Gdy czterech mężczyzn stanęło kilkanaście metrów od drzewa, na którym siedziałam, poczułam się nieco nieswojo. Kolejny raz byłam świadkiem podobnego zajścia i zaczynało to mnie przerażać.
Ciekawe czy to na jestem na tyle utalentowana, żeby zawsze trafić w odpowiednie miejsce i odpowiednim czasie, czy to oni nie potrafią znaleźć wystarczająco dobrej miejscówy na jakieś "tajne zebrania".
Tak czy inaczej było mi to na rękę. Nie musiałam węszyć i szukać tropów dziwnej "misji". Wskazówki pojawiły się same.
Głos 1:
-I jak? Dopilnowałeś jej?Głos 2:
-No cóż. Sprawy są w miarę pod kontrolą, ale dziewczyna jest trochę bardziej "niezależna" niż nam się wydawało. Będzie bardzo trudno ją zwabić.Głos 1:
-Pamiętaj: albo ci się uda albo... - mężczyzna dokończył swoją wypowiedź przekładając pistotel do skroni chłopaka.On ma broń!!! Pomocy, w co ja się wpakowałam?
Głos 2:
-Zrobię wszystko co w mojej mocy. Myślę, że dam radę.Głos 1:
-No ja myślę. Tak się składa, że nie masz dużego wyboru.Głos 2:
-Oczywiście, Jack. - smętnie odpowiedział chłopak.Aha. Czyli "ten, którego wszyscy mają słuchać" nazywa się Jack. Muszę zapamiętać.
Mężczyźni rozmawiali potem o jakiś dziwnych układach i akcjach, niestety nic tego nie rozumiałam. Często używali sformułowania "Czarni". Sądzę, że chodziło o ludzi, na których chcieli się zemścić. Nadal nie wiedziałam jednak kim są i jaki jest ich główny cel.
Było już dosyć późno. Księżyc powoli przemierzał niebo, a czas płynął. Nogi zdrętwiały mi i muszę przyznać, że gałąź na pewno nie jest wygodnym miejscem na spędzenie nocy. Właściwie to byłam uwięziona na drzewie. Bałam się zejść i po prostu wrócić do domu. Gdyby ktoś mnie zobaczył, mogłoby stać się nie przyjemnie. Wolałam nie ryzykować.
Ale w tej pozycji, w której tkwiłam przez co najmniej dwie godziny było mi tak niewygodnie...
Postanowiłam zaryzykować i zmienić moje ułożenie. Delikatnie przechyliłam się w jedną stronę, żeby następnie przełożyć nogi na inną gałąź. Starałam się nie szelescić liściami, jednak było to bardzo trudne.
Gdy lewa noga znajdowała się już na sąsiedniej gałęzi, przełożyłam też prawą. Niestety okazało się, że o ile ta gałązka utrzyma ciężar jednej nogi, o tyle nie wytrzyma wagi całego ciała.
Dlaczego ja choć raz nie potrafię usiedzieć spokojnie? Nie mogłam po prostu się nie ruszać?
Gałąź urwała się, a odgłos trzasku rozległ się po lesie. W ostatniej chwili złapałam się za jakąś gałąź. Na szczęście ta była gruba, dzięki czemu nie groził mi upadek. Bardziej bałam się, żeby nikt mnie nie znalazł.
Mężczyźni słysząc wyraźny dźwięk nagle umilkli. Wyciągnęli broń i mierząc nią we wszystkie strony zaczęli się rozglądać.
Przybliżyłam się do pnia, żeby zmniejszyć moją widoczność. Pomimo strachu nie mogłam pozwolić sobie na zlekceważenie sytuacji.
Gdy grupa podejrzanych osób robiła "obchód" wokół drzew, miałam okazję zobaczyć twarz jednego z nich.
Oblał mnie zimny pot. To wiele by wyjaśniało...
--------------------------------------------
O nie! Kogo zobaczyła Sky? I czy wpłynie to na jej bezpieczeństwo?
Tego dowiecie się za niedługo ;).
Przepraszam, że późno dodaję ten rozdział. Postaram się to zmienić na przyszłość.
Ale jak na razie nie pozostaje mi nic innego jak tylko napisać:
Do następnego, żabki :*.
CZYTASZ
Dlaczego nie?
Teen FictionSky Black - zwykła dziewczyna, odtrącona przez społeczeństwo, mająca jednak pasję. Deskorolki to jej życie. Dzięki nim może poczuć się sobą. Co jednak się stanie, gdy wraz z mamą, która zupełnie nie podziela jej poglądów i bratem przeprowadzi się do...