Od tego całego rozmyślania zaczęła mnie boleć głowa. Zbyt dużo informacji jak na jeden raz. Szybko przyjechałam do domu. No tak, jest po północy, wiec wszyscy już śpią.
Przypomniało mi się, że mój pokój posiada coś tak wspaniałego jak balkon.
I kto tu jest geniuszem i zostawił otwarte drzwi na balkon, żeby przewietrzyć pokój?
Od razu pobiegłam pod mój pokój. Wspinajac się po drzewie, które wspaniałym trafem rosło tuż przed moim oknem, dostałam się do pokoju. Choć przyznam, że wspinaczka po ciemku z deskorolką pod pachą to nie jest prosta sprawa. Gdy tylko zdołałam strzepnąć z siebie wszystkie listki rzuciłam się na łóżko.
Dosłownie się rzuciłam. Z całej siły. Więc łóżko ku mojemu zdziwieniu nie wytrzymało i zlamało się. A tak je lubiłam. Ale cóż zrobisz jak nic nie zrobisz? Trzeba sobie inaczej radzić. Ściągnęłam wszystkie koce i poduszki i położyłam je w kącie pokoju. Od teraz ten kąt będę nazywała "kątem łóżkowym". Będę tylko musiała znaleźć dobre wytłumaczenie na to, że łóżko pozwoliło sobie na takie coś. W końcu nie jestem taka ciężka. Prawda?
Zasypiając myślałam chwilę nad całą dziwną sytuacją w parku. Jednak nie trwało to za długo, bo bardzo chciało mi się spać i szybko zasnęłam.
Rano obudził mnie mój wspaniały, kochany budzik swoją piękną melodią. (Wyczujcie ten sarkazm.)
Bolały mnie całe plecy od spania na podłodze. I głowa, bo kompletnie się nie wyspałam.
W prędkości zbliżonej do biegu ślimaka wygramoliłam się z posłania i poszłam trochę ogarnąć swój wygląd.
Kiedy nie wyglądałam już jak poranne gówienko muchy przebrałam się z puchatej piżamki na zwykłe ubrania. Tym razem postawiłam na szeroką bordową koszulkę z nadrukiem, dużą bluzę i czarne spodnie. Do tego moje ulubione vansy i już byłam gotowa na podboje świata.
Zjadłam śniadanko, przy okazji robiąc sobie coś do jedzenia do szkoły. Potem wyszłam z domu nie zapominając o desce. Ruszyłam w kierunku liceum.
Gdy przekroczyłam próg szkoły (znowu!) wlazł we mnie jakiś chłopak. Przedstawił się jako Filip. Okazał się bardzo pogodną osobą. Po krótkiej rozmowie poszliśmy pod klasę. Zadzwonił dzwonek. Wszyscy weszli do sali zaraz za starszą panią, będącą nauczycielką od matematyki. Filip poszedł do jakiegoś kolegi, a ja siadam w ostatniej ławce. Po chwili dosiadła się do mnie jakaś dziewczyna.
-Cześć - zaczęła.
-Hej - odpowiedziałam.
-Jestem Allia.
-Sky. Miło mi cię poznać.
Naprawdę trudno było mi w to uwierzyć. Drugi dzień szkoły, a ja poznałam już cztery osoby! Zazwyczaj w poprzednich szkołach nikt nie chciał ze mną gadać. Mam nadzieje, że te osoby chociaż będą chciały utrzymać ze mną kontakt i nie skończy się to na dwóch rozmowach.
-A teraz dzieciaczki poznamy się nawzajem! - zaczęła nauczycielka.
-Jestem Vicki. Interesuję się modą. Mój tata jest bogatym projektantem a mama znaną aktorką w Hollywood. Bardzo lubię też... - zaczęła pietwsza osoba i chyba nie miała zamiaru kończyć. Nawijała jakich to ma bogatych rodziców i jaką to nie będzie gwiazdą w przyszłości.
-Okropna- szepnęła do mnie Allia.
-Co? - nie rozumiałam o co jej chodzi.
-Okropna dziewczyna. Podobno powtarza klasę. A poza tym jest przemądrzała a mimo to wszyscy chłopcy się za nią oglądają.
-Aaa... też nienawidzę takich dziewczyn.
Przypomniało mi się, jak podobna dziewczyna uprzykrzała mi życie w gimnazjum. Mam nadzieje, że ta uczepi się kogoś innego.
-Panno Sky! Panno Sky! Panno Sky, czy pani w ogóle wie gdzie się znajduje i co sie dzieje dookoła? - skrzypliwym głosem zawołała zdenerwowana nauczycielka. Najwidoczniej zamyśliłam się i zapomniałam, że za chwilę to ja mam się przedstawić.
-Rozumiem, że mogła się pani zdenerwować, w pani wieku to zrozumiałe. Jednak nie widzę potrzeby krzyczenia na niewinną uczennicę, w tym przypadku na mnie, tylko dlatego, że zagapiła się na lekcji.
-Twoje zachowanie jest niedopuszczalne, panno Black. Daję ci ostatnią szansę. Następnym razem wylądujesz u dyrektora. A teraz kontynuujmy przedstawianie się.
-No spoko.-odpowiedziałam niekulturalnie.
Po klasie rozległy się szmery, a nauczycielka postanowiła udawać, że tego nie słyszała. Dla mnie lepiej.
Nadeszła moja kolej. Miałam opowiedzieć coś o sobie.
Żeby było jeszcze co opowiadać...
-Jestem Sky. Niedawno się tu przeprowadziłam, wiec znam tylko kilka osób i nadal gubię się idąc do centrum miasta. Moją najlepszą przyjaciółką jest deskorolka, bez której nie mogę żyć. Mam też wiele miłości w postaci muffinek i babeczek. Chociaż przyznam, że najlepiej dogaduje się z tymi co mają krem toffi. Oprócz tego mogę powiedzieć, że nie odbyłabym się bez rysowania. To chyba tyle.
-Ok. Następna osoba. - powiedziała matematyczka tonem lekarza, który zaprasza kolejną osobę do swojego gabinetu. Przeszedł mnie dreszcz. Nienawidzę lekarzy.
Dzwonek zadzwonił za niedługo potem jak ostatni uczeń opowiedział coś o sobie.
Wybiegłam szybko z klasy, ale ktoś złapał mnie za rękę...
----------------------------------------------------
Kto złapał Sky za rękę? I co mógł od niej chcieć? Wszelkie propozycje proszę pisać w komentarzach.
Do następnego, żabki :*
CZYTASZ
Dlaczego nie?
Teen FictionSky Black - zwykła dziewczyna, odtrącona przez społeczeństwo, mająca jednak pasję. Deskorolki to jej życie. Dzięki nim może poczuć się sobą. Co jednak się stanie, gdy wraz z mamą, która zupełnie nie podziela jej poglądów i bratem przeprowadzi się do...