Rozdział II

1.5K 114 4
                                    

– Jesteś w Eldaryi, krainie feary – powiedziała lisica.

– Nie ma czegoś takiego – odparłam głupio. Naprawdę, nie mam czasu na gierki. Chcę konkretnych informacji. Gdzie jest Luke? Gdzie moi rodzice? Kobieta tylko uśmiechnęła się z satysfakcją wymalowaną na twarzy.

– Skoro o niej nie słyszałaś, to znaczy, że dobrze spełnia swoją rolę... – urwała na chwilę. – A więc? Co pamiętasz? – dopytywała się.

Luke... – pomyślałam, z trudem powstrzymując łzy.

– J..ja... – czy mogę im zaufać? Nie wyglądają na takich, co zabijają bez powodu... no może poza kobietą–lis. Parę razy odetchnęłam dla uspokojenia. – To miał być najpiękniejszy dzień w moim życiu. Wszystko było zapięte na ostatni guzik. Nikt nie był przygotowany na to, że komuś się zachce zaatakować kościół w biały dzień. Nawet nie wiem, kto strzelał. Pamiętam tylko wszędzie latające bełty i... – Amanda, dasz radę! – ...i moment, kiedy L–Luke... kiedy, on dostał – widziałam wymalowane współczucie na twarzy pielęgniarki, ale lisica zachowała kamienną twarz. – Potem poczułam czyjeś mocne ramię i chyba straciłam przytomność – zakończyłam kulawo.

– Znalazłem cię nieprzytomną w lesie podczas patrolu – wtrącił czarnowłosy.

– Nie potrafię wytłumaczyć, jak się tam znalazłam – szepnęłam.

– Myślę, że na razie wystarczy – pielęgniarka chyba wyczuła, że nie jestem w stanie dalej opowiadać. – Przed chwilą wybudziła się ze śpiączki, pacjentka potrzebuje odpoczynku. – spojrzałam na nią z wdzięcznością. Może nie wszyscy są przeciwko mnie. – Myślę, Miiko, że powinniście stąd wyjść . Dziewczyna jest w zbyt dużym szoku. Nie sądzę, żeby jej reakcja była udawana. Nie jest szpiegiem – zwróciła się do lisicy.

– Jak uważasz – rzuciła. – Valkyon, Nevra, widzimy się w Sali Kryształu. Musimy porozmawiać. I znajdźcie mi tego cholernego elfa! – krzyknęła na odchodne. Chłopak z rogiem i białowłosy natychmiast za nią wyszli nie zwracając na mnie większej uwagi, natomiast ten z kłami pomachał mi na pożegnanie i posłał w powietrzu całusa.

– Jeszcze się spotkamy, księżniczko – rzucił na odchodne.

– Nevra, wypad! – krzyknęła pielęgniarka. – Przepraszam, ale nie słyszałam twojego imienia – zwróciła się do mnie.

– Amanda – powiedziałam szybko, wyciągając w jej stronę rękę.

– Jestem Ewelein – uśmiechnęła się lekko, jednak zignorowała moją dłoń, którą szybko cofnęłam. Może mają inne formy przywitań. Po chwili jednak uśmiech zszedł z jej twarzy. – Przykro mi z powodu... Luke'a? – kiwnęłam lekko głową, a nastrój momentalnie mi się pogorszył.

– Sekundy nas dzieliły od zostania małżeństwem – elfka milczała. W sumie, nie wiem dlaczego jej to mówię. – W sumie, to nie wiem, dlaczego ci to mówię. Przecież cię nie znam – zaśmiałam się nerwowo.

– Czasem dobrze jest się po prostu wygadać, nawet komuś, kogo w ogóle nie znasz – odparła.

***

W szpitalu spędziłam tydzień. W tym czasie Ewelein zdążyła mi choć w małym stopniu przybliżyć sytuację w jakiej się znalazłam. Opowiedziała mi z grubsza, czym jest Eldarya. Jest to w każdym razie kraina, w której żyją różne rasy, na Ziemi uznane po prostu za mityczne. Na każdym kroku można spotkać elfa, krasnoluda czy nawet wilkołaki. Oczywiście zostałam wyśmiana za stereotypowe poglądy, że ugryzienie wampira grozi przemianą albo pociągnięcie krasnoluda za brodę to obraza dla całego rodu (choć oczywiście Ewelein odradzała ciągnąć jakiegokolwiek krasnoluda za brodę, mówiąc, że świadczyłoby to tylko o moim złym wychowaniu). Opowiadała mi o poszczególnych strażach Eel i jej hierarchii. Kobieta–lis, a raczej kitsune, była główną dowodzącą całej straży. Valkyon, białowłosy napakowany, był przywódcą Straży Obsydianu, która zajmowała się przede wszystkim walką i obroną. Nevra, wampir o stalowym spojrzeniu, to przywódca Straży Cienia specjalizującą się w badaniu terenu. Natomiast Ezarel, elf, którego jeszcze nie miałam okazji poznać, przewodził Straży Absyntu, gdzie głównym zadaniem było przygotowywanie wszelkiego typu eliksirów.

Oprócz Ewelein, towarzystwa dotrzymywały mi jej dwie koleżanki: Ykhar, mała ruda króliczyca, i Alajea, syrena. Obie wyjątkowo gadatliwe i bardzo miłe. Za to okropne plotkary.

– Pamiętaj, aby się oszczędzać – powiedziała elfka podczas mojego wypisu – czasami może ci jeszcze doskwierać ból głowy, wtedy weź ten eliksir.

– Dziękuję – odparłam. Ewelein się uśmiechnęła.

– Taka moja praca.

– Ale nie tylko za eliksir. Przynajmniej nie czułam się sama w tym nowym świecie.

– Jakbyś potrzebowała rozmowy, to wiesz, gdzie mnie szukać. A teraz zmykaj.

Ykhar już na mnie czekała pod drzwiami przychodni. Razem udałyśmy się do jej pokoju; brownie zaproponowała, żebym zamieszkała u niej przez jakiś czas, dopóki Miiko nie postanowi co ze mną zrobić. Pożyczyła mi też jedną ze swoich kwiecistych sukienek, gdyż nie mogłam paradować po straży w sukni ślubnej. Tym bardziej, że raczej nie dało się jej uratować. Ykhar z Alajeą robiły co w ich mocy, ale plamy krwi nie chciały zejść. Cóż, i tak nie będę miała okazji jej więcej założyć.

Pokój Ykhar robił wrażenie. Wszędzie, gdzie nie spojrzałam, były książki. I pachniało tak przyjemnie, farbą drukarską i powietrzem po deszczu.

– Cudownie jest tutaj! Zazdroszczę ci kolekcji książek. Uwielbiam czytać, ale nigdy nie dorobiłabym się takiej ilości.

– Będzie ci przeszkadzało, jeśli będziemy spać w jednym łóżku? Niestety, nie mam miejsca, aby wstawić drugie... – zmartwiła się.

– Ykhar, jest w porządku. I tak jestem ci wdzięczna za to, co dla mnie zrobiłaś do tej pory. Gdyby nie ty, i Ewelein i Alajea...

Brownie zaśmiała się i mocno mnie przytuliła. Przynajmniej ona nie miała oporów dotykać człowieka, w przeciwieństwie do elfki. Ykhar wyjaśniła mi, że elfy nie za bardzo lubią obcować z innymi rasami, a szczególnie z tymi „mniej szlachetnymi", do których z całą pewnością Ewelein zaliczała ludzi. Alajea dodała, że to naprawdę sporo, jak na elfa, że nie okazuje mi otwartej wrogości, tylko jest dla mnie zwyczajnie miła. W każdym razie, nawet ten przejaw dobroci dużo dla mnie znaczy.

– Och, prawie zapomniałam! – nagle krzyknęła, uwalniając mnie z uścisku. – Miiko chciała się z tobą spotkać, jak wyjdziesz ze szpitala. Mam cię do niej zaprowadzić jak najszybciej się da.

– W porządku, chodźmy – im szybciej porozmawiamy, tym prędzej się dowiem, co ma zamiar ze mną zrobić.


Wbrew sobie |Eldarya|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz