#43 Różnice

106 24 2
                                    

Nie byłem pewien, czy powinienem był do niego kiedykolwiek wracać...

Sehun Pov.

- Hyung, ja naprawdę nie chcę tego robić, ale nie dajesz mi wyboru- westchnąłem podchodząc bliżej łóżka. 

Luhan znów poczuł się gorzej i od rana nie chciał nic jeść. Kilka razu próbowałem go do tego nakłonić, przekonać, ale tylko zaczynał chować głowę w poduszkę i kopał kołdrę niczym małe dziecko. Rozczulałem się tym widokiem, ale nie mogłem pozwolić, żeby Han jeszcze bardziej się rozchorował.

- Nie chcę!- znów zaczął marudzić i kręcić się na łóżku. Próbowałem wcisnąć mu jedzenie na siłę i namówić, żeby zjadł sam, ale to nic nie dało. 

Pozostał mi tylko jeden sposób.

Wszedłem na łóżko, kiedy starszy położył się na plecach i usiadłem mu na udach. Han nie ukrywał zdziwienia i zawstydzenia, co ułatwiło mi w pewien sposób zadanie. Pochyliłem się nad starszym nie zauważając, że ten właśnie podnosił się na łokciach, przez co zawisłem kilka centymetrów nad jego twarzą. Starszy zbladł otwierając szeroko oczy, a ja szybko zabrałem miskę z pałeczkami i powróciłem do poprzedniej pozycji.

-  Proszę cię hyung. Zjedz chociaż trochę ryżu- westchnąłem i złapałem w pałeczki ryz przysuwając je do ust chłopaka. Wciąż patrzył na mnie zawstydzonym wzrokiem, ale posłusznie zjadł ryż. Zrobiłem tak jeszcze kilka razy karmiąc chłopaka do momentu, aż zjadł całą porcję. - Widzisz? Zjadłeś wszystko. I po co były te krzyki?- uśmiechnąłem się i zszedłem z nóg starszego stawiając na biurku pustą miskę.- Ale zastanawia mnie jedna rzecz.

- Jaka?- odchrząknął i przykrył się kołdrą spoglądając na mnie.

- Od czterech dni bierzesz leki i leżysz w łóżku... W takim razie dlaczego twój stan ani trochę się nie poprawił?- kucnąłem przed chłopakiem przyglądając się bardzo uważnie jego twarzy. Miał dziwną minę.- A może ty nie bierzesz tych leków, co?- tu go miałem. Starszy zbladł i zacisnął usta w wąska kreskę odwracając wzrok. Można było z niego czytać jak z otwartej księgi.- Co z robiłeś z tymi wszystkimi lekami, hyung?

- Sehun...- zaczął, ale ja spojrzałem na niego morderczym wzrokiem.- Syrop spuściłem w toalecie, a tabletki mam w portfelu- westchnął, a ja bez pytania wziąłem jego portfel i otworzyłem go wysypując całą jego zawartość. Faktycznie, z portfela wypadło dwanaście małych, białych tabletek.

- Dlaczego ich nie brałeś, hyung?- zapytałem zmartwiony i spojrzałem na chłopaka smutnym wzrokiem.

- Ja naprawdę nie lubię brać tej chemii- westchnął znowu i wstał robiąc krok w moją stronę. W tej chwili miałem gdzieś wszystkie jego tłumaczenia. Starałem się i chciałem mu pomóc, ale on to zignorował.

- Czyli wszystkie cztery dni, przez które się tobą zajmowałem poszły na marne?- pociągnąłem nosem. Wiedziałem, że mało brakowało, żebym wybuchł płaczem. W ostatnim czasie byłem dość... wrażliwy. Obraz zaczął mi się zamazywać z powodu nadmiaru łez.

- Nie, czuje się dużo lepiej- uśmiechnął się blado i stanął kilkanaście centymetrów przede mną.- Bardzo się o mnie martwiłeś, prawda?- kiwnąłem głową spuszczając ją. Naprawdę się o niego martwiłem. W końcu to mój hyung, którym powinienem dobrze się zająć. Nie chciałem, żeby czuł się źle.- Przepraszam- wyszeptał i poczułem, jak oplata mnie swoimi szczupłymi ramionami w pasie mocno się we mnie wtulając. 

Schował twarz w mojej bluzie i zacisnął dłonie w pięście. Sam lekko podniosłem ramiona i splotłem je wokół szyi starszego.

- Będę brał leki- szepnął.

- Obiecujesz?- zapytałem cicho otwierając oczy, kiedy poczułem, że starszy odrywa głowę od mojego torsu. Nie mogłem powstrzymać się przed tym, żeby nie spojrzeć w jego hebanowe oczy.

- Obiecuję Sehun, obiecuję- uśmiechnął się lekko nie przerywając kontaktu wzrokowego.- Będę brał te głupie leki choćbym miał płakać, krzyczeć i wiercić się- zapewnił znów się uśmiechając.

Lubiłem jego uśmiech.

Zawsze był szczery, a przynajmniej na taki wyglądał.

- Hyung?

- Tak?- usiadłem na fotelu, który stał za mną i pociągnąłem za sobą Luhana, przez co usiadł mi na kolanach. Wciąż go przytulałem. A on wciąż czuł się niezręcznie.

- Mam takie dziwne wrażenie, że gdzieś się już kiedyś poznaliśmy. Może w poprzednim życiu? W każdym razie to ty byłeś tym złym i to zawsze ty wpadałeś w kłopoty, a ja musiałem cię z nich wyciągać. To dziwne, prawda hyung?- spojrzałem na starszego blondyna i zmrużyłem oczy. Starszy tylko kiwnął głową. Zabrałem swoje ramiona z ciała blondyna i wsunąłem do kieszeni bluzy.

Wiedziałem, że czuł się niezręcznie, a mimo wszystko wciąż chciałem go mieć jak najbliżej siebie.

Starszy odchrząknął bardzo cicho i poluzował uścisk, żeby chwilę bez słowa zejść z moich nóg.

- Nie powinienem był tak robić, prawda?

- Jest w porządku, Sehun. Nic się nie stało- powiedział, kiedy wstałem i stanąłem przed nim.- To nic takiego skoro się o mnie martwisz. Być może to twój taki... odruch?- uśmiechnął się, a ja wraz z nim.

Kiedy poznałem Luhana pierwsze o czym pomyślałem to to, że z pewnością ma drugą osobowość. Pomyślałem, że żaden człowiek nie może być tak spokojny. Ale Han taki jest. Jest oazą spokoju. Jest po prostu uroczym dwudziestosześcioletnim facetem, który czasem zachowuje się, jak czternastolatka. 

Ale to go wyróżniało.

To mi się w nim spodobało. Jego dziecinność i naturalna słodkość.

Lubiłem patrzeć na jego zmieszaną i zawstydzoną twarz. Po prostu mi się to podobało. Nie zajmowałem się nim wyłącznie dlatego, że był moim hyungiem i powinienem się nim dobrze zająć. Zająłem się nim ponieważ chciałem go poznać, spędzić z nim więcej czasu. Chciałem odkryć tą złą stronę mojego hyunga, co niestety mi się nie udało. Lu był po prostu naturalnie dobry. Ne miał żadnych złych stron. Być może nigdy nie podniósł na nikogo głosu.

Był moim kompletnym przeciwieństwem.

Ja- wygadany, chociaż wolący przebywać w mniejszym gronie. On- cichy, lubiący mimo wszystko zwracać na siebie uwagę. Łatwo wybuchałem złością i krzyczałem. On zawsze był spokojny i pokojowo nastawiony do wszystkiego. Ja byłem oschły w stosunku do większości ludzi i miałem tylko małą grupkę przyjaciół. On mógł przyjaźnić się z każdym.

I to mnie do niego przyciągnęło.

- Luhan?- spojrzał na mnie pytająco z lekkim zakłopotaniem na twarzy.- Przepraszam...- wyszeptałem ze spuszczoną głową, po czym ją podniosłem i lekko ucałowałem wargi blondyna. Odruchowo położyłem mu dłoń na biodrze i lekko je ścisnąłem. 

Tego właściwie nie mogłem nazwać pocałunkiem lecz niewinnym całusem. Nie posuwałem się dalej. Po prostu stałem z zamkniętymi oczami lekko przyciskając swoje usta do ust Hana. Wiedziałem, że cała relacja, w jakiej trwaliśmy i jaką zbudowaliśmy przez te kilka dni posypała się właśnie w tym momencie. Mimo to nie żałowałem nic odsuwając się z otwartymi już oczami od zdziwionego hyunga.

To jednak nie zmienia fakty, że zniszczyłem wszytko.

Colour of the sky | BaekYeolWhere stories live. Discover now