Kolejny nowy dzień. Taki jak inne, ale równocześnie inny niż inne. Dzień rozpoczynający nowy rozdział w moim życiu.
Jest siódma trzydzieści osiem, a ja nadal leżę w moim nowym miękkim łóżku posiadającym mnóstwo poduszek, pod cieplutką kołderką. Co z tego, że o ósmej zaczynam lekcje w nowej szkole i raczej powinnam być na czas? Nie stresuję się tym jakoś. Mam jeszcze sporo czasu, prawda? Całe dwadzieścia dwie minuty. OK, teraz już dwadzieścia jeden. Nie zdążę, nie ma opcji.
W pośpiechu szybko zerwałam się z łóżka, po drodze uderzając się w nogę o kant szafki. Wbiegłam zdyszana do łazienki i jakby tego wszystkiego było mało, poslizgnęłam się na mokrym ręczniku, który nie wiadomo skąd znalazł się na środku podłogi. Stłukłam sobie głowę, która po chwili zaczęła mnie strasznie boleć. Rozmasowujac miejsce uderzenia szybko wymyłam zęby. Po chwili z powrotem znalazłam się w pokoju. Choć chęć powrotu do łóżka była ogromna, zaczęłam się ubierać. Wczoraj rozegrałam z mamą wielką kłótnię na temat tego, co powinnam założyć na rozpoczęcie roku. Ona była oczywiście za galowym strojem, który w jej oczach składał się ze sztywnej grafitowej spódnicy za kolano (za kolano!), równie niewygodnej koszuli w kołnierzykiem pod samą szyją i "pasujących" do tego wszystkiego balerinek. Na szczęście udało mi się wywalczyć zwykłą białą koszulkę z napisem, ładną spódniczkę przed kolano i moje ukochane czarne trampki za kostkę. Chociaż mama była niezadowolona, ja postawiłam na swoim. Nikt nie będzie mi mówił jak mam się ubierać. Zwłaszcza, że idę do nowej szkoły i muszę pokazać jaka naprawdę jestem.
Gdy już zjadłam szybkie śniadanie, jakim były płatki czekoladowe z mlekiem, wyszłam z domu. Mama i Miles dawno już wyszli. Dlatego też wzięłam moją deskę i ruszyłam w kierunku szkoły. Szybko przemierzałam alejki i uliczki. Miałam jeszcze osiem minut, żeby zdążyć na czas. Rozpedziłam się jeszcze bardziej. Pech chciał, że z bocznej alejki jakiś chłopak (również na desce) wyjechał i wpadł centralnie na mnie. Miał blond włosy i szczerze mówiąc bardzo ładne, niebieskie oczy, w których można by się dosłownie zatopić.
-Ej, jak jeździsz niezdaro?! - krzyknął nieznajomy.
-Na pewno lepiej niż ty!!!- odpowiedziałam jednocześnie wstając z ziemi i łapiąc deskę do ręki. Odwróciłam się i zdenerwowana pojechałam dalej. Chłopak coś jeszcze wolał, ale nie słuchałam go. Wyprowadził mnie z równowagi, ale nie umknął mojej uwadze fakt, że był całkiem przystojny. Podobnie jak ja był ubrany odświętnie, więc pewnie też zmierzał do szkoły.
Gdy byłam już przed budynkiem zadziwiła mnie ilość ludzi znajdujących się tam. Wiedziałam, że ta szkoła jest ogromna. Ale żeby aż tak?
Wchodząc do środka potknełam się o coś... a raczej o kogoś. Straciłam równowagę i już zaczęłam się witać z podłogą, ale jakaś magiczna siła mnie zatrzymała ratując od upadku. Ta magiczna siła okazała się być bardzo przystojnym chłopakiem. Popatrzył na mnie i się uśmiechnął.
-Simon jestem. Jak jeszcze kiedyś będziesz potrzebowała pomocy - dzwoń. - powiedział wręczając mi karteczkę z numerem. Ciekawe czy ma takich więcej, w razie gdyby spotkał kilka dziewczyn tego samego dnia.
-Dzięki. Obejdzie się bez twojej łaski. Jakbyś nie wiedział do tej pory jakoś sobie radziłam. - olałam chłopaka biorąc do ręki deskę, która wypadła mi podczas zderzenia. Zdenerwował mnie. Nikt nie będzie traktował mnie jak lalunię, której trzeba pomagać na każdym kroku.
Dziewczyno, co z tobą nie tak?!? Przystojniak chce cię poznać a ty go zbywasz. Co, okres masz czy co?
Tak czy inaczej poszłam na aulę, gdzie pani dyrektor w uroczysty sposób miała przywitać wszystkich wszystkich tegorocznych więźniów... przepraszam, uczniów tej szkoły. Gdy znalazłam się już na miejscu zajęłam miejsce gdzieś z tyłu. Tak żeby zbyt duża ilość osób nie musiała zostać porażona moją brzydotą.
Co ty gadasz? Pecież jesteś śliczna. (Ta skromność.)
Jakaś starsza kobieta, która okazała okazać się panią dyrektor, rozpoczęła przemowę. Po chwili stwierdziłam, że mogę ją nawet polubić; mówiła krótko i na temat, dzięki czemu skrócił się czas apelu.
"Niestety" nie słuchałam tej całej gadaniny. Jednak pewne słowa były wyraźnie zaakcentowane przez mówczynię. Nie dało się ich nie usłyszeć: "Dobierzcie się w pary. Razem przez cały dzisiejszy dzień będziecie zwiedzać szkołę. Pamiętajcie, że nie wolno wam się rozdzielać! ! W ten sposób nawiążecie pierwsze znajomości i na pewno wyjdzie wam to na dobre!"
No tak. Wszyscy tutaj się już znają. A ja jako " nowa" pewnie nie będę miała zbyt dużego wyboru. Trudno. Jakoś to bedzie.
"Jakoś to bedzie" troszeczkę zmieniło znaczenie, gdy zobaczyłam kto stoi koło mnie. I na pewno będzie musiał być ze mną w parze, bo inni już się dobrali. Ech... Serio?
----------------------------------------------------
I kolejny rozdział:) Co o tym myślicie? Wiecie już kto stanął obok Sky?
Nie zapomnijcie skomentować. Dzięki temu będę wiedziała co trzeba poprawić w moim pisaniu. A więc czekam na uwagi:)
A tym czasem...
Do następnego, żabki :*
CZYTASZ
Dlaczego nie?
Teen FictionSky Black - zwykła dziewczyna, odtrącona przez społeczeństwo, mająca jednak pasję. Deskorolki to jej życie. Dzięki nim może poczuć się sobą. Co jednak się stanie, gdy wraz z mamą, która zupełnie nie podziela jej poglądów i bratem przeprowadzi się do...