Rozdział XXII

613 58 8
                                    

– Czujesz go, prawda? – Jeszcze tego samego dnia udaliśmy się z Lukiem do jaskini z portalem. Czułam się taka podekscytowana; wreszcie, po tylu miesiącach męki z Eldaryą, mogłam wrócić do domu. Znowu zobaczę rodziców. Jak o nich pomyślałam, momentalnie zrobiło mi się głupio: mam nadzieję, że nic im nie jest. Będę mogła zapomnieć o tych wszystkich zdrajcach, jakich przyszło mi spotkać.

– Tak. – W tej samej jaskini znajdowały się kawałki Wielkiego Kryształu. Tak samo jak wtedy i w Kwaterze Głównej, czułam jego przyciąganie.

– Zaraz go zobaczysz.

Minęliśmy zakręt i wtedy moim oczom ukazał się Kryształ. Spodziewałam się stosu pojedynczych kawałków, a tymczasem naprzeciw mnie znajdowała się idealna kopia Kryształu z Wielkiej Sali.

– Kryształ... – Przełknęłam ślinę. – On jest cały?

Luke zaśmiał się cicho.

– Gdy kilka kawałków się dotnie, łączą się one w jedno – wyjaśnił. Przez chwilę patrzyłam zahipnotyzowana w klejnot, ale, koniec końców, odwróciłam się w kierunku chłopaka.

– No... – Zatarłam ręce. – To gdzie ten portal?

Luke przyglądał mi się przez chwilę.

– Wiesz... To twoja ostatnia okazja. Nie chcesz go dotknąć?

Zamurowało mnie na moment.

– Dotknąć? – zdziwiłam się. – Ale po co?

– Wiem, że w dziwny sposób cię przyciąga. Nie potrafię tego wyjaśnić. Tylko mówię, że gdy odejdziemy, już nie będziesz miała szansy dowiedzieć się, dlaczego tak na ciebie działa.

Dotknąć? Kryształ? Ale po co?

Odwróciłam się ponownie w stronę klejnotu.

Już zdążyłam przywyknąć do tego, że kiedy przebywałam w Kwaterze Głównej, nieustannie czułam jego obecność. Ba! Przyzwyczaiłam się do tego stopnia, że prawie go nie zauważałam. Przez ten cały czas, mieszkańcy Kwatery skutecznie uniemożliwiali mi z nim kontakt: wszelkie moje audiencje odbywały się w bibliotece albo w moim pokoju. Przez Miiko i resztę, Kryształ stał się dla mnie czymś w rodzaju świętości. Nie było dane przebywać mi w jego obecności.

A teraz, tak po prostu, miałabym go dotknąć? Ale w jakim celu? Żeby tylko zaspokoić swoje dziwne fantazje?

– Nie, Luke. Myślę, że obejdzie się bez dotykania Kryształu – powiedziałam po długim namyśle. – Chodźmy już. – Wzięłam go za rękę i pociągnęłam. – Portal jest tam głębiej, zgadza się?

Ale chłopak nie ruszał się z miejsca. Spojrzał na mnie.

– Naprawdę cię nie ciekawi, co oznacza to przyciąganie? Co możesz zyskać?

Zaczęłam się trochę niecierpliwić. Co się tak uczepił tego Kryształu?

– Nie, nie jestem ciekawa. Idziemy? – Zaczęłam mocniej szarpać go za rękę. – Luke?

– Ja gdybym był na twoim miejscu, dotknąłbym go – powiedział powoli.

– O jejku, no to go dotknij, w czym problem? – zapytałam zniecierpliwiona.

– Nie mogę. Widzisz? – Puścił moją rękę i podszedł do Kryształu. Wyciągnął dłoń i zaczął ją zbliżać do niego. Nagle, jakieś dziesięć centymetrów od celu, zatrzymała się. – Ja, ani żaden z członków Rady nie może tego zrobić, odkąd Kryształ znowu złączył się w jedno. Dlatego jestem ciekaw, czy tobie się uda.

Przestąpiłam z nogi na nogę. Czy ja jestem ciekawa?

– Chyba jednak podziękuję. – Nie ustępowałam. – Idziemy?

W oczach Luke'a ujrzałam niepokojący błysk.

– Mówiłaś, że zrobisz dla mnie wszystko. O cokolwiek bym nie poprosił.

– Tak, ale...

– A teraz nie chcesz dotknąć tego Kryształu, mimo, że tak usilnie cię proszę?

Coś jest nie tak. Dlaczego tak mu na tym zależy? W sumie, co mi szkodzi, mogę przecież dotknąć tego głupiego...

Nie.

Zachłysnęłam się powietrzem, gdy usłyszałam to słowo wyraźnie w mojej głowie. To nie była moja myśl.

– Amando? Czy zrobisz to dla mnie i dotkniesz tego Kryształu? – zapytał Luke, powoli zbliżając się do mnie z tym dziwnym błyskiem w oczach.

– Nie, Luke, wracajmy do domu – wyszeptałam, czując, jak ta sytuacja powoli przestaje mi się podobać.

– Dotkniesz? – Chłopak stanął przede mną i złapał mnie za ramiona. Przestraszyłam się nie na żarty. Taka zmiana z powodu mojej odmowy?

– Luke, co się z tobą dzieje? Dlaczego tak się wściekasz? Nie rozumiem cię.

– A dlaczego nie chcesz go dotknąć? Nie ma tu tej zdrajczyni Miiko, żeby mogła ci zabronić. Nie ma tu Leiftana, który w ostatniej chwili złapie twoją rękę. Nie ma tu strażnika, który nie pozwoli ci zbliżyć się do klejnotu. Dotknij. Ten. Kryształ.

Leiftan.

Jego imię rozbrzmiało echem w mojej głowie, sprawiając, że nagle łzy pociekły mi po twarzy. Ten... ten zdrajca... Dlaczego Luke go w ogóle wspomina?

– Nie wspominaj przy mnie imion tych zdrajców – syknęłam w jego stronę.

– Więc, na przekór tym zdrajcom, którzy nie pozwalali ci się do niego zbliżać – dotknij go.

– Nie.

Jego obsesja jest zbyt wielka, żebym zgodziła się to zrobić. Zbyt nienaturalna.

– Masz jakąś obsesję na jego punkcie – powiedziałam. – I nie dotknę go, dlatego, że ty masz na to ochotę. Wiem, że przyrzekłam zrobić wszystko, o cokolwiek poprosisz, ale to jest zbyt absurdalne, zbyt bezsensowne, abym to spełniła. Więc dasz już mi spokój i pójdziemy do portalu.

Oczy chłopaka zapłonęły na chwilę dziwną czerwienią, ale po chwili zgasły. Chłopak westchnął ciężko.

– Masz rację. Przepraszam. – Ucieszyłam się, że w końcu odpuścił. Wspięłam się na palce, żeby go pocałować. Widząc, co zamierzam zrobić, nachylił się, aby przybiec mi na spotkanie. Jego pocałunek był mocny, pełen pasji. Po chwili jednak oderwał się ode mnie, ale za to zaszedł mnie od tyłu i przytulił się do moich pleców. – Kocham cię.

– Też cię kocham – wyksztusiłam z trudem, gdyż zaczął całować mnie po szyi i karku.

– Jesteś moja – wymruczał mi do ucha. Było mi naprawdę przyjemnie, ale chyba to nie była odpowiednia pora na takie amory, prawda?

– Jestem twoja – jęknęłam, bo chłopak delikatnie zaczął przygryzać mi płatek ucha. – Luke, powinniśmy...

– Zrobisz dla mnie wszystko – szeptał, całując mnie po barkach. Po plecach przebiegły mi przyjemne dreszcze.

– Zrobię dla ciebie wszystko – powtórzyłam jak automat, pragnąc więcej. Ale nagle pieszczoty ustały.

– Więc dotknij ten pierdolony kryształ! – krzyknął, po czym pchnął mnie prosto na błękitny klejnot.

Wbrew sobie |Eldarya|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz