Nie sądziłem, że pożyczenie mu bluzy zrobi taką aferę.
Chanyeol Pov.
Zmęczony opadłem na łóżko i wypuściłem powietrze z ust. Przetarłem dłonią czoło i podniosłem się do siadu. Trzecia w nocy. Wróciłem do siebie o trzeciej w nocy. Usiadłem przy biurku, które stało tuż obok łóżka. Włączyłem lampkę i pochyliłem się nad papierami, które przyniosłem ze szpitala. Zacząłem po kolei je wypełniać nie zwracając uwagi na moje zmęczenie. Poza dziewczynką i chłopakiem z zapaleniem płuc przyjęliśmy jeszcze trzech chłopaków po bójce. Dwóch odniosło niewielkie obrażenia. Łącznie mieli kilka ran do szycia. i kilka złamanych żeber. U ostatniego z nich było najgorzej. Kilka ran do szycia, złamane żebra i woda w płucach, bo został przez tamtą dwójkę wepchnięty do stawu na powierzchni. Chłopak walczy o życie, a pielęgniarki cały czas go obserwują. Jednym zdaniem... Dzisiejszy dzień to jedna wielka tragedia. Nie wiem, ile czasu zajęło mi wypełnianie dokumentów, ale kiedy skończyłem te, które przygotowałem sobie na dzisiaj poczułem ulgę. Od razu zabrałem koszulkę do spania i wszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem czysta bieliznę i koszulkę do spania. Umyłem jeszcze zęby i wyszedłem z łazienki chcąc już ułożyć się na łóżku i odpłynąć. Niestety chyba i to mi się nie uda. Na fotelu przy łóżku siedział czarnowłosy chłopak. Kolana podciągnięte miał pod samą głowę, którą na nich ułożył. Patrzył prosto na mnie.
- Co tutaj robisz?- zapytałem podchodząc do chłopaka, który usiadł teraz po turecku. Kucnąłem przed czarnowłosym chcąc spojrzeć mu w twarz.- Dlaczego nie jesteś u siebie, co?- po plecach przeszedł mi dreszcz. On spojrzał na mnie, a później na łóżko kręcąc głową.- Nie możesz zasnąć? Dlaczego nie poszedłeś do Lucky'ego?- znów pokręcił głową, a ja wyprostowałem się.- Połóż się. Ja jeszcze trochę popracuję- usiadłem przy biurku czekając, aż niższy położy się. Ułożył się na łóżku kuląc się jak jeż. - Zmarzniesz. Przykryj się- powiedziałem i spojrzałem na resztę dokumentów głośno wzdychając.
Przeglądałem, uzupełniałem i podpisywałem dokumenty. I tak w kółko, przez godzinę. Odchyliłem głowę i spojrzałem na zegarek wiszący nad drzwiami łazienki. Szósta dwanaście. Jestem na nogach od pieprzonych dwudziestu czterech godzin. Przetarłem oczy ze zmęczenia i spojrzałem w stronę łóżka. Drobny chłopak leżał przy ścianie zajmując mniejszą część łóżka. Odszedłem od biurka i usiadłem na łóżku próbując nie obudzić tym chłopaka. W końcu udało mi się ułożyć mi się na łóżku. Kompletnie nie zwracając już uwagi na przyprawiającego mnie o dreszcze chłopaka zasnąłem.
***
Obudziłem się czując, że ktoś lekko potrząsa moim ramieniem. Otworzyłem oczy po raz kolejny napotykając te czarne tęczówki. Mimo tego, że spał jego oczy wciąż wyglądały na zmęczone. Przeciągnąłem się i znów zwróciłem ku chłopakowi.
- O co...- ziewnąłem.- O co chodzi?- czarnowłosy wskazał zegarek wiszący na ścianie. Przekręciłem głowę w tamtą stronę i zamarłem. Piętnasta pięćdziesiąt trzy.- Jasna cholera!- wyskoczyłem z łóżka od razu podbiegając do szafy.
Wyciągnąłem z niej pierwsze lepsze spodnie, biały T- shirt i jeansową kurtkę. Z hukiem zamknąłem szafę i wskoczyłem do łazienki. Szybko się ubrałem i umyłem zęby, po czym wyszedłem z toalety. Zabrałem z komody telefon, z biurka wszystkie dokumenty i podszedłem do drzwi ostatni raz rozglądając się po pokoju czy czegoś nie zapomniałem. W ostatnim momencie przypomniałem sobie o chłopaku. Siedział na łóżku zdezorientowany i skubał kawałek jego czarnych rurek. Tylko wywróciłem oczami i podbiegłem do niego łapiąc za nadgarstek.
- Chodź, zaraz się spóźnimy!- pociągnąłem go za sobą i wybiegliśmy z pokoju, a ja szybko zamknąłem go na klucz.
Cały czas ciągnąc chłopaka za sobą biegłem w stronę głównej Jamy. Przeciskałem się miedzy zmierzającymi na przyjęcie ludźmi, aż dotarłem do pustych schodów. Szybko po nich zbiegłem uważając, żeby czarnowłosy się nie przewrócił. I znów zacząłem przeciskać się przez tłum, aż doszedłem na sam przód, gdzie znajdowała się rozstawiona mała scena. Rozejrzałem się wokół i kilka metrów dalej dostrzegłem Lucky'ego, a kilka metrów za nim moich przyjaciół. Pomachałem do młodego lekarza i zwróciłem się do przestraszonego chłopaka.
- Poczekaj tu na mnie, dobrze? Niedługo wrócę- poklepałem chłopaka po ramieniu, zostawiłem mu moją teczkę i podbiegłem do lekarza,- Cześć. Przepraszam, że nie pojawiłem się w szpitalu. Zasnąłem dwadzieścia po szóstej i tak wyszło, że zaspałem- wyjaśniłem.
- Wszystko w porządku. Powiedz mi, czemu przyprowadziłeś tu Baekhyuna?- zapytał cicho.
- Kogo?
- Tego emo chłopaka z depresją. Ma na imię Baekhyun, nie mówiłem ci?- pokręciłem głową. Kątem oka zauważyłem, że Champion wchodzi na scenę.- Nie ważne. W każdym razie on nie może tutaj być. On się boi, Chan- powiedział cicho i wskazał na niskiego chłopaka, który skulony trzymał moje dokumenty.
- Uwierz mi. Da sobie radę- poklepałem starszego po ramieniu i wskoczyłem na scenę, gdy Champion wyczytał moje nazwisko. Stanąłem obok Sehuna uśmiechając się promiennie.
- Nie będę długo gadał, bo nikt z nas tego nie lubi. Wszelkie wykłady są tutaj zbędne. No więc na pewno nie chcieliśmy was zabić. Mówię to jeszcze raz- wszyscy się zaśmiali.- Mam nadzieję, że podoba wam się tutaj i wszyscy będziemy żyć w zgodzie, więc... Witamy w Jamie nową siódemkę zmiennokształtnych!- wszyscy zaczęli bić brawo, a ja objąłem Sehuna ramieniem.
Uśmiechnąłem się do niego, a później do kolejnych pięciu osób stojących na scenie. Każdemu z nas założono na szyję jakiś rzemyk. Kiedy młoda dziewczyna mi go założyła od razu spojrzałem na wisiorek. Było to złotawe kółko z sześciokątem w środku i napisem EXO. Dlaczego akurat to? Uśmiechnąłem się do przechodzącego obok Championa, który poklepał mnie po ramieniu. Po raz kolejny spojrzałem na wisiorek i zszedłem ze sceny wraz z pozostałymi. Uśmiechnięty podszedłem do Lucky'ego i objąłem go ramieniem.
- I jak? Wyglądałem nieziemsko. Prawda hyung?- uśmiechnąłem się i ruszyłem z chłopakiem w stronę stołówki.- W ogóle co oznacza ten naszyjnik? Dlaczego mi go dali?
- Świetnie wyglądałeś, ale... Czy o czymś nie zapomniałeś? A to skrót od EXODUS. Też taki mam. Wszyscy taki maja. Nie możesz go zdjemować- pokazał swój naszyjnik.
- Nie wydaje mi się- uśmiechnąłem się i wyprzedziłem chłopaka. Będąc kilka metrów przed nim zatrzymałem się w pół kroku i odkręciłem do tyłu.- Jasna cholera- strzeliłem się z otwartej dłoni w czoło i wszedłem w tłum kierujący się na stołówkę. Rozglądałem się wokół szukając niskiego chłopaka. Na moje szczęście lub nie, nigdzie go nie widziałem. Podbiegłem do ostatniego chłopaka wchodzącego na stołówkę. Złapałem go za ramię i odkręciłem do siebie.
- Nie widziałeś ty może takiego niskiego chłopaka? Czarne włosy, podkrążone oczy, na ciemno ubrany. Chodził podkulony i miał niebieską teczkę- wymieniałem. Teczka... Zostawiłem mu teczkę. Cholera!- Widziałeś czy nie?
- Szukasz tego dziwaka?- spojrzałem na niego pytająco.- Tego psychola Bae... Baekhyuna?
- Tak. Widziałeś go?- on pokręcił głową.- Dobra, dzięki. Przekaż Lucky'emu, że nie pojawię się w szpitalu, okey?- kiwnął głowa i wszedł do stołówki. Pokręciłem głową i wbiegłem w pierwszy korytarz. Przeszukałem wszystkie bary, kluby i wybiegłem z korytarza. Wbiegłem w kolejny korytarz i westchnąłem przeszukując pierwszy salon fryzjerski. W tak kolejne dwa salony. W końcu usiadłem na korytarzu i głośno westchnąłem.
Gdzie od do cholery poszedł?
YOU ARE READING
Colour of the sky | BaekYeol
FanficParing główny: BaekYeol Paringi poboczne: KaiSoo, TaoRis, HunHan, SuLay, XiuChen Okładka: @7serce2001 Opis: Park Chanyeol wyjeżdża na urlop ze swoimi przyjaciółmi Wu Yi Fanem i Oh Sehunem. Każdy z nich szykuje się na wspaniale spędzony czas...