#12 Cisza jest ogłuszająca...

156 23 7
                                    

Mi wcale nie jest do śmiechu.

Chanyeol Pov.

Usiadłem w fotelu czekając, aż starszy usiądzie przy biurku. Spojrzałem na niego podpierając głowę o dłoń, którą oparłem o biurko. 

- I co ja mam zrobić?! Już dorobiłem się partnerki na zawsze- marudziłem.

- Po pierwsze, nie na zawsze, a po drugie nie dorobiłeś się partnerki- wyjaśnił.

- Jak to?- wyprostowałem się patrząc na starszego. Przecież obaj z Junmyeonem dosadnie wytłumaczyli mi, że po pocałunku ta druga osoba zostaje moim partnerem. W takim razie co jest nie tak?

- Posłuchaj. Champion nie wszystko ci wtedy wyjaśnił. No Eul nie jest twoją partnerką i nią póki co nie będzie.

- Hyung cholera! Jaśniej! Dlaczego nie jest moją partnerką? Kilka dni temu mówiliście kompletnie co innego- uderzyłem dłońmi w blat biurka.

- Po trzech dniach od Stworzenia każde z was zacznie wydzielać pewien hormon, którego nie ma u zwykłego człowieka. Przez ten czas, kiedy twój organizm będzie wydzielał ten hormon, każda osoba bez partnera będzie próbowała... Zbliżyć się do ciebie. Wiesz o co mi chodzi?- zapytał.

- Mniej więcej. Ale czekaj! Która jest godzina?

- Za pięć minut witamy nowy dzień, a wraz z nim twój organizm zacznie wydzielać hormon, o którym ci mówiłem.

- Ile czasu trwa wydzielanie tego hormonu?- zamknąłem oczy i głośno westchnąłem. Jeszcze tego mi brakowało.

- Trzy do sześciu tygodni. Po tym okresie stajesz się prawdziwym zmiennokształtnym- odpowiedział poważnie.- Musisz trochę uważać na innych ludzi. Będą trochę... zbyt nachalni- wstał zakładając ręce na piersiach. 

- Jak to było z tobą, hyung? Jak ty sobie wtedy radziłeś z tymi wszystkimi ludźmi?- usiadłem wygodnie w fotelu uważnie przyglądając się czarnowłosemu. W pewnym sensie poczułem ulgę. Naprawdę lubiłem Eul, bardzo ją lubiłem. Mimo wszystko nie chciałem jednak tak szybko decydować się na stały związek. Była mądra, ładna i przede wszystkim miała wspaniały charakter, ale jeszcze nie czas na związek.

- Było ciężko, ale kiedy dołączyłem do Jamy był ze mną mój przyjaciel. Zna taekwondo, więc trochę mnie podszkolił- uśmiechnął się, a ja pokiwałem głową.

- Są jakieś osoby, od których powinienem się trzymać z daleka albo takie, które są praktycznie nieszkodliwe? Pytam tak na wszelki wypadek, rozumiesz.

- Przede wszystkim staraj się unikać pijanych ludzi, bo hormon ten działa na nich ze zdwojoną siłą. Raczej wszyscy zmiennokształtni są tak samo niebezpieczni. Osoby mające partnera nie wyczuwają tego hormonu, więc o mnie możesz być spokojny- uśmiechnął się opierając o biurko.

- I to tyle? Czyli od dzisiaj mam na siebie uważać, tak?- wstałem zaczynając chodzić po gabinecie.

- Tak. Co prawda nie jestem twoim opiekunem, ale...- zatrzymał się.- Chciałbym porozmawiać jutro wieczorem z twoimi przyjaciółmi. Przekażesz im, żeby do mnie wpadli? To dosyć ważna sprawa- spojrzałem na niego pytająco.

- Tak, tak. Wiesz... Jutro mamy iść odebrać swoje rzeczy z hotelu. On, znaczy mój Stworzyciel... Nie jest groźny?

- Taurus? Nie. Jego pseudonim niezbyt przekonuje, prawda? Właściwie to tak naprawdę kochany chłopaczek- uśmiechnął się i zrobił kilka kroków w moją stronę.- Idź już spać młody. Jeszcze przez dobre dwa miesiące nie będziesz miał żadnej partnerki, więc nie masz co histeryzować- poklepał mnie po ramieniu popychając w stronę drzwi.

- A ty, hyung? Nie idziesz jeszcze?

- Jeszcze chwilę zostanę. Sprawdzę coś z magazynie. Ciężko pracowałeś. Idź pierwszy- pokiwałem głową i złapałem za klamkę.

- Ty też ciężko pracowałeś. Dobranoc, hyung- wyszedłem z gabinetu.  

Przeszedłem przez szpital i ruszyłem korytarzem w stronę głównej Jamy. Tuż przy samym wyjściu zatrzymałem się i wziąłem głęboki wdech. Zrobiłem pierwszy krok, a później następny i kolejny. W końcu znalazłem się w samym sercu Jamy. Mimo późnej godziny kręciło się tu dość sporo osób. Kilkanaście zawiesiło na mnie swój wzrok. Przyspieszyłem i ruszyłem schodami do korytarza z moim pokojem. Wszedłem w korytarz mijając jakąś blondynkę,która dziwnie mi się przyglądała. Truchtem dobiegłem do swojego pokoju i otworzyłem drzwi od razu je za sobą zamykając. Odwiesiłem kluczyk na wieszak i od razu wszedłem do łazienki. Później zamknę drzwi na klucz. Zdjąłem z siebie wszystkie ubrania i wskoczyłem pod prysznic. Szybko się umyłem i wyszedłem spod prysznica przewiązując sobie ręcznik w pasie. Wyszedłem z toalety niemalże zasypiając na stojąco i podszedłem do szafy wyciągając z niej czystą bieliznę. Szybko ją ubrałem, żeby nie paradować nago po pokoju. W końcu ktoś może wejść do pokoju, tak? Nie znam zdolności tych ludzi. Położyłem się na łóżku przykrywając się kocem do pasa. Patrzyłem jeszcze przez kilka minut w sufit rozmyślając o rozmowie z Yixingiem. Kiedy poczułem się senny zamknąłem oczy i odpłynąłem.

***

Obudziłem się, a właściwie zacząłem się budzić. Nie chciałem otwierać oczu, mimo iż wiedziałem, że nie porazi mnie żadne światło. Uchyliłem lekko oczy i zobaczyłem przed sobą ścianę. Westchnąłem i znów zamknąłem oczy przekręcając się na łóżku w stronę drzwi. Jak zawsze po przebudzeniu czułem się zmęczony i cholernie zaspany, więc znów próbowałem zasnąć. Niestety jak zwykle moje starania poszły na marne. Półprzytomny ciągle leżałem na łóżku z zamkniętymi oczami wcale nie chcąc ich otwierać. Poczułem lekkie muśnięcie palcem po moim czole i jak ktoś odgarnia mi włosy z czoła zaczynając się nimi bawić. Otworzyłem oczy patrząc, kto bawi się moimi włosami. Przed moim łóżkiem, na dywaniku siedział chłopak. Na oko w moim wieku, może troszkę młodszy. Jego czarne, roztrzepane włosy wpadały mu do oczu. Te zaś były czarne, zaczerwienione i podpuchnięte być może od zbyt małej ilości snu. Pod oczami miał duże, bardzo ciemne cienie. Usta miał popękane, kolorem zbliżone do jego bladej skóry. Czarna koszula z kilkoma rozpiętymi guzikami i czarno- biała apaszka, którą przewiązaną miał na szyi sprawiały, że wyglądał, jak typowy emo chłopak z depresją. Spojrzałem znów w jego zaczerwienione oczy, a on znów odgarnął mi głowy z czoła.

- Kim jesteś i co tutaj robisz?- zapytałem zaspanym głosem, a on zabrał dłoń wskazując nią drzwi.- Nie zamknąłem ich? I kim ty do cholery jesteś?- usiadłem nie spuszczając wzroku z chłopaka. Nie powiedział nic. Tylko się na mnie patrzył. W końcu ktoś zapukał do drzwi i uchylił je.

- Chanyeol idziesz ze mną do szpitala? Miałem tutaj małą sprawę, wiec zaszedłem do ciebie.

- Ym... Tak, idę- nie spuszczając wzroku z czarnowłosego chłopaka siedzącego przede mną przetarłem twarz dłonią. Ten po chwili wstał, włożył ręce do kieszeni bluzy i wyszedł. Ubrałem się szybko, przemyłem twarz wodą i wyszedłem zamykając za sobą pokój na klucz.

Kim on był?

Colour of the sky | BaekYeolWhere stories live. Discover now