Rozdział XVII

721 62 7
                                    

Razem z Lukiem wyszliśmy z "obozu Nieznajomych", jak zaczęłam to miejsce nazywać. Mimo, że byłam tam tylko przez dwa dni, zauważyłam, że większość wojowników jest tej samej rasy. Praktycznie wszyscy wyglądali jak ludzie; pozostałą, nieliczną część stanowiły wampiry, krasnoludy czy orki. Czyżby kolejne kłamstwo, że ludzie w Eldaryi nie mogą przeżyć zbyt długo?

W ciszy wędrowaliśmy skrajem lasu tuż przy skalnej ścianie. Wciąż nie mogłam otrząsnąć się z szoku po przeżyciach w namiocie Rady. To co oni tam mówili...

Ale Luke powiedział, że to była próba. Że kłamali, aby sprawdzić moją silną wolę i wiarę. Czy jestem wystarczająco silna, aby użyć ich portalu.

Tymczasem przede mną jeszcze jedna próba. Na szczęście ostatnia. Tym razem nie otrzymałam od chłopaka żadnej wskazówki. W ogóle nie odezwał się do mnie ani jednym słowem. Może czuje się winny, że naraził mnie na takie cierpienie? No ale przecież jego nie winiłam. Robi w końcu wszystko, żeby nas stąd zabrać i wrócić z powrotem do domu. Do rodziny.

– Już prawie jesteśmy – powiedział nagle po półgodzinnym marszu. – Czujesz coś dziwnego? – zapytał. Spojrzałam na niego zdziwiona.

– Co masz na myśli?

Luke spojrzał na mnie, jednocześnie drapiąc się po głowie.

– Nie potrafię tego wyjaśnić... Po prostu jakbyś poczuła, że coś się z tobą dzieje dziwnego, natychmiast mi powiedz, okej?

– Jasne – odparłam. Nie do końca wiedziałam, o co mu może chodzić, ale zaczęłam bardzo dokładnie zwracać uwagę na swoje odczucia. Czy dzieje się ze mną coś dziwnego? Raczej nie.

Szliśmy jeszcze jakieś dziesięć minut i wtedy to poczułam. Jakieś niezwykłe przyciąganie, któremu trudno się było mi oprzeć. Najdziwniejsze było to, że nie było to dla mnie obce uczucie. Tak jakbym... zawsze to czuła, ale przez te kilka dni było przerwane.

I wtedy zrozumiałam. Luke prowadził mnie do fragmentów Wielkiego Kryształu! Przyciąganie wydawało mi się znajome, bo miałam z nim styczność przez cały okres pobytu w Kwaterze Głównej. Tam już nauczyłam się go w pewnym stopniu ignorować, tym bardziej, że Miiko skutecznie utrzymywała mnie z dala od Sali Kryształu, ale widzę, że przymusowa przerwa, obudziła chęć bliskości z Kryształem na nowo.

– Luke... – zaczęłam. Chłopak szybko się zatrzymał i obrócił w moim kierunku. – Czy ty... Czy ty prowadzisz mnie do fragmentów Wielkiego Kryształu?

– A więc to czujesz? – zapytał z wielkim entuzjazmem. Pokiwałam powoli głową. – Zatem Próba Przyciągania zakończyła się sukcesem. Możemy teraz zrobić to, na co czekaliśmy tak długo.

– A więc wrócimy do domu? – zapytałam, patrząc na niego z nadzieją. Luke zlustrował mnie od stóp do głów, zanim odpowiedział.

– Oczywiście.

Zaczęliśmy iść znacznie szybciej, niż wcześniej. Nie mogłam opanować entuzjazmu. Wrócę do domu! Nareszcie będziemy mogli żyć, jak normalne małżeństwo.

Ja i Luke.

Wreszcie dotarliśmy do celu naszej podróży: Luke dotknął skalnej ściany, wyszeptał coś niezrozumiałego pod nosem i naszym oczom ukazały się wielkie metalowe drzwi.

– Tam w środku jest portal – powiedział, odwracając się do mnie. Uśmiechnęłam się szeroko.

– Czy Kryształ również? – zapytałam, gdyż czułam go bardzo mocno.

– Owszem, Kryształ również.

Zastanowiłam się chwilę. Czy koniecznie muszę to wiedzieć?

– Dlaczego tak w ogóle go rozbiliście? – jeśli nie będzie chciał odpowiedzieć, do niczego go nie zmuszę. W końcu, już za kilka chwil, Eldarya będzie dla nas tylko wspomnieniem. Luke głośno westchnął.

– Możesz nie wiedzieć, ale Kryształ nie jest tylko przedmiotem kumulacji maany. Za jego pomocą możesz kontrolować wszystkich jej użytkowników. Pomyśleliśmy, że może ktoś doskonale zdawać sobie z tego sprawę i użyć go w niewłaściwy sposób. Tutaj, z dala od innych istot, jest bezpieczny, a fragment, który pozostał, wystarczy, aby nie zachwiać przepływu maany.

– A co z wami? Wy nie jesteście niebezpieczeństwem? – zapytałam, zanim zdołałam ugryźć się w język.

– O miejscu ukrycia wiem tylko ja, Rada i Erlang. Reszta wie tylko, że jest rozbity. A Rada przysięgała, że będzie go chronić.

Och, to ma sens. Uspokojona, złapałam go za rękę.

– Czy już czas?

Luke odwzajemnił uścisk.

– Już czas.

Powoli wyciągnął rękę w stronę wrót.

– Stój.

Odwróciliśmy się jak na komendę. Z lasu powoli wychodzili członkowie Straży Eel na czele z Miiko, Ezarelem, Nevrą, Valkyonem i Leiftanem. Każdy miał w ręku jakąś broń.

– Amando, odejdź od niego – wzrok Leiftana był zimny, a w oczach miał żądzę mordu. Jednak gdy spojrzał na mnie, jego wzrok złagodniał. Jednak we mnie zapaliła się niekontrolowana wściekłość.

– Czego chcecie? Dlaczego nie dacie mi spokoju i nie pozwolicie wrócić do domu? – rzuciłam twardo w ich kierunku.

– On w ogóle nie ma zamiaru zabrać cię do domu, nie rozumiesz? – Miiko ledwo panowała nad sobą, a błękitny płomień na jej lasce niebezpiecznie pulsował.

– Skarbie, nie słuchaj ich. Oni już raz cię okłamali, pamiętasz? – Luke mocniej ścisnął mi dłoń.

– Nie musisz mi o tym przypominać – syknęłam i odwróciłam się w stronę wrót.

– Nie! Amando, nie możesz! – tym razem krzyknął Nevra. Spojrzałam na niego i poczułam lekkie poczucie winy, mimo, że to nie przeze mnie stracił oko. Czarna opaska, jaką teraz nosi, dodawała mu uroku, to muszę przyznać. Choć tyle dobrego w tym nieszczęściu.

– Nie mów mi co mam robić, Nevra – syknęłam. – Pozwólcie mi tylko...

Nie dokończyłam, bo nagle poczułam ostry ból w okolicy prawego ramienia. Spojrzałam w tym kierunku; z ciała wystawała mała strzałka. Opanowała mnie przedziwna senność.

– Przepraszam, Amanda – jeszcze nigdy nie słyszałam tyle bólu w głosie Leiftana. Rzuciłam mu najbardziej nienawistne spojrzenie, na jakie było mnie stać.

Zdążyłam jeszczezobaczyć, jak Luke maskuje drzwi, po czym patrzy na mnie i ucieka, gdy ogarnęłamnie nieprzenikniona ciemność.    

Wbrew sobie |Eldarya|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz