Rozdział XX

775 57 5
                                    

Korzystając ze słonecznej pogody, Leiftan postanowił wybrać się na plac treningowy. Już dawno obiecał Jamonowi wspólny sparing, jednak obawiając się przegranej, uznał, że dobrze będzie poćwiczyć chwilę samemu. Znowu Miiko będzie się z niego śmiała, kiedy będzie leżał znowu na ziemi u stóp Jamona. Siódmej porażki nie zniesie.

Zdążył wyciągnąć miecz z pochwy, kiedy usłyszał bardzo soczystą kurwę. Zaciekawiony, odwrócił się. Źródłem przekleństwa była ta mała Ziemianka. W ręku trzymała łuk i próbowała trafić w tarczę. Sądząc po dźwiękach wydobywających się z jej ust, raczej jej nie szło.

Rozbawiony usiadł pod drzewem. Fajnie znowu kogoś poobserwować z ukrycia. Kiedy był w Straży Cienia, mógł to robić bez przerwy, teraz, kiedy jest w Lśniącej Straży, rzadko mógł sobie pozwolić na chwilę relaksu w cieniu drzewa, gdzie nikt go nie widzi i poobserwować świat.

– No ja pier...! – Dziewczyna spłonęła rumieńcem, kiedy połowa ćwiczących spojrzała na nią z dezaprobatą. Leiftan zaśmiał się cicho.

– Za bardzo się denerwujesz – rzucił, powoli wstając spod drzewa. Ziemianka szybko odwróciła się w jego kierunku, speszona. Wesoło się do niej uśmiechnął. – Całkiem nieźle ci idzie. Masz tylko problem z techniką. Chętnie ci pomogę – dodał szybko, niespodziewanie pojawiając się obok niej. Amanda wymamrotała coś niezrozumiałego. Chłopak podszedł do niej od tyłu i objął ją ramionami, tak aby razem z nią trzymać łuk. Dziewczyna była znacznie drobniejsza od Miiko. Nie miała twardych mięśni, ani włochatych ogonów nieustannie łaskoczących go w brzuch. Miał wrażenie, że gdyby tylko zechciał, mógłby ją zgnieść. Jak takie chucherko trafiło do Obsydianu?

– Staraj się celować w miejsce odrobinę wyżej od twojego celu – szeptał wprost do jej ucha. – I bądź spokojna. To pierwszy krok do sukcesu.

Nie miał ochoty zabierać dłoni z jej nadgarstków. Były takie inne od rąk, które dotykał. Chciał ją chronić.

Nie zważając na otoczenie, ciągle złączeni, wypuszczali kolejne strzały, które w większości trafiały w środek tarczy. Leiftan ze smutkiem zauważył, że mają ich w kołczanie coraz mniej.

– Może teraz Amanda sama pokaże, na co ją stać? – Żadne z nas nie zauważyło obecności Valkyona. Blondyn nie dał po sobie poznać, że dowódcy Straży Obsydianu udało się go zaskoczyć. Uśmiechnął się w charakterystyczny dla siebie sposób i puścił Amandę, stając obok Valkyona.

– Miiko cię szuka – po chwili zwrócił się do mnie, kiedy ziemiance udało się go zaskoczyć. Zadowolony, odszedłem w stronę Kwatery.

***

– Słyszałem, że macie ciekawego gościa w Straży. – Mimo maski zniekształcającej głos, Leiftan doskonale wiedział, że za nią kryje się Erlang. Wygnany ze Straży cztery lata temu za próbę rozbicia Kryształu.

– Kogo niby? – Chłopak postanowił udawać głupiego. Ludzie zwykle zaczynają mówić.

– Gościa z Ziemi – ciągnął Erlang. – Z chęcią się nią zajmiemy, jeśli was za bardzo męczy.

Leiftan nagle zesztywniał.

– Szczerze mówiąc, to nam bardziej się przyda niż wam.

– Na co wam zwykła Ziemianka? – zapytał, starając się aby jego głos brzmiał zdawkowo. Erlang zaczął się nagle śmiać.

– No weź! Nie mów mi, że nie zauważyłeś, że ona nie jest człowiekiem!

Głuchy śmiech zamaskowanego mężczyzny odbijał się echem w głowie Leiftana. Amanda nie jest człowiekiem? Znaczy, że jej przybycie nie jest wcale takie przypadkowe?

Wbrew sobie |Eldarya|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz