#31 Cela

108 22 2
                                    

Trzeba było zachować to dla siebie.

Chanyeol Pov.

Już po dziesięciu minutach rozpaczania nad źle podjętą decyzją, do gabinetu wpadło kilkunastu mężczyzn uzbrojonych w policyjne pałki i pistolety. Skuli mnie i Baaekhyuna, i zaczęli ciągnąć na zewnątrz. Szarpałem się i kopałem mężczyzn próbując im się wyrwać, i uciec razem z Byunem. Spojrzałem na niższego, a on wciąż się wyrywając spojrzał mi w oczy. Jego były pełne łez, pełne nienawiści i złości. Skarciłem się w myślach za moją głupotę i wciąż się szarpiąc szedłem trzymany przez dwóch mężczyzn w nieznanym kierunku. Krzyczałem, szarpałem się, kopałem ich, ale to tylko pogorszyło moją sytuację. Obaj mężczyźni przyłożyli mi lufy pistoletów do skroni, a ja momentalnie zamarłem. Spojrzałem kątem oka na Baekhyuna, który właśnie oberwał pięścią w twarz od jednego z mężczyzn.

- Zostaw go pieprzony sukinsynie!- krzyknąłem szarpiąc się, próbując tym dotrzeć do Baekhyuna.- Tylko go tknij, a urwę ci łeb przy samej dupie!- warknąłem i nawet nie spostrzegłem, kiedy przy moich skroniach znalazły się kolejne trzy lufy.

- Zamknij się albo to ja odstrzelę ci łeb- uśmiechnął się, uderzył mnie kilka razy w twarz i zabrał pistolet szarpiąc Baekhyuna za ramię.

Przestałem się szarpać nie chcąc pogarszać naszej sytuacji. Po prostu stawiałem kroki ciągnięty przez uzbrojonych mężczyzn. Przeszliśmy przez główną Jamę zwracając na siebie uwagę ludzi. Bójki to codzienność. Aresztowania raczej nie. Zaciągnęli nas do Kamienicy niemalże zrzucając ze schodów. Wepchnęli nas do jednej celi zamykając ją na klucz i łańcuch, którego końce złączyli kłódką. Podniosłem się podpierając dłońmi i spojrzałem na Baekhyuna. Przy samych włosach miał niewielką ranę, z której stróżka krwi płynęła przez całą długość jego twarzy, a jego warga w dwóch miejscach była rozcięta. Ja nie wyglądałem lepiej. Też miałem rozciętą wargę, pod okiem limo i niewielką ranę na nosie.

- Przepraszam, Baekhyun. J-ja n-nie wiedziałem, że to może się tak skończyć- załkałem i podsunąłem się do chłopaka. On się odsunął.- Baek, nie rób mi tego, proszę cię. Potrzebuję cię. Cholernie cię potrzebuję, Baek- wychrypiałem czując, jak w kącikach oczu zbierają mi się łzy.

- Nie. Mam cię dosyć, rozumiesz?- podniósł głos. Teraz wyraźnie go słyszałem. Miał piękną barwę lecz teraz wydawała się nieprzyjemna przez ton, jakim mówił.- Mam dosyć tego, że się mną bawisz. Cały czas przez ciebie wpadam w kłopoty, przez które ledwo uchodzę z życiem. Bawisz się mną... Ten czas kiedy mnie całowałeś, kiedy to zrobiliśmy... Po prostu mnie wykorzystałeś chcąc dać upust swoim emocjom. Dlaczego ja zawsze trafiam na takich ludzi?- zaczął płakać. Nie mogę na to patrzeć.- Widziałem, jak patrzysz na Eul. Podoba ci się, prawda Chanyeol?- nie odpowiedziałem. Po prostu patrzyłem na jego załzawioną twarz nie mogąc wypowiedzieć chociażby jednego słowa.- Jesteś takim samym dupkiem, jak wszyscy, Chanyeol. A ja myślałem, że jesteś kimś, kogo mógłbym pokochać- warknął na koniec i podszedł do pryczy układając się na niej. 

Próbowałem za wszelką cenę nie dać łzom wypłynąć, ale i to było silniejsze ode mnie. Nie mogłem opanować nawet własnego ciała. Byłem cholernie słaby.

- Baekhyun nie odwracaj się ode mnie. Ja naprawdę myślałem, że to będzie w porządku. Nigdy nie chciałem, żeby stała ci się jakakolwiek krzywda, rozumiesz?- ostatnie zdanie wypowiedziałem mocno zaciskając zęby.- Nigdy. Za bardzo mi na tobie zależy, żeby tak ryzykować. Nigdy się tobą nie bawiłem. Wszystko to robiłem, żeby pokazać ci moje uczucia. Jeżeli sądzisz inaczej... W porządku. Zdaj sobie jednak sprawę z tego, że tylko jedna z tych dwóch wersji jest prawdziwa. To moja wersja mówi tylko i wyłącznie prawdę- mówiłem niemalże krzycząc. Usiadłem w rogu celi opierając głowę o zimną, kamienną ścianę.

Chciałem zniknąć. Jak najszybciej. Mój urlop już dawno się skończył i powinienem być już w domu, w Seulu. chciałem do niego wrócić. Tylko, że mój dom jest teraz tutaj. Niestety nie wszystko jest tutaj tak kolorowe  piękne, jakbym chciał.

***

Obejmowałem nogi ramionami trzęsąc się z zimna. Miałem na sobie jedynie bluzkę z krótkim rękawem, a w celi nie było ciepło. Zapomniałem zabrać ze sobą bluzy. Chociaż nie mogłem przewidzieć, że zostanę aresztowany. Baekhyun wiąż leżał na pryczy plecami do mnie. Przez te kilka godzin nie odezwaliśmy się do siebie ani razu. Kilka razy chciałem, ale bałem się, że bardziej pogorszę swoją sytuację. Nie chciałem, żeby Baekhyun całkiem przestał się do mnie odzywać. Nie chciałem, żeby znów przestał mówić. Przez te kilka dni zdążyłem przywyknąć do jego głosu. Polubiłem go.

Teraz po prostu siedziałem w ciszy trzęsąc się z zimna i przyglądając się mu od czasu do czasu.

- Hej! Chanyeol? Baekhyun? Jesteście tutaj?- znałem ten głos. Od razu podszedłem do krat próbując w nich kogoś dojrzeć. Niestety, w Kamienicy było strasznie ciemno.

- Tutaj- odpowiedziałem cicho, a chwilę później przede mną pojawiły się cztery postacie. Sehun, Kevin, Yixing i Fattie.- Co wy tutaj robicie? Baekhyun chodź!

- Zabrałem Junmyeonowi klucze do Kamienicy, powiedziałem reszcie co się stało i jesteśmy- wyjaśnił Lucky, a obok nie usiadł Baekhyun.- Wyglądacie strasznie.

- Dzięki. Nie wiecie może, co z nami będzie?- zapytałem. Chciałem już wrócić do pokoju, do szpitala i do ciepła.

- Będziecie tu siedzieć, dopóki Pan Kim nie wróci. Dopiero wtedy coś się zacznie. Miejmy nadzieję, że nie dojdzie do najgorszego- dodał Minseok, a ja spojrzałem na niego pytająco.

- Co masz na myśli mówiąc: "dopóki Pan Kim nie wróci"?

- Pan Kim wyjechał tydzień temu, żeby podpisać jakieś papiery o obowiązującym sojuszy między nami, a watahą z północy. Miał też jeszcze kilka spraw do załatwienia na górze- wytłumaczył rozglądając się po naszej celi.

- Um... A wiecie może, kiedy wróci?- zacisnąłem usta w wąska kreskę, a oni spojrzeli po sobie. Już wiedziałem, że to nie wróży nic dobrego.- Ile?

- Około tygodnia- westchnął Sehun. Zabrałem dłonie z krat i opuściłem je patrząc się tępo na ich twarze.

- Nie wierzę... Czyli będziemy siedzieć tutaj przez tydzień? W takim razie możecie przynieść mu jakiś koc?- wskazałem Baekhyuna, który w tym samym momencie spojrzał na mnie jakby zdziwiony.- Cały się trzęsie- powiedziałem cicho i odszedłem od krat. Usiadłem na podłodze obok pryczy i znów oplotłem nogo ramionami. Było mi zimno, ale musiałem dać radę. Byłem większy od Baekhyuna, dlatego powinienem lepiej się trzymać. On był straszliwie chudy i słaby. Mimo że miał na sobie ciepłą bluzę nadal był tym słabszym.

Bałem się, że coś może się mu stać.

A/N: Hejka kochani!

Mam nadzieję, że rozdział się podobał, wiem, że jest krótki, przepraszam ><

W każdym razie jest Wielkanoc, więc życzę wam wesołego! Dbajcie o siebie i ubierajcie się ciepło, pogoda nie jest wcale najlepsza!

Kocham was, skarby!  

Colour of the sky | BaekYeolWhere stories live. Discover now