Rozdział VI

1.1K 92 12
                                    

– Wyruszacie jutro – powiedziała Miiko.

Znajdowaliśmy się w bibliotece, gdzie kitsune wyjaśniała szczegóły mojej pierwszej misji. Skubana, od czasu incydentu w Sali Kryształu, nie wpuszcza mnie do tego pomieszczenia. Choć swoją drogą, nie zdziwiłabym się, gdyby Leiftan jej wspomniał, że Kryształ mnie przyciąga. W końcu sama mu nieświadomie to powiedziałam.

Po miesiącu intensywnych ćwiczeń strzelania z łuku i walki mieczem oraz pochwał Valkyona, Miiko uznała, że czas się wykazać w terenie. Misja była prosta: miałam towarzyszyć Ezarelowi w lesie podczas uzupełniania zapasów do laboratorium i służyć mu jako "ochrona". W końcu od tego są członkowie Obsydianu; aby chronić innych. Cóż, ja się z tym zgadzałam, tym bardziej, że nareszcie mam okazję, aby pokazać, na co mnie stać. Valkyon twierdził, że z łukiem idzie mi już bardzo dobrze, a jeszcze jeden miesiąc ćwiczeń walki mieczem, którym, nawiasem mówiąc, uczę się walczyć od dwóch tygodni, i dostanę własny miecz. Elf jednak miał inne zdanie na temat mojego towarzystwa. Jednak jego argumenty, że już tyle razy był sam w lesie, że tam nie ma żadnego niebezpieczeństwa, że towarzystwo człowieka, to obraza jego rasy, że jak go ktoś ze mną zobaczy, to więcej się na mieście nie będzie mógł pokazać, nie docierały do Miiko. Powiedziała tylko coś w stylu, że ona się z nim zadaje, a jeszcze na ulicy jej nie zaczęli wytykać, więc nie musi się o mnie martwić.

Nagle do biblioteki wpadła zdyszana Ykhar. Złapała się najbliższej kolumny i zaczęła głośno oddychać, łapiąc się za serce.

– Ykhar, wszystko w porządku? – zapytała z troską Miiko. Brownie podniosła rękę na znak, żebyśmy dały jej chwilę, aż się uspokoi. Złapała kilka głębszych oddechów, po czym z trudem zaczęła mówić.

– Leiftan powrócił – uśmiechnęłam się na te słowa. Ostatni raz widziałam go miesiąc temu, kiedy rozmawialiśmy na stołówce o postępach w moim treningu, zanim wyruszył na misję, którą powierzyła mu Miiko. Nie sądziłam, że lisica pośle swojego chłopaka na tak długą podróż. Poza tym, w Kwaterze krążyły plotki, że jego misja niebezpiecznie się przedłuża, a z każdym dniem, kiedy Leiftan nie wracał, Miiko robiła się coraz bardziej rozdrażniona. Także jego powrót to zbawienie dla połowy strażników. Na twarzy kitsune również zawitał uśmiech.

– Gdzie on jest? – zapytała znacznie milszym tonem, niż kiedy zwracała się do mnie i Ezarela, tłumacząc, jak razem pójść na misję, nie zabijając się po drodze. Ykhar jeszcze raz próbowała złapać oddech. W końcu wykrztusiła.

– Jest u Ewelein – Nasze uśmiechy momentalnie zgasły, ustępując przerażeniu. Przecież Leiftan nigdy nie szedł dobrowolnie do pielęgniarki. Zawsze był tam wysyłany przymusem przez Miiko. Co więc musiało się stać?

Lisica natychmiast wybiegła z biblioteki. Zaraz za nią wyszedł Ezarel, który miał bardzo poważną minę. W sali natomiast zostałyśmy tylko ja z Ykhar.

– W jakim stanie wrócił? – zapytałam z niepokojem. Bardzo lubiłam Leiftana, wciąż pamiętam, jak pocieszał mnie w celi, jak wstawił się za mną u Miiko i jak pomagał mi z nauką strzelania.

– To się stało tak szybko – twarz brownie przybrała odcień zieleni. – Wracałam ze schroniska, kiedy natknęłam się na niego w wejściu do Kwatery. Był cały blady, a na ubraniu i we włosach miał krew. Zdołał tylko powiedzieć, żebym sprowadziła do niego Miiko, kiedy zemdlał. Na szczęście Nevra był w pobliżu i zaniósł go do Ewelein. Wtedy jak najszybciej przybiegłam tutaj.

Nawet nie starałam się ukrywać przerażenia. Kiedyś Ykhar i Alajea powiedziały, że Leiftan jest jednym z najlepszych wojowników w Eldaryi; co więc doprowadziło go aż do takiego stanu?

Wbrew sobie |Eldarya|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz