Nie zasypiaj głupia Żyrafo...
Chanyeol Pov.
Siedziałem nad dokumentami prawie usypiając. Wczoraj wyspałem się do ósmej, żeby móc w spokoju zjeść śniadanie, wrócić do pokoju, żeby pomyśleć i ruszyć do pracy. I tak zleciały mi dwadzieścia trzy godziny. Siedemnaście godzin w szpitalu, godzina na leżenie przed w staniem i kolejna godzina na wyszykowanie się do wyjścia. Ostatnie cztery godziny spędziłem na rozmyślaniu i zjedzeniu śniadania. Mimo ciągłej bieganiny i mojego myślenia, że wszystko jest okay, że dam radę... Niestety dosłownie zasypiałem na stojąco, mimo wypicia kilku mocnych kaw. Przecierając zmęczoną twarz dłonią podałem leki kobiecie i Soo Hee, po czym wróciłem za biurko w dyżurce, żeby znów powypełniać dokumenty.
- Chanyeol!- nie wiem, dlaczego, ale głos Yixinga w tym momencie był miodem dla moich uszu.- Wracaj do pokoju się przespać. Teraz ja mam dyżur- zaśmiał się, a ja podziękowałem mu uśmiechem. Jeszcze przez kilka minut przekazywałem starszemu wszystkie informacje, a dopiero później mogłem wyjść ze szpitala.
W głowie widziałem już swoje łóżko z miękką i pościelą. Chciałem już po prostu iść spać, żeby później z powrotem wrócić tam, gdzie moje miejsce. Wyszedłem z korytarza wchodząc w główną Jamę. Duża półokrągła jaskinia z dwudziestoma korytarzami zaczęła zapełniać się ludźmi. Niektórzy znikali w korytarzach prowadzących do barów, a inni dopiero schodzili schodami z pokoi. Wszystkie dwadzieścia drewnianych ławek było pozajmowane, a stojący ludzie tylko co chwilę rzucali w stronę siedzących groźne spojrzenia. Zaśmiałem się cicho i przystanąłem przy schodach obserwując centrum Jamy. Była tu jedna rzecz, która mnie zastanawiała. Mianowicie drzewo rosnące na środku. Brakowało połowy drzewa. Tuż nad nim poprzyczepiane do barierek na piętrze z pokojami zwisywały kolorowe, świąteczne lampki, których jak się domyślam nikomu nie chciało się zdjąć. Z podziwiana Jamy wyrwało mnie dopiero mocne szarpnięcie.
- Już na nas czekasz? Tak dawno cię nie widziałam, Chanyeol!- No Eul uwiesiła mi się na szyi mocno ściskając. Uśmiechnąłem się lekko odwzajemniając uścisk.
- Oczywiście- zaśmiałem się stawiając ją na ziemi.
- W takim razie chodźmy na to nasze wspólne, wyczekiwane śniadanie- uśmiechnął się Sehun obejmując mnie ramieniem i ruszając w stronę stołówki.
- Tak, śniadanie- uśmiechnąłem się do całej czwórki. Zdaje się, że moje łóżko będzie musiało jeszcze poczekać...
***
Z rękami schowanymi w kieszenie spodni kroczyłem tuż obok Kevina idąc do swojego pokoju, którego łóżko cały czas miałem przed oczami.
- Jak ci się tu podoba?- zapytał nagle przerywając ciszę.
- Jest fajnie. Myślałem, że będzie gorzej. Poznałem kilku całkiem miłych chłopaków, chociaż nadal boje się tych ludzi. To trochę dziwne- zaśmiałem się lekko.- A ty? Jak tobie się tutaj podoba?
- Lubię to miejsce. Ludzie są mili... i przystojni- znów się zaśmiałem. Cały Kevin. Na jego twarzy też zawitał uśmiech, ale nie na długo.- Słuchaj Chan... Dosyć dziwnie zareagowałeś, kiedy zapytałem cię o to całowanie.
- Co masz na myśli?
- Nic złego, ale... Może ty jesteś gejem?- zaśmiałem się.
- Żartujesz sobie? Mowy nie ma- zatrzymałem się przed swoim pokojem.- Jestem zmęczony, wybacz. Całą dobę jestem na nogach.
- Nie, jasne- uśmiechnąłem się w podzięce i ruszyłem do swojego pokoju. Otworzyłem drzwi i wpadłem do pokoju od razu zdejmując spodnie i bluzę. Rzuciłem ubrania na fotel i ruszyłem w stronę łóżka. Moje niebo... Przetarłem twarz dłonią i usiadłem na łóżku. Położyłem się na nim przykrywając białą kołdrą. Zamykając oczy z niewiadomych przyczyn przed oczami zobaczyłem twarz Baekhyuna. Zasnąłem.
***
- Że niby ja?!- wykrzyczałem patrząc na Lucky'ego.
- Shh! Ciszej!- zakrył mi usta dłonią rozglądając się po szpitalu. Złapał mnie za ramię i szybko wprowadził do swojego gabinetu.
- Że niby ja?!- wykrzyczałem znowu czując narastający gniew.
- Ale Chanyeol, dlaczego nie? Złapałeś z nim dobry kontakt. Twoi znajomi nic do niego nie mają, moi znajomi to jego przyjaciele... Co ci szkodzi?- ciągnął Yixing.
- Czy ty sam nie mówiłeś, że on się boi? Nie pomyślałeś o tym, że ja się go boję?- nie odpowiedział. Po prostu patrzył na mnie morderczym wzrokiem.- No dobrze! Zabiorę go na to spotkanie, pasuje hyung?
- Wiedziałem, że się dogadamy. Dołączę do was godzinę później. Minseok wpadnie po was do twojego pokoju. Pamiętaj, że to za półtorej godziny- dodał czarnowłosy.
- Jasne. To idę- zdjąłem biały kitel i rzuciłem go na biurko starszego, po czym wyszedłem z gabinetu idąc do łóżka Baekhyuna. Siedział na nim przyglądając się porozstawianemu wokół łóżka sprzętowi.- Baekhyun...- spojrzał na mnie pytająco spod lekko przymrużonych powiek.- Idziemy, chodź- powiedziałem lekko się uśmiechając. Chłopak jeszcze chwilę siedział nieruchomo na łóżku, ale po chwili przesunął się dalej.- No chodź, nie gryzę- wyciągnąłem rękę w jego stronę posyłając mu najlepszy uśmiech, na jaki było mnie stać. Czarnowłosy chwilę przyglądał się mojej dłoni, lecz po chwili złapał za nią nieśmiało, przez co po całym ciele przeszedł mi dreszcz.
Pomogłem mu wstać z łóżka i ruszyłem z chłopakiem w stronę naszych pokoi. Szliśmy tak około dwie minuty mijając kilkadziesiąt osób, które zaszczycały nas dziwnymi spojrzeniami. No tak, nie często spotyka się dwóch chłopaków trzymających się za ręce. Starałem się nie zwracać uwagi na tych ludzi. Żeby tylko spokojnie dotrzeć do swoich pokoi. Wszedłem po schodach i przyciągając bliżej siebie niższego wszedłem w korytarz z jego pokojem. Już po dwóch minutach spokojnego marszu byliśmy na miejscu. Wiedziałem, że drzwi są otwarte dlatego od razu chwyciłem za klamkę o otworzyłem drzwi wchodząc do środka.
- Weź prysznic i przebierz się. Tylko szybko. Będę tutaj czekał, okay?- puściłem jego dłoń stając przodem do niego widząc, że kręci głową.- Jak to? Mam wyjść?- nie odpowiedział. Po prostu stał.- No dobrze, jak sobie życzysz- podniosłem ręce do góry i wyszedłem z pokoju.
Usiadłem przy drzwiach i wyciągnąłem telefon chcąc zagrać w jakąś grę. Wybrałem rozbudowaną wersję Tetris, bo co może być lepszego? Grałem tak dobre pół godziny, dopóki mi się to nie znudziło i nie zacząłem chodzić w kółko. Coś nagle zakuło mnie w sercu, a po całym ciele rozszedł się jakby płomień, który cały czas czułem. Nie przejąłem się tym zbytnio. Przeszedłem przez cały korytarz i z powrotem. I tak jeszcze trzy razy, dopóki znów nie usiadłem na podłodze zrezygnowany. Baekhyun pospiesz się do cholery!- pomyślałem i wyciągnąłem z kieszeni telefon. Nagle usłyszałem szarpnięcie i drzwi otworzyły się, a w nich stanął Baekhyun. W dłoni mocno ściskał T-shirt, a na sobie miał tylko ciemne jeansy i czarne trampki. Z jego włosów skapywała woda, która spływała mu po karku.
- Co jest? Czemu tak wyleciałeś?- zapytałem wstając. On zatrzymał mnie pokazując cztery palce.- Mam zgadnąć co to? Okay- wzruszyłem ramionami przyglądając się chłopakowi. Najpierw pokazał na mnie.- Ja- później na moją głowę.- Pomyślałem?- pokiwał energicznie głową, a później wskazał na siebie.- Ty- na sam koniec wskazał swoje uszy.- Usłyszałeś- powiedziałem cicho.- Ja pomyślałem, ty usłyszałeś- złożyłem słowa w jedno zdanie. Przez kilka dłuższych chwil nie przychodziło mi nic do głowy. Nie miałem pojęcia, o co chodziło Baekowi. Aż do teraz....
Jasna cholera, Byun Baekhyun jest moim partnerem?!
A/N: No hej! Jak podoba się rozdział? ^^
YOU ARE READING
Colour of the sky | BaekYeol
FanfictionParing główny: BaekYeol Paringi poboczne: KaiSoo, TaoRis, HunHan, SuLay, XiuChen Okładka: @7serce2001 Opis: Park Chanyeol wyjeżdża na urlop ze swoimi przyjaciółmi Wu Yi Fanem i Oh Sehunem. Każdy z nich szykuje się na wspaniale spędzony czas...