Naprawdę okrutny...
Chanyeol Pov.
- Wejść!- krzyknął zza drzwi Champion, a Baekhyun złapał za klamkę i wszedł do środka czekając na nas. Był dzisiaj niezwykle śmiały. Niestety cała odwaga z niego uciekła, kiedy blondyn spojrzał na naszą piątkę wściekłym wzrokiem. Starszy od razu schował się za mną, a ja zaśmiałem się pod nosem.
- Cześć- jako pierwszy odezwał się Minseok.- Możemy porozmawiać?- ten przerwał uzupełnianie dokumentów i spojrzał na nas spod byka.
- Siadajcie- wskazał nam trzy krzesła przed sobą, na których usiedli Kris, ZiTao i Baek, za którym stanąłem kładąc mu dłonie na ramionach.- O co chodzi?
- Chcieliśmy cię przeprosić, chociaż nie wiem czy jest tak naprawdę za co. Dobrze wiesz, że nie mamy wpływy na to, co się stało. Dostaliśmy moce, takie jest nasze przeznaczenie. Ty też dostaniesz moc tak, jak my. Jesteś taki jak my, więc... Nie miej nam tego za złe. Ani ja, ani żadne z nich nie chciało uprzykrzyć życia tobie i twojemu ojcu. Dlatego... Po prostu przepraszamy, hyung- ukłoniłem się lekko kończąc przemowę. Przyglądałem się blondynowi, który patrzył na każdego z nas jakby obojętnym wzrokiem. W końcu westchnął powracając do uzupełniania dokumentów.
- Naprawdę jesteście nieznośni, ale... Wybaczam wam- rzucił obojętnie, a na naszych twarzach pojawiły się uśmiechy.
No, może nie na Baekhyuna, ale plusem było to, że wstał i podszedł do Junmyeona po prostu go przytulając. Chwilę później całą piątką przytulaliśmy coraz bardziej zdenerwowanego i zirytowanego Championa.
- Ach! Wyjdźcie już! Mam dużo pracy!- śmiejąc się puściliśmy go i ruszyliśmy ku wyjściu, gdzie Minseok posłał do Championa całusa, na co ten wywrócił oczami.
Coraz bardziej zaczynam ich uwielbiać.
***
Minęły trzy dni, a kalendarz w moim telefonie wskazywał sobotę, w którą co tydzień spotykaliśmy się całą czternastka w barze u Dae. Cóż, nigdy za wiele alkoholu i dobrej zabawy.
Prawdę mówiąc te trzy dni nie były zbyt dobre. Każdego dnia kłóciłem się z Baekhyunem o każdą błahostkę. I śmiało mogę powiedzieć, że nie mam pojęcia, jak to się skończy. Mimo iż były to błahostki, wczorajsza kłótnia dotycząca jego pracy w szpitalu była dość...ostra. Trochę nas poniosło i żadne z nas do tej pory nie przeprosiło. Ja, ponieważ nie chciałem być tym, który cały czas przeprasza. On z powody swojej dumy, którą mimo wszystko posiadał.
Tego dnia miałem później dyżur i wychodziłem z pokoju dopiero, gdy wracał do niego Baekhyun. I moim największym zdziwieniem była niespodziewana wizyta. Mianowicie wizyta No Eul. Wpuściłem brunetkę do środka zamykając za nią drzwi. To było co najmniej podejrzane.
- Co cię do mnie sprowadza, Eul?- uśmiechnąłem się dłonią pokazując, żeby usiadła na fotelu.
- Przyszłam cię odwiedzić. Tak po prostu. Dawno nie rozmawialiśmy- usiadła uśmiechając się promiennie.
- Masz rację- pokiwałem głową i zająłem miejsce obok.- Jak ci się tutaj podoba? To już prawie dwa miesiące odkąd tu jesteśmy- założyłem nogę na nogę.
- Bardzo mi się podoba. Ludzie są mili, wszystko sprawnie pracuje i w ogóle. Praca też jest w porządku, nikt nie naciska ani nic. Całkiem łatwo dogadać się z tutejszymi...
- Teraz ty też jesteś tutejsza- zaśmiałem się lekko.
- Masz rację- uśmiechnęła się.- Pozwolisz, że skorzystam z łazienki, dobrze?- kiwnąłem głową posyłając jej lekki uśmiech, który odwzajemniła. Wstała i weszła do łazienki, a ja wyciągnąłem telefon chcąc napisać do nie dającego znaku życia Sehuna, kiedy usłyszałem pisk No Eul. Rzuciłem telefon na stolik i poderwałem się z krzesła wpadając bez ostrzeżenia do łazienki.
YOU ARE READING
Colour of the sky | BaekYeol
FanfictionParing główny: BaekYeol Paringi poboczne: KaiSoo, TaoRis, HunHan, SuLay, XiuChen Okładka: @7serce2001 Opis: Park Chanyeol wyjeżdża na urlop ze swoimi przyjaciółmi Wu Yi Fanem i Oh Sehunem. Każdy z nich szykuje się na wspaniale spędzony czas...