Rozdział XXVI

654 52 11
                                    

– Ciągle molestujesz tę skałę? – zapytał Erlang, wchodząc bez zapowiedzi do namiotu Ashkore'a. Chłopak spojrzał na przybysza niechętnie.

– Zastanawiam się, jak w pełni nad nią zapanować – rzucił od niechcenia.

– Przecież robi wszystko, co jej rozkażesz – zdziwił się Erlang. – Zabiła dla ciebie członków Rady.

– Ale nie od razu – przypomniał mu chłopak. – Musiałem rozkazać kilkukrotnie. A to mi nie pomoże pokonać Straż Eel.

– Może za krótko nad nią pracowałeś? – zapytał jego towarzysz, sugestywnie unosząc brwi. Ashkore uśmiechnął się sztucznie.

– Jakbyś mi nie wchodził co pięć minut do namiotu, to bym miał więcej czasu. Ale wracając do tematu; nadal nie wiem, jak zwiększyć swoją władzę nad nią.

– Mogę? – zapytał Erlang, podchodząc do Kryształu. Blondyn delikatnie skinął głową. Jego towarzysz powoli położył dłoń na błękitnym kamieniu.

– Ciepła – zdziwił się. – Cały czas ją przytulasz?

– Ona jest żywa, debilu. – Ashkore trzepnął go w głowę. – Jest ciepła jak każde żywe stworzenie. – Nagle znieruchomiał. – Przyprowadziłeś je? – zapytał.

– Tak, czekają przed namiotem.

– Przyprowadź ich.

Erlang zdjął rękę z klejnotu i szybko wyszedł przed namiot. Po chwili wrócił z dwoma wojownikami prowadzącymi dwie zakrwawione nimfy.

– Witajcie – powitał je Ashkore. – Mam nadzieję, że podróż była przyjemna. – Obie dziewczyny prychnęły jednocześnie. – Sądząc po reakcji, chyba nie. No cóż, skoro wam się tu nie podoba... Amando, kochanie, czy mogłabyś zabić tę po lewej? – zapytał obrzydliwie przesłodzonym głosem. Nic się nie zadziałało. – Kochanie, dlaczego jesteś taka nieposłuszna? Wiesz, że i tak będziesz musiała spełnić moją prośbę... Zrobisz dla mnie wszystko, prawda? PRAWDA?! – zapytał uniesionym głosem, kładąc jednocześnie rękę na klejnocie. Niespodziewanie, Kryształ zabłysł oślepiającym blaskiem, a jedna z nimf, stojących obok wejścia, upadła na ziemię. Druga kobieta przeraźliwie krzyknęła na ten widok.

– Nie oddycha – oznajmił Erlang, pochylając się nad martwą już dziewczyną.

– Ciekawe... – zamruczał pod nosem Ashkore. – Wystarczy cię dotknąć i spełniasz moje życzenia bez sprzeciwu?

Chwilę krążył wokół błękitnego kamienia, aż w końcu niespodziewanie ułamał jeden z wystających kawałków Kryształu.

– Zobaczymy, czy to pomoże...

– Nie proszę! – krzyknęła przerażona nimfa. Zaczęła się szarpać, jednak mężczyzna, który ją przyprowadził, mocno ją trzymał. Zrezygnowana, zwiotczała w jego ramionach i zaczęła przeraźliwie szlochać.

– Możesz winić za to wyłącznie Straż Eel – powiedział Ashkore, spoglądając na nią z góry. – Mogli od razu, bez sprzeciwu oddać mi władzę. Teraz muszę zabijać. Żegnaj. – Dziewczyna zawyła żałośnie. – Och, tego nie da się słuchać. Amando, kochanie, czy mogłabyś ją wykończyć?

Tym razem reakcja była natychmiastowa. Ponownie zabłysło błękitne światło, a nimfa upadła na podłogę martwa.

– Armia gotowa? – zapytał gdzieś w przestrzeń, nie patrząc na nikogo, a na jego twarzy malował się lekki uśmieszek.

– Możemy wyruszać choćby zaraz – odpowiedział mu Erlang, który w przeciwieństwie do blondyna, nie mógł oderwać wzroku od ciał. – Nie zdążyłem się zabawić – westchnął.

Wbrew sobie |Eldarya|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz