Z kubkiem pełnym kawy przemierzałam słoneczne ulice Sydney. Pod pachą niosłam teczkę zapełnioną szkicami projektów. Co chwila poprawiałam zsuwającą się z mojego ramienia torbę. Tego dnia była wyjątkowo ciężka, a ja - klasycznie spóźniona i bez chęci do życia. Westchnęłam ciężko, przekraczając wejście do biurowca. Zdjęłam z nosa okulary przeciwsłoneczne, zakładając je na moje włosy. Niemal sprintem dopadłam do windy, wciskając guzik oznaczony numerem dziesięć. Na szybko przeanalizowałam swój wygląd w lustrze. Uśmiechnęłam się pokrzepiająco do mojego odbicia jednak bardziej przypomniało to grymas. Ostatnie miesiące były dla mnie naprawdę uciążliwe. Nie nadawałam się na kogoś takiego jak architekt. Zarywałam noce, by nadganiać projekty, które powierzyli mi moi rodzice.
Tak, pracowałam w ich firmie. Pokładali we mnie wszelkie nadzieje. W końcu, jako jedyna córka znanych w całej Australii grubych ryb finansowych; pana i pani Macklemore musiałam liczyć się z sytuacją przejęcia firmy.
Dopiłam na szybko kawę, umieszczając kubek w koszu celnym rzutem za dziesięć punktów. Przemierzałam korytarz. Zdenerwowana obserwowałam wskazówki zegarka na moim nadgarstku. Spóźniona o pięć minut i cztery... pięć... sześć... siedem sekund. Popchnęłam drzwi dłonią i weszłam do mojego gabinetu, gdzie ze zniecierpliwieniem wyczekiwał mnie jeden z naszych najważniejszych klientów. Gdy tylko moja rodzicielka dostrzegła mnie w drzwiach wstała i nerwowo wygładziła swoją ołówkową sukienkę w czarnym odcieniu.
- Przepraszam za spóźnienie – powiedziałam ze skruchą, przemierzając całe pomieszczenie by usiąść za swoim biurkiem.
- Następnym razem prosiłbym jednak o punktualność – mężczyzna zgromił mnie wzrokiem. Skinęłam głową, powstrzymując w sobie ochotę odburknięcia mu coś mało kulturalnego. Obecność uderzająco podobnej do mnie kobiety w pomieszczeniu nie pozwalała mi na to. Wiedziałam, że to jest ważny klient, w końcu siedziała przede mną najgrubsza ryba biznesu.
- Mam dla pana kilka opcji odnoście ogrodów botanicznych – skinął głową jakby potwierdzał to, że słuchał mnie z dokładnością. – Tu są szkice, a jeżeli chciałby pan, na laptopie mam trójwymiarową wizualizację.
- Poproszę – powiedział, nie odrywając wzroku od szkiców. Spojrzałam ponad jego ramię, dostrzegając wzrok mojej matki. Posłała mi uśmiech gdy wyjmowałam z torby urządzenie i po otworzeniu programu przedstawiłam wszystko mężczyźnie z dokładnością pilnując, by nie pominąć żadnego istotnego elementu. Zarwałam wiele nocy. Wiele godzin zostało wyrwanych z mojego życia aby doprowadzić plany do perfekcji. – Myślę, że ten projekt jest najbardziej interesujący.
Uśmiechnęłam się z uznaniem. Wybrał projekt, który podejrzewałam, że przyciągnie jego uwagę. Mi również podobał się najbardziej. Zakończyliśmy więc nasze spotkanie. Byłam uradowana, zmęczona, i w końcu mogłam się rozluźnić wiedząc, że wykonałam poprawnie moje zadanie, a mężczyzna był zadowolony. Opadłam na fotel, wypuszczając powietrze z moich płuc. To było najgorsze dwadzieścia pięć minut tego dnia.
- Kochanie... – podniosłam wzrok na rodzicielkę. Usiadła w fotelu naprzeciw. Jej usta wykrzywione były w półuśmiech. Choć jej oczy wcale nie współgrały z wyrazem jej twarzy. W piwnych tęczówkach skrywała się ostrość oraz powaga. Poprawiłam się na fotelu. – Naprawdę poszło ci świetnie – powiedziała, ale jej wymuszony uśmiech mówił „zawsze mogło być gorzej". – Tylko zapamiętaj na następny raz, że musisz być pewna i stanowcza. Nie pokazuj klientowi kilku propozycji, bo stwierdzi, że nie masz pojęcia o co do końca mu chodzi i zrezygnuje. Musisz być pewna projektu który przedstawiasz.
Zawsze coś się jej nie podobało w tym co robiłam. Lubiła mnie sobie podporządkowywać, a ja nie lubiłam słuchać rozkazów. Akceptowałam propozycje i opinie. Rozkazy nie docierały do mojej upartej głowy. Zawsze stawiałam na swoim. Uważałam przygotowanie kilku projektów dla jednego klienta jako lepsze rozwiązanie. Było to dla mnie wyjście awaryjne, gdyby moja wizja danego miejsca nie spodobała się klientowi. Razem zawsze również mogliśmy wprowadzić coś nowego. Gotowe projekty, uważałam za sztywne. Ale moja matka lubiła prostsze rozwiązania. Podniosła się z fotela i opuściła mój gabinet.
![](https://img.wattpad.com/cover/102158335-288-k170888.jpg)
CZYTASZ
Meeting evil || a. irwin
Fanfiction❝ Bo kiedy patrzysz w otchłań, otchłań zaczyna patrzeć w ciebie... ❞ ©Muffy_2001 kwiecień 2017 Wszelkie prawa zastrzeżone.