wyniki. Pomogłem małej dziewczynce dojść do łazienki i odprowadziłem ją z powrotem do sali. Opatrzyłem kilka ran i wysłałem dwójkę dziewczyn do swoich pokoi. Zaopatrzyłem się w kilka kolorowych lizaków i plasterków, które zawsze trzymam w kitlu, i są mi teraz nadzwyczaj potrzebne. Akurat, gdy podszedłem do łóżka niskiego chłopaka, które było najbliżej drzwi, do szpitala wszedł Minseok.

- Już koniec zabawy?- uśmiechnąłem się zapisując wyniki w karcie pacjenta.

- Na moje szczęście tak- odpiął guzik swojej czarnej marynarki i poluzował krawat.- Jak ci się dzisiaj pracuje?

- Ciężko- przyznałem.- Mieliśmy dzisiaj ciężko. Prawie go straciliśmy- kiwnąłem głową na Baekhyuna, a Minseok stanął obok.

- Baek? Co mu się stało?- złapał za poręcz łóżka.

- Nie jestem pewien czy w Jamie wciąż obowiązuje tajemnica lekarska. Chociaż... I tak za dwa dni wszyscy będą wiedzieć, mam rację?

- Właściwie, to tak... no dobra, mów!- pospieszał mnie i podszedł do leżącego chłopaka.

- Wziął coś i popił wódką. Jakieś środki na przyspieszenie akcji serca. Ostatecznie nam się zatrzymał. Reanimowaliśmy go przez pół godziny, ale się udało- powiedziałem cicho. Do łóżka czarnowłosego podeszła Soo Hee- siedmioletnia dziewczynka z podejrzeniem zapalenia zatok. zaczęła bawić się kroplówką chłopaka. Od razu do niej podszedłem i wziąłem na ręce.- Kochanie nie można się tym bawić- ostrzegłem ją.

- A co to było?

- To była taka rurka z płynem, który leczy i daje dużo, bardzo dużo siły, wiesz? Tylko oppa teraz śpi i nie można tego odłączyć. Tobie też zaraz coś takiego przyczepię- posadziłem ją na łóżku i uśmiechnąłem się.- Przyniosę ci zabawkę.

- Misia!- wyciągnąłem rączki w górę uśmiechając się promiennie.

- Misia?- przykucnąłem.- Taki duży, puchaty może być?- pokiwała głową, a ja ruszyłem w stronę stolika z zabawkami.

- Dlaczego znowu to zrobił?- zapytał Minseok.- Wiesz może, co go do tego zmusiło?

- Nie wiem, ale się domyślam- westchnąłem biorąc największego misia ze stolika.

- Czyli? Chanyeol mów jaśniej- ponaglił mnie odchodząc od łóżka.

- Proszę bardzo kochana- podałem dziewczynce misia uśmiechając się promiennie.- Trochę się pokłóciliśmy- zacząłem, a Minseok zaczął otwierać usta ze zdziwienia.- To nie tak, nadal nie odezwał się ani słowem. Powiedziałem mu dzisiaj w nocy o tym, że nie chcę, żebyśmy się już widywali. Jestem dość... Em... Wrażliwy i bolało mnie to, że cokolwiek zrobiłem, jego doprowadzało to do płaczu. Nie chciał mnie wypuścić i patrzył na mnie takim błagalnym wzrokiem...- przerwałem zatrzymując się przy łóżku nieprzytomnego chłopaka.- Wyrwałem się mu i zostawiłem go- wyjaśniłem drapiąc się nerwowo po głowie. Westchnąłem głośno i położyłem dłonie na biodrach przyglądając się czarnowłosemu.

- Wygląda na to, że mamy powód. Czemu ten dzieciak przyjmuje wszystko aż tak do siebie?- westchnął i zdjął marynarkę.- No nic. Przyszedłem do Yixinga, a za chwilę wyjdzie, że w ogóle z nim nie rozmawiałem. Gdzie jest? 

- W swoim gabinecie- uśmiechnąłem się wskazując mu drogę. Pożegnaliśmy się cichym do zobaczenia i rozeszliśmy w swoje strony.

Założyłem gumowe rękawiczki i zmieniłem Baekhunowi kroplówkę. Chwilę później podszedłem do jednej z pacjentek z zapaleniem płuc i podałem jej antybiotyk przeprowadzając krótką, dość nieprzyjemną rozmowę o Baekhyunie. Prawdę mówiąc nie zgadzałem się z jej słowami. Ona uważała go za potwora. Ja, za zagubionego człowieka. Wziąłem ze stoliczka kolejne lekarstwa oraz kubeczek z wodą i podszedłem do łóżka Soo Hee. Podałem leki dziewczynce uśmiechając się promiennie. 

- Teraz księżniczko weź swoje leki- uśmiechnąłem się, a dziewczynka przyjęła ode mnie leki popijając je wodą. Roztrzepałem jej ciemne włosy i odszedłem.

Powoli zacząłem przypominać sobie dzisiejszą resuscytacje Baekhyuna. Pół godziny i prawie go straciliśmy. I to gówniane ambu, którego nie mogłem znaleźć.To głupie sztuczne oddychanie, które spowodowało, że zacząłem kompletnie inaczej na niego patrzeć. Ten cały wypadek... Ta sytuacja spowodowała, że mimo tego, że chłopak nie mówi i boi się wszystkiego zacząłem go naprawdę lubić. Mało tego... Baekhyun zaczął mi się podobać.

To wszystko spowodowało, że chciałem mu pomóc.

Colour of the sky | BaekYeolWhere stories live. Discover now