Rozdział XXIII

610 52 11
                                    

Miiko siedziała w swoim pokoju, usilnie próbując powstrzymać łzy cisnące się jej do oczu. W głowie wciąż miała obraz całujących się Leiftana i Amandę, a w uszach brzęczały jej słowa chłopaka, wyznającego jej miłość.

Już dawno powinna się domyślić. Już dawno widziała znaki, ale starała się je jakoś ignorować. Ale co innego domyślać się, a co innego wiedzieć.

– Przykro mi Miiko. Nie wiem, jak to się stało. Ale wiem na pewno, że to, co czuję do Amandy, jest prawdziwe. Ja...

– Przestań. – Nie chciała słyszeć tego ponownie. 

W ciągu kilku tygodni wszystko, co miała, wszystko, o co walczyła, straciła. Kryształ, autorytet, Leiftan.

Nie potrafiła nawet upilnować tej głupiej Ziemianki. Zresztą... W tym momencie nie obchodziło jej to, że dziewczyna jest następczynią Wyroczni. Zabrała jej wszystko, co się dla niej liczyło. Nienawidziła jej. Może to i dobrze, że uciekła. Przynajmniej dostanie to, na co zasłużyła.

– Miiko? – Ykhar jak zwykle nie przejmowała się czymś takim, jak pukanie. Kitsune z niechęcią się do niej odwróciła. Jednak szybko zniknęła z jej twarzy, gdy zobaczyła, że brownie cała się trzęsie. W takim stanie jeszcze jej nie widziała.

– O co chodzi? – zapytała najspokojniej jak umiała.

– K-kryształ... - wyjąkała cicho króliczyca, łapiąc się za serce. Przerażona lisica minęła ją w drzwiach bez słowa i pobiegła w stronę Sali Kryształu.

Tuż przed wieżą, przeczucie poraziło ją jak piorun. Stało się coś strasznego.

Prawie zabijając się na schodach, dobiegła do Sali Kryształu.

Kryształ bladł. Po bijącym niebieskim lekkim blaskiem klejnocie, powoli zostawał tylko szary kamień. Przerażona Miiko wywołała ogień ze swojej laski i skierowała jego strumień w stronę Kryształu. Jednak nic to nie dało. Błękit w dalszym ciągu ustępował szarości. Lisica nie ustępowała. Po czole zaczęły jej już spływać kropelki potu, ręce się trząść, a kolana uginać. Jednak nie przestała powstrzymywać płomienia. To nie może się tak skończyć!

– Miiko! – Przez drzwi wpadli Nevra, Ezarel i Valkyon. Elf patrzył przerażony na Kryształ, a wampir i dowódca Straży Obsydianu złapali dziewczynę za ramiona nie dając jej upaść.

– Muszę... dać... radę – szeptała z wysiłkiem. Ale proces wciąż trwał. W końcu nastąpił koniec. Miiko krzyknęła, a jej płomień zgasł. Wszyscy, jak na komendę, odwrócili się w stronę miejsca gdzie znajdował się Kryształ. Zamiast niego, ujrzeli tylko szary kamień. To, o co walczyli całe życie, zniknęło.

***

Przerażona, patrzyłam jak moje dłonie stykają się z Kryształem i zaczynają przybierać jego barwę. Krzyknęłam.

– Luke! Pomóż mi!

Zamiast tego, usłyszałam śmiech. Odwróciłam głowę. Luke, trzymając się za brzuch, niemal wyginając wpół, śmiał się wniebogłosy.

– Nie wierzę! – zaczął krzyczeć wysokim głosem. – Udało się. Naprawdę się udało!

Byłam przerażona. Błękit pokrył już moje ręce do ramion i powoli postępował dalej. Zaczęłam się szarpać, jednak nic to nie dało: moje ręce były złączone z Kryształem. Moim ciałem wstrząsnął szloch.

– Luke...

Albo mnie nie słyszał, albo ignorował. Wciąż tylko się śmiał.

– Jak mogłeś... – szepnęłam, pochylając głowę do piersi. Łzy zaczęły mi kapać na bluzkę. Czyli to jednak prawda. To nie Straż Eel kłamała. To on.

Śmiech nagle ucichł. Usłyszałam jego kroki, a po chwili poczułam jego palce, unoszące mój podbródek do góry. Spojrzałam w jego oczy. Już nie były niebieskie. Promieniowały czerwonym oślepiającym blaskiem, prawie tak, jakby jego oczy płonęły. Uśmiechnął się złowieszczo. Zamknęłam powieki, nie chcąc patrzeć na jego twarz.

– Dziękuję, kochanie – szepnął, po czym wpił się w moje usta. Ten pocałunek był obcy, zupełnie inny od wszystkich innych, którymi do tej pory mnie obdarowywał. Ten był pełen żądzy i brutalności. Pokazywał, że to on ma władzę.

Próbowałam się wyrwać, jednak jego dłonie mocno mnie trzymały, a szok, który mnie obejmował, nie pozwalał się ruszyć. Mogłam tylko płakać.

– Nigdy bym nie podejrzewał, że jesteś tak głupia – szeptał mi do ucha. Błękit objął mi już całe ręce i powoli zbliżał się do serca. – Na zawołanie znienawidziłaś Straż, a potem przybiegłaś do mnie, jak baranek. – Zaczął bawić się moimi włosami. –  Kto by pomyślał: następczyni Wyroczni – idiotką. – Poklepał mnie po policzku. Z obrzydzeniem odsunęłam twarz. Luke zaśmiał się tylko. – To ci nic nie da. Z chwilą, kiedy mi się całkowicie i dobrowolnie oddałaś, mam nad tobą absolutną władzę. Gdy całkowicie połączysz się z Kryształem... nie będziesz mogła mi się sprzeciwić.

Załkałam, czując odrazę do samej siebie. Jak mogłam być taką idiotką? Czy miłość tak naprawdę zaślepia?

– Wiesz, nie sądziłem, że po spotkaniu z Radą dalej będziesz chciała mnie znać. Powiedzieli ci prawdę co do jednego szczegółu... A wystarczyło tylko moje zapewnienie, że to bujda i wszystko było w porządku.

– Idiotka do kwadratu! Głupia, głupia, głupia!

– Już za chwilę... To ja będę sprawował władzę w Eldaryi! – zaczął się znowu śmiać i patrzeć jak Kryształ pochłania moje nogi i zbliża się do gardła.

– Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracowało, skarbie – powiedział. Po chwili pojawił się oślepiający błysk błękitnego światła i nastała ciemność.

Wbrew sobie |Eldarya|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz