#46 Smak śmierci

98 21 0
                                    

Już wiedziałem, że prawdziwy Sehun powrócił.

Chanyeol Pov.

- Miałeś szczęście, hyung, że nos nie został złamany. Wtedy byłoby o wiele gorzej- uśmiechnąłem się lekko.- Wciąż nie wyglądasz za dobrze. Twój organizm wciąż nie wydobrzał. Bierz leki, które przepisał ci Lucky i zostań jeszcze przez dwa dni w pokoju, dobrze?- zdjąłem swoje okulary i włożyłem do kieszeni kitla, wyjmując z niego przy okazji lizaka, którego podałem starszemu.- A to tak w nagrodę.

- Chanyeol...- zaczął, a ja mrugnąłem do niego zachęcająco. Blondyn wywrócił lekko oczami i z uśmiechem przyjął kolorowego lizaka, nachylając się w moją stronę.- Wiedziałeś, że uwielbiam lizaki, prawda?- pokiwałem głową i lekko się uśmiechnąłem patrząc na zegarek wiszący na ścianie. 

Właśnie skończyłem swój dyżur. Mówiąc szczerze, nie byłem specjalnie zmęczony. Wręcz przeciwnie. Tryskałem energią i mógłbym, przesiedzieć w szpitalu jeszcze kilka godzin, żeby odciążyć chłopaków. Ale nie mogłem. Miałem do załatwienia jeszcze jedną rzecz.

Spojrzałem w stronę drzwi, kiedy Sehun i Lu zmierzali w ich stronę, a ja wstałem podążając za nimi.

- Sehun! Możemy porozmawiać? Poczekaj chwilę, przejdziemy się- podbiegłem do wieszaka i zdjąłem kitel machając przy okazji do stojącego w dyżurce Baekhyuna. Szybkim krokiem dotarłem do dwójki chłopaków i położyłem dłoń na ramieniu starszego z nich.- Chciałbym porozmawiać z Sehunem. To nie zajmie długo. Pójdź pierwszy, hyung- uśmiechnąłem się i popchnąłem starszego blondyna, który wpatrywał się przez chwilę w nas. 

Kiwnąłem głową i pokazałem, żeby poszedł, a ten rozwinął lizaka z papierka i włożył do buzi chowając opakowanie po nim do kieszeni. Jeszcze raz spojrzał na mnie i Sehuna, po czym wzruszył ramionami i odszedł. Czasem naprawdę nie wierzyłem, że Luhan jest ode mnie starszy. Teraz wiedziałem, że kiedy będzie na mnie zły, wystarczy, że dam mu lizaka, a on zmieni się w słodki i niewinne dziecko. Kiedy Lu zniknął mi z pola widzenia włożyłem dłonie do kieszeni spodni i spojrzałem na Sehuna.

- Powiesz mi, jak to się stało?- spojrzałem na bruneta kątem oka.

- Wersja Luhana niezbyt cię zadowala?- prychnął uśmiechając się.

- Sehun... Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. Wiesz, jak to się mogło skończyć. Bójki bójkami, ale cholera! Spójrz na Luhana i powiedz mi, czym on mógłby komukolwiek zawinić? Czym on mógłby cię skrzywdzić, że tak według niego postępujesz? Uspokój się Sehun i zacznij myśleć. Luhan nie jest tego wart.

- Zamknij się- wysyczał i zatrzymał się.- Kim ty jesteś, żeby prawić mi takie kazania? Matką? Ojcem? Starszym bratem? Nie. Jesteś tylko zwykłym Chanyeolem, który przeleciał niewinnego chłopaka z depresją po tym, jak stracił kogoś tam. Sorry! Ludzie odchodzą i trzeba nauczyć się z tym żyć. A ty-wskazał na mnie palcem- jesteś pieprzonym egoistą, który myśli tylko o tym, jak zaspokoić swoje potrzeby. Przeleciałeś go po niecałych dwóch tygodniach znajomości. I co? Nagle wielka miłość, happy end i szczęśliwy zwiazek, tak? To tak nie działa, Chanyeol! Co z tego, że raz go uderzyłem? Zasłużył na to, taka prawda! Zresztą ty też nie jesteś święty, nie? Tobie też podniosła się rączka i Baekh...- nie skończył, bo gwałtownie przycisnąłem go do ściany i złapałem jedną ręką za szyję mocno zaciskając zęby.

- Posłuchaj mnie, Sehun. Nikt nie zasłużył sobie na to, żeby bić go bez powodu. Tym bardziej Luhan. Oberwał tylko dlatego, że powiedział dwa słowa za dużo?- nasze oczy mieniły się czerwienią. Zauważyłem, że z włosów Sehuna wyłaniają się ciemnobrązowe uszy.- Chcesz się przemienić i zwiać?

-  Mam chęć cię zabić, Chanyeol- warknął, a kolor jego oczu zrobił się intensywniejszy.

- Przeprosisz Lu i wracasz do swojego pokoju, rozumiesz? Spakuję swoje rzeczy i wracam do siebie. Oddam ci klu...

- Nie wracam do siebie. Od teraz będę mieszkał z Luhanem- puściłem go, a on odszedł kilka kroków ode mnie.

- Co chcesz przez to powiedzieć?- wcisnąłem ręce w kieszenie spodni.

- To, że Luhan jest moim partnerem. 

Zamarłem. 

Wiedziałem, że Sehuna nie obchodzą uczucia innych, ale nie wiedziałem, że jest zdolny do tego, by kogoś tak po prostu naznaczyć. Milion razy powtarzałem mu z Krisem, żeby naznaczał kogoś, do kogo coś czuje. Oczywiście z wzajemnością. Nie miałem pojęcia, że on to zignoruje, nie wierzyłem w to. Zawsze mimo wszytko słuchał naszych rad.

- Błagam, Sehun. Nie naznaczyłeś Luh...- przerwałem, bo w całej Jamie rozbrzmiał dźwięk syreny. Spojrzałem w stronę wejścia do Jamy, a później na Bruneta.- Później to skończymy. Teraz idziemy na zebranie- złapałem młodszego za ramię i popchnąłem przed siebie. Ten truchtem ruszył w stronę Głównej Jamy.

Lucky ostrzegał mnie przed możliwymi alarmami. Ale alarmy w Jamie są tylko w skrajnych przypadkach. Tylko kiedy istnieje zagrożenie zawalenia się Jamy, w razie odkrycia jej przez kogoś z zewnątrz i kiedy coś dzieje się z Drzewem Życia. Biegłem ile sił w nogach, co chwilę pośpieszając młodszego. Kiedy dotarliśmy go Głównej Jamy, połowa mieszkańców już tam była. Wszedłem z Sehunem w środek tłumu, szukając wzrokiem któregoś z chłopaków, od których oczekiwałem dostać informację na temat alarmu. Znalazłem ich na samym przodzie, kiedy żywo o czymś dyskutowali.

- C-Co się dzieje?- zapytałem zziajany i dołączyłem do grupy. Wszyscy spojrzeli na mnie, a Champion wyprostował się zakładając ręce na piersiach.

- Mamy poważny problem. Można powiedzieć, że alarm trzeciego stopnia- odezwał się blondyn.

- Okej, ale o co dokładnie chodzi?- warknął Sehun, a ja uderzyłem go otwartą dłonią w tył głowy.

- Drzewo Życia... Drzewo Życia obumiera- mruknął Minseok, a Sehun prychnął.

- I z tego robicie taką aferę? Ludzie, to drzewo ma setki albo i tysiące lat. Wiadomo, że nigdy nie będzie wyglądało jak młode i zdrowe drzewo. To, że trochę uschnie... Pff! Nic takiego- prychnął Sehun, a wszyscy spojrzeliśmy na niego morderczym wzrokiem.

- Jeżeli to "drzewo" będzie dalej usychać, to za tydzień będziesz wąchał kwiatki od spodu, kretynie- warknął Jongdae. Wiedziałem, że zawsze jeżeli chodzi o Drzewo Życia to sytuacja jest poważna.

Ale nie wiedziałem, że aż tak. 

Poczułem, jak czyjeś drobne ramiona oplatają mnie w pasie, a czyjaś głowa chowa się w zagłębieniu mojej szyi. Oplotłem ciało Byuna ramionami i złożyłem lekki pocałunek na czubku jego głowy wtulając później twarz w jego blond włosy.

Chanyeol... Ja nie chcę odejść. Nie teraz, Yeollie. Proszę zrób coś.

Błagania Baekhyuna wywołały gęsią skórkę na moich ramionach. Niemalże słyszałem w głowie jego błagalny krzyk. Niemalże słyszałem, jak prosi mnie o to, żebym nie pozwolił mu nigdy odejść. Mocniej go przytuliłem chcąc go jakby ochronić przed całym złem tego świata. Chciałem dać mu trochę otuchy.

Postaram się, Baekkie, dobrze? Obiecuję, że nic się nam nie stanie. Obiecuję ci, że nie odejdziesz, rozumiesz? Zrobię wszystko co w mojej mocy, Baek. Obiecuję ci to.

Ja po prostu nie chciałem stracić kogoś tak ważnego, kim był Baek i reszta moich przyjaciół.

Nie chciałem stracić części mojego szczęścia.

Colour of the sky | BaekYeolWhere stories live. Discover now