Prawie zabiliście mi moich przyjaciół.
Chanyeol Pov.
Nie mam pojęcia, po ilu godzinach się obudziłem. Po prostu wstałem, ubrałem się i wyszedłem z pokoju. Podbiegłem do pierwszej napotkanej na korytarzu osoby.
Przepraszam! Wiesz może, która godzina?
- 13.57, a co? Potrzebujesz pomocy, młody?- zapytała dziewczyna.
Nie, dzięki. Cześć.
Pobiegłem do szpitala przebiegając przez główną Jamę. Minąłem kilka znajomych twarzy. W tym Championa rozmawiającego z chłopakiem z baru. Przebiegłem obok nich wbiegając w korytarz, na końcu którego znajdował się szpital. Otworzyłem drzwi szpitala od razu podbiegając do umywalki i zakładając ten sam biały kitel.
- Już jesteś?- pokiwałem tylko głową.- Pamiętasz, że możesz już mówić? Przedstawisz mi się od nowa?
- Tak. Cześć, jestem Park Chanyeol, inaczej Żyrafa. Mam dwadzieścia cztery lata- ukłoniłem się. Mój głos był strasznie zachrypnięty.
- Ja jestem Zhang Yixing, czyli Lucky. Mam dwadzieścia sześć lat- odpowiedział czarnowłosy lekko się uśmiechając i również lekko się ukłonił.- Teraz pomożesz mi przenieść twoich przyjaciół do Kamienicy.
- Jakiej Kamienicy?
- Do miejsca, w którym się obudziłeś.
- Jasne- przełknąłem głośno ślinę i podszedłem do łóżka Sehuna.
***
- Poza Radą, Championem, mną i Stworzycielami nikt nie ma tutaj wstępu, rozumiemy się?- pokiwałem głową- Jeżeli chcesz mogę poprosić Radę o to, byś mógł odwiedzić ich dzisiaj w nocy.
- Byłbym wdzięczny- uśmiechnąłem się i ukłoniłem. - Idziemy na obiad? Co prawda będziesz musiał prowadzić, bo nie pamiętam drogi- podrapałem się nerwowo po głowie.
- Nie ma sprawy- poklepał mnie po plecach i razem ruszyliśmy w stronę stołówki.
Wyszliśmy z Kamienicy i skręciliśmy w stronę głównej Jamy. Przeciskając się między ludźmi doszliśmy do jednego z dwudziestu takich korytarzy. Dwanaście z nich przeznaczonych było na mieszkania, a reszta na inne rzeczy, których sam ledwo zapamiętuje. Po niecałych dziesięciu minutach marszu doszliśmy na stołówkę. Podeszliśmy do lady i wybraliśmy dla siebie jedzenie. Zabraliśmy tacki i usiedliśmy przy stoliku, który zazwyczaj zajmował Yixing z przyjaciółmi.
- Poznałeś tu już kogoś?- zapytał starszy.
- Poza tobą nie utrzymuję z nikim bliższego kontaktu. Znam jeszcze tylko championa i tego idiotę, który mi to zrobił- zjadłem trochę ramenu.
- Poznaj kogoś. Zaprzyjaźnij się z kimś. Nie będziesz przecież cały czas siedzieć tylko ze swoją paczką- powiedział poważnie zjadając trochę ryżu.
- Nie ma mowy. Większość z was...
- Jesteś taki sam, jak ja, Chanyeol- przerwał mi, a ja wywróciłem oczami.
- Większość z nas jest jak mój Stworzyciel i Stworzyciele moich przyjaciół. Większość ludzi w Jamie to idioci pozbawieni jakichkolwiek uczuć.
- A ja? A Champion?- dopytywał zajadając swoją porcję.
- Wy jesteście normalni. Raczej... Właśnie! Będę mógł wymeldować się z hotelu i zabrać swoje rzeczy?- zapytałem odstawiając pustą miskę na bok.
- Myślę, że tak, ale skoro ty i twoi koledzy byliście zameldowani w tym samym hotelu to pójdziecie po rzeczy razem. Ale musisz rozmawiać o tym z Championem.
- Jasne... Jak myślisz? Gdzie go teraz spotkam?- upiłem soku. Chłopak spojrzał na zegarek.
- Spójrz w stronę wejścia- zrobiłem tak, jak polecił. Przez pół minuty nic się nie stało, ale później drzwi się otworzyły i do środka wszedł Junmyeon.
- Pozwolisz, że pójdę z nim porozmawiać- spojrzałem na doktorka i lekko się uśmiechnąłem.
- Nie musisz. Zawsze z Junmyeonem jadamy razem posiłki- czarnowłosy pomachał do Championa. Upiłem jeszcze raz soku czekając, aż będę mógł porozmawiać z Championem. Chwilę później obok mnie przeszedł Champion idący w stronę Lucky'ego. Blondyn pocałował czarnowłosego w policzek i zajął miejsce obok niego. Lekko zszokowany odstawiłem butelkę z sokiem na stół powodując, że blondyn spojrzał w moją stronę.
- O! Chanyeol! Jak się czujesz?
- Ym... Chyba dobrze- powiedziałem zdezorientowany.
- Poznaj mojego partnera Yixinga- uśmiechnął się kładąc Lucky'emu dłoń na ramieniu.
- My już się znamy- powiedział czarnowłosy.- Młody pomaga mi w szpitalu.
- Naprawdę? To wspaniale. Już dawno potrzebowałeś kogoś do pomocy- uśmiechnął się starszy.- Chanyeol posłuchaj mnie przez chwilę. Słyszałem, że czwórka, która wczoraj do nas dotarła to twoi przyjaciele. Rozmawiałem z Radą o tym czy będziesz mógł ich dziś w nocy odwiedzić. Rada się nie zgodziła.
- Ale... To Lucky miał rozmawiać z Radą. Skąd o tym wiedziałeś?- obaj się zaśmiali.
- Jak ty mu to tłumaczyłeś, co?- zaśmiał się najstarszy, a blondyn zbył go machnięciem ręki.
- Pamiętasz, jak opowiadałem ci o związkach?- przytaknąłem.- Między partnerami jest tak- odłożył pałeczki- że potrafią tak jakby "rozmawiać" nie widząc się ze sobą. Tuż po Stworzeniu przez dwa dni nie możesz nic mówić. Rozmawiasz z innymi myślami. Myślisz o tym, co chcesz powiedzieć- tłumaczył.
- No tak, ale jak to jest z partnerami? Mów jaśniej.
- Z partnerami jest tak samo, jak ze Stworzonymi. Tyle, że pary mogą rozmawiać ze sobą mimo dzielącej ich dużej odległości. A Stworzeni mają ograniczenie. Rozumiesz?
- Raczej tak. Czyli Lucky powiedział ci to, tak?
- Dokładnie- to głupie. Pokiwałem głową i zabrałem się za kończenie jedzenia. W międzyczasie porozmawiałem z Junmyeonem o odebraniu naszych rzeczy.
- Możecie iść, nawet wypadałoby.
- To świetnie. Kiedy będziecie mogli z nami iść?
- My nie możemy z wami iść. Takie są zasady.
- Ty naprawdę mu nic nie powiedziałeś! Ostatnio zaniedbujesz swoje obowiązki Champion- westchnął Lucky.
- Jak to nie możecie?- uderzyłem dłońmi w stół.
- Przez miesiąc odpowiada za ciebie twój Stworzyciel i to z nim pójdziesz odebrać swoje rzeczy- wyjaśnił. Ni pięknie. Będę musiał iść odebrać swoje rzeczy z gościem, a właściwie trzema, których cholernie się boję.
Dziękuję za takie zasady.
YOU ARE READING
Colour of the sky | BaekYeol
FanficParing główny: BaekYeol Paringi poboczne: KaiSoo, TaoRis, HunHan, SuLay, XiuChen Okładka: @7serce2001 Opis: Park Chanyeol wyjeżdża na urlop ze swoimi przyjaciółmi Wu Yi Fanem i Oh Sehunem. Każdy z nich szykuje się na wspaniale spędzony czas...